W Kalinowie wiosna.
Upiekłam chlebek bez mąki. Przepis znalazłam TU, wyszedł cudowny, ciepły i smakowity tak, że znika błyskawicznie.
W kuchni pod oknem jaskry i tulipany. Lżej wstawać rano, gdy zanurzy się w nich zaspaną twarz. Tymczasem na łąkach i ugorach już rośnie wiosenne bogactwo. Wyszłam i naskubałam do wieczornego soku z wyciskarki co się dało.
Pączki porzeczek, szczaw, pokrzywa, mleczyk, kurdybanek, podagrycznik.
A na ugorach ciepły wiatr i dzikie ałycze zaczynają hanami. Jeszcze dwa dni i otworzą kwiaty. Jak czekam! Nie wygonić mnie wtedy z podwórza, mogę tam nocować pod tymi białymi gałęziami, brzęczącymi pszczołami. Przeżyliśmy zimę i odeszły cienie. Przeżyliśmy zimę i jest światło, pąki śliwek, zieleń i świeża ziemia.
W ogrodzie zakwitają pierwsze fiołki. I prymulki.
Niżej: selfie z gałęzią. I obuw wiejski, ogrodowy, zwany kroksami.
Modrzewie mają takie małe, mięciutkie kitki, jak uszka rysia. Miziam się nimi po policzkach, po rękach, wędrując w ciepłym wietrze i słuchając kosów. A w szklarni wzeszła sałata i rzodkiewka.
Na kolację owocowy szejk i deserek. Szczęście.
U nas ałycze obsypane już białą pianą.Wnusia wychodzi do ogrodu i woła: Bacia zobacz! Tak pachnie wanilia! I mamy waniliowe drzewa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.
Teresa
Mój mąż też biega po ogrodzie w poszukiwaniu zielonych listków do wyciśnięcia. Ostatnio nie pozwolił mi nawet wyrwać pokrzywy. Niech ma :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wypróbuje ten przepis na chleb, zazieleniło się w szklarni cudownie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń