Wczoraj wracałam z pracy i zajrzałam przez płot do opuszczonego ogrodu - i już trawa jest majowa, leśmianowa, już są chaszcze, burzany, łopuchy i pokrzywa, przetykana zdziczałymi narcyzami i srebrnikami judasza. Kiedy to się stało, czemu tak bardzo znienacka, w chłodzie i zmiennych deszczach, nie wiem, ale tymi zdjęciami nieodwołalnie żegna się kwiecień. Odpływają porcelanowe kwiatuszki hiacyntów i szafirków, to już ostatnie pierwiosnki i tulipany w wazoniku.
To nawet nie jest tak, że źle - tylko za szybko. Planeta kręcimi sie pod nogami za szybko, jestem jak Latarnik z Małego Księcia, nie nadążam zapalać i gasić mojej lampy.
Kwietniowe śniadania ciąg dalszy, niżej chlebek dla Elfa, podsufitowe prezenty od Edytki - dziękuję, kochana, zwłaszcza za tę serdeczną karteczkę: zrobione z myślą o Tobie.
Kocham kwiecień, jego barokową porcelanę, jego pastele i wiosnę w stylu Marie Antoinette, popudrowaną i lukrową, ale nie ukrywam, że na zdziczały, szalony maj czekam z utęsknieniem. Chcę wysokiej trawy, chcę bzów, czeremchy, mleczy pod horyzont, wiatru od puszczy i tego bezkresu zieloności, gdy pędzi się rowerem. Nie przypadkiem Leśmian pisał o Tygrysie - Maju.
Ponieważ planujemy podróż, następne wpisy będą już z innego miejsca i innej baśni. Pozdrawiam wszystkich ostatnimi pastelami kwietnia. Słońce z nami:)
Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńI dodałabym jeszcze, że czekam na koncerty żab i słowicze trele.
Pozdrawiam z mojej mazurskiej baśniowej krainy.
Pięknie piszesz Kalino, twoi uczniowie to szczęściarze :).Śniadania wyglądają naprawdę apetycznie i zdrowo. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wyjazdu. Iwona
OdpowiedzUsuńDroga Kalino, Twoje zdjęcia są tak samo prześliczne jak smaczne. Udanej podróży - czekam na relację.
OdpowiedzUsuń