Na pagórkach odkrywam przedziwne połacie żółtego koloru. Czy to janowiec? Ten o którym czytałam lata temu: Ptak gwiżdże wśród janowca, a jego gwizd brzmi jak pocałunek? Okazuje się, że to kolcolisty, tu nazywane ulex albo gorse. Jest ich masa. Pokrywają zbocza arturowego siodła, czyli góry, na którą się wdrapujemy, spływają w dół po skałach jak złocisty kożuch. Wąchamy je z Małym, ale zapach jest nikły, a ta barwa w świetle popołudniowego słońca jest jak sztandar wiosny.
Ponieważ chwilowo prędkość internetu mam taką samą, jak funkcjonalność szkockich kranów w łazience - gorąca i zimna woda osobno!- więcej zdjęć następnym razem:) Te wstawiałam godzinę.
I wiersze Burnsa teraz smakują tak, jak powinny...
Miłego wypoczynku ... :))
OdpowiedzUsuńUch, czemu ta Szkocja tak daleko od mojego Andover? :(
OdpowiedzUsuń