19 maja 2016

Moje stare kości potrzebują miłości. I bzy.




Zaczęły się bzy. Nie wiem czemu, ale niemal co roku pora bzów przypada na majowe zimno,  zimne Zośki, Pankracych... Pada deszcz, rosa przypomina coś wyciągniętego z lodówki, a termometr rano pokazuje coś w okolicach pięciu. A jednak bzy kwitną i muszę wyjść w tę zimną rosę, patrzeć, wąchać, robić zdjęcia, bo nie przebaczyłabym sobie. Pratchett napisał, że wyjście jest łatwiejsze, bo to powrót wymaga wysiłku woli, ale akurat do mokrych, zimnych bzów o poranku nie bardzo to pasuje. Powrót do domu jest ochoczy, pomykam w przemokniętych kroksach, bo w domu ciepło, przepalamy jeszcze w piecu, niosę bukiecisko zimnych, mokrych gałęzi, pachnących Tuwimem, szaleństwem i perfumami Marii Antoniny.
Maj, maj!


Jeśli nie nadążącie z ogarnianiem świata, to jestem w tej samej kolejce; pranie od paru dni się gromadzi, bo muszę podlewać pomidory, pikować majeranek i bazylię. Na obiad pierogi ze sklepu, bo trawnik, fotografowanie konwalii i produkowanie stroju Kota W Butach. W domu chaos, ale pachnie bzem i konwaliami.  Mimo wszystko się nie poddaję, wieszam pranie na pachnącym wietrze, rzucam wszystkie obowiązki (rzucanie obowiązków jest przyjemne) i idę do ogrodu, wąchać i zachwycać się. Orzech włoski puszcza liście. Są już wilgi i jaskółki. Mały zrobił mi laurkę na Dzień Matki parę dni na zapas wcześniej, bo rok temu zapomniał. Hasło na ten rok na laurce?

Będę cię kochać zawsze
bo twoje stare kości
potrzebują przecież miłości.


- Sam napisałem ten wiersz! - oznajmił Mały Poeta z dumą.
Moje stare kości całkiem nieźle pchają kosiarkę, wloką do domu torby z zakupami, pędzą na rowerze do pracy, więc jest nieźle.
Nie piszę już nic więcej, biegnę do pracy i wrzucam parę zdjęć, w międzyczasie pijąc szybkimi łykami zbożówkę. Maj, maj, szybciej, szybciej. Na koniec znowu Pratchett: życie jest jak jaskółka, przelatująca przez pokój...



10 komentarzy:

  1. Każdy Twój post wzrusza mnie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam, Janeczko:) Ja też zaglądam z przyjemnością do ciebie, do was wszystkich tu zaglądających, nie nadążam tylko napisac czasem cos, przepraszam. Jestem mistrzem w nieogarnianiu, zwlaszcza na wiosnę, gdy doby mi brak. Wracam o 16 z pracy i łapki mi opadają; za co się wziąć? I potem przypominam sobie Anzelma Bohatyrowicza, copowiedział: u Pana Boga, gdy trzeba, i mucha żołnierzem być musi. I biorę się za wszystko:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas wlecze się zimą, a wiosną nagle przyspiesza i wszystko dzieje się jednocześnie. Trudno to ogarnąć.:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam historii literatury... Ciekawe, jaki pierwszy rym popełnił Mickiewicz. Albo Norwid?

    Matko Boska nie bądź taka
    Natchnij Stasia Grochowiaka, moja najulubieńsza częstochowszczyzna. I szaranagajama.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ma co się dziwić Małemu. Dla mnie w jego wieku, już nawet dwudziestolatki były stare :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze mieć kogoś kto będzie nas kochał zawsze, a zwłaszcza gdy te kości będą juz bardzo stare!
    Fajnie tam u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne ujęcia. piekne widoki sama natura mówi Bogu jak cudownie to wszystko stworzył,

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś miałam dobry zwyczaj - brałam 2-tygodniowy urlop w maju by się nazachwycać :) Ale czasy się zmieniły, majowych urlopów nie ma, za to jest nieogarnianie świata,bo .... muszę się przecież nazachwycać :) Robota poczeka, niestety ... Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś miałam dobry zwyczaj - brałam 2-tygodniowy urlop w maju by się nazachwycać :) Ale czasy się zmieniły, majowych urlopów nie ma, za to jest nieogarnianie świata,bo .... muszę się przecież nazachwycać :) Robota poczeka, niestety ... Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czuję się pocieszona. Bo jeśli nawet u Ciebie w tym czasie pojawiają się kupne pierogi, to znaczy, że ze mną wszystko w porządku jeszcze :) Pratchett - mistrz. Dzisiaj rozpoczynam spotkanie z jego ostatnią książką ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)