Mamy problemy z porannym wstawaniem, to już nie ta pora, gdy razem z rozświergotanymi wróblami radośnie witało się piątą rano. To znaczy, zależy, kto witał. Osobiście lubię wstawać ze słoneczkiem, jestem typem skowronka, ale reszta rodziny przypomina obecnie te sowy z obrazka:
Człowiek stanowczo nie powinien wstawać rano. Bo potem ma taki wyraz twarzy, jak Andrzej Poniedzielski :D
Nawet z moim porannym pollyannizmem mam przejściowe problemy z aklimatyzacją porannego, zimnego wstawania. Ech. Człowiek powinien zjadać niespiesznie śniadanko, najlepiej gorące bułeczki z czekoladą, kawę parującą posiorbać, powłóczyć się po domu w piżamce albo innym luźnym odzieniu, poczytać poranne gazety, opowiedzieć sobie, co się komu śniło... jak w Muminkach, o. Zagrzebać się z nosem w najładniejszej poduszce i podjadać cynamonowe sucharki...
Wuj Truj leżał na kanapie w salonie, z nosem zagrzebanym w najładniejszej aksamitnej poduszce. Wtem usłyszał, że ktoś skrada się do kuchni. Zadzwoniło delikatnie szkło. Usiadł w ciemności i nastawił uszu. "Urządzają przyjęcie" - pomyślał. I znów zapanowała całkowita cisza. Wuj Truj wstał i przeszedł po zimnej podłodze aż do drzwi prowadzących do kuchni. W kuchni też było ciemno, ale pod drzwiami do spiżarni świeciła smuga światła. "Aha - pomyślał. Schowali się w spiżarni". Otworzył gwałtownie drzwi - a w spiżarni siedziała Mimbla i jadła kiszone ogórki. Koło niej stały na półce dwie zapalone świece. - Ach, więc i ty wpadłeś na ten sam pomysł - powiedziała. - Tu masz ogórki, a tu sucharki cynamonowe. Tamto to są korniszony, lepiej ich nie jedz, za ostre dla ciebie. Wuj Truj natychmiast wziął słoik z korniszonami i zaczął jeść.
A tak w ogóle marudzę, bo mam spiętrzenie obowiązków, pracy, konkursów, klasówek i papierów, nie wspominając o praniu do prasowania. A tu zapowiadają śnieg i przymrozki! Nic z tego, nie dam się. Noszę kolorowe ubrania, jem smacznie, piję kakao, oglądam dzisiaj z klasą Narnię i zamierzam wbrew listopadowym szarościom złapać energię. Czekam na swój zakwas, na farby , a wieczorem rozpalamy w kominku. A teraz idę po kawę w ładnej filiżance.
Sowy chyba się wyspały i odfrunęły, bo ich nie ma :). Trzeba przeżyć jakoś czas krótkich dni, chociaż ja ich nie znoszę.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż już ponownie przeczytałam 'Dolinę Muminków w listopadzie'... Mam chyba filifionkowy wstręt do sprzątania i homkowy - do wyobrażania sobie rzeczy, które mnie przerastają. Może, jak Wuj Truj, schowam się do szafy i zapadnę w sen zimowy? A może znajdę swoje pięć taktów? ;)
OdpowiedzUsuń