14 listopada 2013

Człowiek tylko leżałby i spał

Tak, Gałczyński to przewidział, pisząc pięknie: Oto widzisz, znowu idzie jesień, człowiek tylko leżałby i spał...
Mamy problemy z porannym wstawaniem, to już nie ta pora, gdy razem z rozświergotanymi wróblami radośnie witało się piątą rano. To znaczy, zależy, kto witał. Osobiście lubię wstawać ze słoneczkiem, jestem typem skowronka, ale reszta rodziny przypomina obecnie te sowy z obrazka:



Mamo, zrób kakao! Średni, obudź Małego! Kakao stygnie. Duży już śpi w samochodzie, dojeżdża 40 km do szkoły codziennie. Ja próbuję jednocześnie uchronić śniadanie przed wystygnięciem, zmusić dwa zaspańce do ubrania, Miły odpala samochód, na trawie rosa albo szron, ktoś nakarmił króliki? Ludzie, nakarmcie jeszcze króliki... założyłeś czapkę? A z gałązek brzozy kapie lodowatymi kropelkami, wiatr wciska się pod kurtkę, a łóżko kusi, a do pracy daleko, a tu znowu szkoła...

Człowiek stanowczo nie powinien wstawać rano. Bo potem ma taki wyraz twarzy, jak Andrzej Poniedzielski :D


Nawet z moim porannym pollyannizmem mam przejściowe problemy z aklimatyzacją porannego, zimnego wstawania. Ech. Człowiek powinien zjadać niespiesznie śniadanko, najlepiej gorące bułeczki z czekoladą, kawę parującą posiorbać, powłóczyć się po domu w piżamce albo innym  luźnym odzieniu, poczytać poranne gazety, opowiedzieć sobie, co się komu śniło... jak w Muminkach, o. Zagrzebać się z nosem w najładniejszej poduszce i podjadać cynamonowe sucharki...


Wuj Truj leżał na kanapie w salonie, z nosem zagrzebanym w najładniejszej aksamitnej poduszce. Wtem usłyszał, że ktoś skrada się do kuchni. Zadzwoniło delikatnie szkło. Usiadł w ciemności i nastawił uszu. "Urządzają przyjęcie" - pomyślał. I znów zapanowała całkowita cisza. Wuj Truj wstał i przeszedł po zimnej podłodze aż do drzwi prowadzących do kuchni. W kuchni też było ciemno, ale pod drzwiami do spiżarni świeciła smuga światła. "Aha - pomyślał. Schowali się w spiżarni". Otworzył gwałtownie drzwi - a w spiżarni siedziała Mimbla i jadła kiszone ogórki. Koło niej stały na półce dwie zapalone świece. - Ach, więc i ty wpadłeś na ten sam pomysł - powiedziała. - Tu masz ogórki, a tu sucharki cynamonowe. Tamto to są korniszony, lepiej ich nie jedz, za ostre dla ciebie. Wuj Truj natychmiast wziął słoik z korniszonami i zaczął jeść. 

A tak w ogóle marudzę, bo mam spiętrzenie obowiązków, pracy, konkursów, klasówek i papierów, nie wspominając o praniu do prasowania. A tu zapowiadają śnieg i przymrozki! Nic z tego, nie dam się. Noszę kolorowe ubrania, jem smacznie, piję kakao, oglądam dzisiaj z klasą Narnię i zamierzam wbrew listopadowym szarościom złapać energię. Czekam na swój zakwas, na farby , a wieczorem rozpalamy w kominku.  A teraz idę po kawę w ładnej filiżance.

2 komentarze:

  1. Sowy chyba się wyspały i odfrunęły, bo ich nie ma :). Trzeba przeżyć jakoś czas krótkich dni, chociaż ja ich nie znoszę.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też już ponownie przeczytałam 'Dolinę Muminków w listopadzie'... Mam chyba filifionkowy wstręt do sprzątania i homkowy - do wyobrażania sobie rzeczy, które mnie przerastają. Może, jak Wuj Truj, schowam się do szafy i zapadnę w sen zimowy? A może znajdę swoje pięć taktów? ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)