O świcie to, co się rodzi, szuka dla siebie wyrazu, pisał Octavio Paz, jest początek hymnu jak drzewo.
Jest wiatr i urodziwe nazwy w jego szumie...
O świcie nad Narwią najpierw wypełzają mgły. Dziwne, mimo mgieł krawędzie są czyste, klarowne, odbicie nieba w rzece wydaje się wycięte równo, jak naszyjnik z agatu. Najlepsze, co można zrobić o piątej rano, to stanąć na starym moście i patrzeć, jak rodzi się dzień.
Próbowałam uchwycić, jak zmieniają się odcienie, jak ostrożnie wysuwa czułki senne światło, niczym złoty motyl dnia, ale to bardzo trudne - mrugnięcie wyznacza następny akord i już bursztyn zmienia się w błękit. Kiedy z mostu zjedzie się piaszczystą ścieżką ku rzece, mgły wydają sie o krok, opadają między trawy, koniczyny, zmieniają się w rosę.
Kwadrans później na świat spada już powodzią płynne złoto. Zostałam ozłocona i ja:)
I po spektaklu. Przyszedł nowy dzień, przyniósł cały koszyk znoju, radości, krzatania, pogody. Trzeba zagotować dżem z jezyn, poszukać dojrzałego bzu, usmażyć naleśniki, podlac ogród z rana.
Lubię słowo: trzeba. Niesie lżejszy ładunek niż "muszę", należy do wszystkich. Trzeba nie wskazuje palcem, trzeba szuka ochotnika. Ja tam jestem chętna- jeśli coś robię, radość jest cała moja. Jestem z tych, co w szkole siadali w pierwszej ławce:)
Poranne podlewanie ogrodu. Róże austinowskie mają drugie kwitnienie.
Radość popatrzeć.Samo piękno.
OdpowiedzUsuńZłota godzina, po prostu magia..🤩🤩🤩🙉🥰🥰
OdpowiedzUsuńZadumałam się nad tym słowem ,,trzeba". Może rzeczywiście? Uwielbiam wschody słońca. Pięknie w twoim ogrodzie, cudne zdjęcia. Ściskam Cię bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrzeba pospać. W kwestii spania koty są mistrzami ponad wszystkie ławki :))
OdpowiedzUsuń