08 lipca 2016

Podróż do źródeł czasu




Poranek, lato. Jest bardzo cicho, tak cicho, że słysze tykania zegarów z różnych pokoi. Każdy chodzi inaczej i bimba o innym czasie, poza tym, zapominam je nakręcać, ale zwyczajnie lubię to zegarowe tuptanie, dźwięk odmierzanych sekund, kiedy JEST spada zwężeniem klepsydry w BYŁO. Dziadziuś nakręcał swoje zegary i chodziły idealnie, ale nie umiem być taka jak on, więc zadowalam się zegarowymi hippsami ze wskazówkami na cyferblatach rozwianymi przez swawolny wiatr.
Jest tak cicho, bo Mały spi, Miły ze Średniakiem wyjechali na montaż mebli, a kot na podwórku. Gdyby był w domu, to siedziałby tak jak na zdjęciu przed świątynią Lodówki.

Poranek, lato.
Jeśli myślicie, że na wakacjach jest więcej czasu, to nieprawda. Czasu jest tyle samo, ale rzeczy do zrobienia więcej, a dodawszy te zaległe, o których mysli się, że się je nadrobi i te nowe, niespodziewane, takie jak: Obrywajmy Wiśnie Dzisiaj Bo Szpaki Już Je Znalazły, no to... no to okazuje się, że z czasem mamy pod górkę.
Wstaję rano, zrobię gofry, oblecę ogród, ogarnę dom (a do Małego przychodzi oprócz standardowego zestawu kolegów jeszcze dwóch bliźniaków, którzy "przyjechali do babci", wszyscy chcą gofrów z czekoladą, kompotu i tak dalej) - tak więc wstanę, oblecę, ogarnę, a tu już wieczór.

Przepraszam wszystkich, którzy cierpliwie czekają na jakieś moje aktywności.
Aktualnie jestem w fazie- tylko dokończę ten wpis, a lecę na ogród wybierać ogórki, bo przerosną.
Jutro jedziemy na chrzciny do rodziny i zobaczę dom dziadziusiów. jeździłam tam na wakacje dwadzieścia lat bez jednego roku co rok. Znam każdy wąs zegara, każdy zielony zakręt winogrona,  każdy zaułek wspomnień. Nie martwię się, że nie będzie tak, jak zapamiętałam. Wiem, że nie będzie. Ale żyjemy bardziej we swoich wspomnieniach, niż rzeczywistości, więc...bez obawy. Pratchett napisał:

 Owszem, planety są może tym miejscem, gdzie ich ciało wchłania herbatę, ale żyją całkiem gdzie indziej: we własnych światach, bardzo wygodnie orbitujących wokół środków ich głów.



A skoro już o czasie wakacyjnym piszę, to zdradzę, że nie umiem wypoczywac w organizowanym czasie. Muszę sama go sobie wypełniać, w cudzych ramkach męczę się straszliwie. Na wycieczce na Białoruś cierpiałam, drepcząc za wycieczką- zwiedzałabym co innego i w innym tempie. Chciałam zaglądać do piwnic, a pani przewodnik prowadziła na strych. Chciałam robić zdjęcia lodziarniom i tajemniczym zakątkom, a pokazywano nam pałace i frontowe wejścia. A jak Niania Ogg powiada,  przez frontowe wejścia człowiek przechodzi trzy razy w życiu, a i wtedy go przenoszą. Więc nie bylo mi komfortowo.
Poza tym, ponieważ pracuję w systemie straszliwie szatkującym czas: dzwonki, przerwy, godziny, zaczynanie w punkt, kończenie w punkt, odjazdy, przyjazdy, szybko, szybko, pies Pawłowa- wakacje czuję dopiero wtedy, jak moge marnotrawić czas po swojemu, pozwalać mu przepływać przez palce.
Pisałam, że kocham Alejo Carpentiera? Między innymi za to:

(...)wyznaczona nam została era Człowieka-Pszczoły, Człowieka-Zera, kiedy dusz nie sprzedaje się diabłu, lecz Księgowemu albo Dozorcy Galerników

Podróż do źródeł czasu, moja prywatna.
Tak jak teraz. Lato, poranek. Siedze w pościeli, piszę, wąsy zegara przede mną wskazują ósmą trzydzieści. Słońce za zielonym oknem sypialni, słońce na kołdrze. Czas jak bańka mydlana, rozciąga się tęczowo. Zaraz zjem śniadanie. Pójde po ogórki. Może będzie obiad na dwunastą, a może nie.
Skosić trawniki. Zerwać groszek.
Posłuchać Emily.
Zamknąć oczy, wpuścić oknem zapach ogrodu. Lilie św Józefa z wazonu tak pachną...



4 komentarze:

  1. W Polsce wakacje a w UK dopiero od 26 lipca

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja próbuję wrzucić na luz, ale to trudne. Dzieci to potrafią.:) Ciekawa jestem tych lilii...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I niezawodna Niania Ogg... A ja tak strasznie żałuję, że nie mam drzwi kuchennych.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)