Ale nie nadążam.
Może dlatego, że szkoła, że powrót po urlopie, że fantastyczny czas wrześniowych urodzin w naszej rodzinie.
Mama mężowa, cudowne osiemdziesiąt lat, wszystkiego najcudniejszego, mamo, bądź dalej słońcem całej rodziny, rób nam tysiące pierogów, oczarowuj uśmiechem. A już jutro mama moja, kolejne urodziny, kolejne uściski, których nie chce się kończyć, żeby nie wypuścić z ramion tego kruchego szczęścia. Mam moje dwie mamy w sercu, myślę o nich w tych dniach, a tu już za chwilę będzie Średni! Całe osiemnaście lat Średniego! I Miły! Już nie mogę się doczekać świętowania. Pst. To my dwadzieścia parę lat temu! To samo szczęście i dziś.
Wrześniowe urodziny, wrześniowa radość.
Nie nadążam z ogrodem. Nie mam planów wynikowych. Ale mam na schodach dynie, w tym Olbrzymi Cud Dyniowy od taty Elfa.
I babie lato jest, i złocienie w pączkach. I jabłka, i orzechy! I śliwka zakwitła po raz drugi.
Jakoś dam radę, jakoś to będzie.
Jesień idzie na palcach, pola zaorane, dzwonią dzwoneczki tęsknoty.
Kalinowe noce, kalinowe dni to uśmiech,miłość,serdeczność,mądrość.Pozdrawiam serdecznie .Julita
OdpowiedzUsuńCo tam plany wynikowe, kiedy piękna jesień wokół, kiedy tyle okazji do rodzinnych spotkań. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńPodobają mi się Twoje jesienne kompozycje :)
OdpowiedzUsuńCudowna, obfita jesień, a właściwie to wciąż jeszcze schyłek lata ☺ Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKalino,Ty i Miły jesteście tak podobni jak dwie połówki.Dobrze,że się odnaleźliście we Wszechświecie!Przytulam i dziękuję za piękne wpisy i zdjęcia.P.Lawenda
OdpowiedzUsuń