13 września 2018

Sytość

Czemu tak jest, że sytość rodzi melancholię, poczucie jakiegoś końca, a brak - przynajmniej u mnie - chęć dopełnienia, aktywność, tęsknotę za tworzeniem, głód budzącego się życia? Czemu tak inną ma się energię na wiosnę, gdy wydaje się, każda cebulka wibruje, każdy pęd tylko drży?
W przeczuciu jesieni jest jakiś smutek.
Dopełniają się spichrze, komory, tyle jest pysznych barw, tak bogate gobeliny złota i czerwieni, tak syto, tak pełno, tak bezpiecznie. I patrzę na ten splendor na polach, w ogrodach, w warzywniku, na tę bogatą siostrę ubogiej, nieśmiałej wiosny, gdzie cieszył jeden przebiśnieg, jeden listek tulipana w świeżej ziemi!











I myślę, że nie tylko ja tak mam. Dzisiaj przeczytałam na Uniesieniach cytat z Tove Jansson, piszącej do Evy Konikoff:

"(...) to jeden z ostatnich, wadliwie pięknych dni, które lato ofiaruje nam w ostatniej chwili - ale nie czuję nic poza niezmierzoną melancholią".

Do Evy Tove pisywała ponad dwadzieścia lat. Na przykład tak pięknie pisała:

Twoje listy dostałam na Wyspach Alandzkich, ale żeby móc je przeczytać w spokoju, pojechałam rowerem daleko, na wzgórze porośnięte brzozami, pełne zawilców i cichych owieczek. W swoim atelier znajduję Cię wszędzie, w rzeczach, które mi zostawiłaś, w tak wielu miejscach w mieście wciąż chodzisz obok mnie (...). 
I tak znalazłam się na Wyspach Alandzkich, jest spokojnie, mogę zrzucić z siebie cały pośpiech Helsinek.
Marzłam w pustym domku marynarza, a syreny przeciwmgielne wyły w całym porcie. Nazajutrz pojechałam w odległą część wyspy, gdzie całymi dniami włóczyłam się po brzozowych zagajnikach i wzdłuż plaży. Nagle zrobiło się gorąco. Pożyczyłam mały ponton, który należy opróżniać co dwudzieste uderzenie wiosłem, pływałam sobie w nim przy brzegu, całkiem goła, rozpalałam ogniska, gotowałam jedzenie, malowałam, kąpałam się (było naprawdę zimno, kawałki kry nadpływały z morza!), czytałam legendy Paula i w ogóle wiodłam rajski żywot".



A u nas coraz bardziej jesiennie, coraz syciej, coraz pełniej - a ja po słowiańsku tęsknię, bo według Marii Janion Słowianin nie musi mieć za czym tęsknić, żeby tęsknić:)

5 komentarzy:

  1. Maria Janion niesamowita kobieta, przez Jej " Kobiety i duch inności popełniłam pracę magisterską o Komornickiej bądź Odmieńcu Właście, trochę mnie to pochłonęło.
    A Ty Kalino piszesz najcudowniejszego bloga, jakiego czytam( chociaż może to z mojej strony trochę nieskromne).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre, ciepłe słowo, Katarzyno:)

      Usuń
  2. Świadomość, że niedługo skończy się ta gra barw i kształtów i nadejdzie szarość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Wietrzyku, lubię nawet tę szarość listopadową, tak dopełnia wtedy dom. Nigdy dom nie jest tak przytulny jak podczas tych siwych, krótkich dni. No chyba jeszcze tylko zimą, gdy ogień w kominku, a za oknem biel:)

      Usuń
    2. Ja zimę mogłabym przespać...

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)