Jeszcze nie było tego wiersza, a on musi wybrzmieć w kwietniu. Nie ma bez niego wiosny.
Teraz przyszła pora: rozkwitły hiacynty, nabrzmiały pąki bzu. Więc Eliot.
Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. Wywodzi
Z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza
Pamięć i pożądanie, podnieca
Gnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz.
(...)
Jakie korzenie tu tkwią, jakie gałęzie rosnąZ tych kamiennych rumowisk? O synu człowieka,
Rzec nie potrafisz ni zgadnąć, bo ty znasz jedynie
Stos pokruszonych obrazów, i słońce tam pali,
I martwe drzewo nie daje schronienia, ulgi świerszcz,
Ni suchy kamień dźwięku wody. Cień
Jest tylko tam, pod czerwoną skałą
(Wejdźże w ten cień pod czerwoną skałą).
Ja pokażę ci coś, co różni się tak samo
Od twego cienia, który rankiem podąża za tobą
I od cienia, który wieczorem wstaje na twoje spotkanie.
Pokażę ci strach w garstce popiołu.
Frisch weht der Wind
Der Heimat zu,
Mein Irisch Kind,
Wo weilest du?
"Dałeś mi hiacynty rok temu pierwszy raz.
Nazywano mnie hiacyntową dziewczyną."
- Ale gdy wracaliśmy, późno, z Hiacyntowego Ogrodu
I miałaś pełne ręce, mokre włosy, ja nie mogłem już
Mówić i ćmiło mi się w oczach, i nie byłem
Żywy ani umarły. Nie wiedziałem nic,
Zapatrzony w serce światła, w ciszę.
Mój stary lilak odmiany Night ma pień jak stara babka wierzba.Ma dwadzieścia lat - tyle, co Średni.
A to pierwsze kwiaty młodziutkiej nektarynki. I młodziutka wiśnia. I nie taka młodziutka Kalina. A jak się zastanawiacie, jak tam szklarnia i co nam pod agrowłókniną wyrosło, to donoszę, że owszem, wyrosło. Kot.
Szklarnia w kwietniowym słoneczku. Brzozy już lada dzień buchną zielenią, trawnik się też obudził.
Agrowłóknina najlepsza na wiosnę.
Ależ u Kaliny buchnęło zielenią, kwieciem i poezją! Cudowny nastrój tworzysz swoimi ostatnimi postami. Czytam, patrzę i podziwiam... I tylko tak się zastanawiam, gdzie to Twoje Podlasie leży? U nas, na garbatych Mazurach, przyroda jeszcze dwa tygodnie do tyłu. Nocna Buka niedawno mi krokusy wymroziła. Agrest, porzeczki jeszcze w ogóle swoich pączków nie ujawniają. A co do buchnięć, to tylko ja tak buchnęłam w szklarnię (rzucając piesince... cegłówkę), że trzy szyby jednocześnie wytłukłam...
OdpowiedzUsuńRatuję się ogrodem, wierszami i domowym azylem przed zlymi wiesciami:)
UsuńMoje Podlasie lezy 50 km od bialoruskiej granicy. Zacisznie, lasy wokolo, łąki, rzeka jest:) U mnie na podwórzu jeszcze mikroklimat, mamy oczko, wszystko otoczone drzewami, żywoplotem, lasem z tyłu. Ładnie rośnie;)
Cegłówki współczuję!
Na googlowej mapie sprawdziłam ile km jest od "podlaskiej krainy mojego dzieciństwa" do przejścia w Kuźnicy- ok. 58 km. Dolistowo- stąd pochodziła moja mama, a ja tam do ukończenia szkoły średniej spędzałam praktycznie każde wakacje i wiele okresów świątecznych. Cudowne wspomnienia... ta charakterystyczna architektura, lasy, Biebrza, ciągle podmokłe nadbiebrzańskie łąki, wycieczki wozem drabiniastym na tagrgowisko w Suchowoli, niesamowita atmosfera wielkiej, ciepłej rodziny (mama miała sześcioro rodzeństwa) rok rocznie zjeżdżającej się na pomoc tubylcom w okresie żniw (i jeszcze wówczas kosy, nie kombajny). Gromada nas - dzieci/wnucząt... Wspomnienia. Coraz odleglejsze. Ale jakże grzejące serce :)
UsuńNo popatrz, stary post, ale warto było zajrzeć, żeby Cię zobaczyć. :)
OdpowiedzUsuń