Najlepiej obie rzeczy razem. I ogród, i książka.
Jagiellońskie królewny kojarzą mi się z tym fragmentem wiersza Maeterlincka o królewnie zamkniętej na wieży w dzień uroczystości. O spojrzeniu królewny, biednym i znużonym.
Ale czystość barw bratków, żonkili, cały ten splendor kwiatowych klejnotów pasuje mi do córek wawelu, które czekały od świąt na swoje czytanie. Biżuteria wiosny.
Do wawelskich cór czytam Carla Sandburga. On jest trochę jak Whitman, ale bardziej surowy, mniej w nim wiatru z łąk i oddechu prerii. Więcej miasta, więcej pytań, okrągłych zdań. Mieszkał w Milawaukee, był lokalnym reporterem, wczesniej ochotnikiem na wojnie, śpiewał małe miasteczka i ciężką pracę ludzi. Napisał też biografię Lincolna. Lubię Sandburga za ten cytat:
"Wczoraj jest ucichłym wiatrem, słońcem zatopionym na zachodzie.
Mówię ci – nic nie ma na świecie, tylko ocean nadchodzących dni i niebo nad nimi rozpięte."
Bakłażany już spore, pomidorki dostały drugą parę listków.
Porzeczki mają małe, cudowne, zielone listki i zawiązki kwiatów.
A tu lubczyk. Dzień dobry. I panienki fiołki.
I na koniec, tradycyjnie, trochę Kota - w pudełku na nasiona, na ścieżce, przy nodze, gdziekolwiek. Wszędzie kota pełno.
Kontrola jakości roboty. Kontroler się zmęczył i wywala się w piasku.
Córki Wawelu u mnie niedokończone leżą od jakiegoś czasu na półce, dziękuję za przypomnienie. Piękne kwiaty, w szczególności ten puchaty na ostatnich zdjęciach :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen puchaty to niezłe ziółko:) My tez pozdrawiamy!
Usuńjak pięknie !!!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSama natura:)