Twarz mam rumianą jak jabłuszko, chyba od pierwszego słońca, pali jak nie wiem, żadne kremy nie pomagają.Ale za to teraz mogę w tych trudnych czasach przyznać rację Keatsowi - nic nie zastąpi własnego podwórka na wsi. Tylko nie wiem, kiedy ja te ksiązki będe czytać, leżąc na trawie, na razie wszyscy zasuwamy z robotą:) A Keats pisał tak (tłumaczył J. Kasprowicz)
Kto nazbyt długo w mieście był więziony,
Ten w lica niebios spogląda radośnie,
Z serca mu błoga modlitwa wyrośnie,
By iść w nadziemskie, uśmiechnięte strony.
Któż może więcej być zadowolony
Niż człek, co leży na trawie, miłośnie
Zaczytan w książce, mającej o wiośnie
I o miłości najtęskliwsze tony.
W wieczór, wracając, słucha Filomeli
Rozkosznej pieśni, patrzy, jak obłoki
Płynną promiennie po niebios topieli.
Żałuje wówczas, że dzień jasnooki
Tak szybko gaśnie, jakby łzy anielej
Kropla spłynęła w firmament głęboki.
Zrobiło się u nas tak. Trochę zieleniej, mimo codziennych przymrozków po 4 stopnie. Do naszego sklepu z mydłem i powidłem przywieziono fantastyczne miotły po całe siedem złotych za sztukę, więc nabyłam i wczoraj zgarniałam z chodnika pierwsze kwietniowe szelesty:) Nabyłam też bratki. Bratki mamy po 2,50. Kolor mnie skusił - bzowa bajka.
Jeszcze w sobotę rano szklarnia wyglądała tak. Zaczęło się wykańczanie ganeczku I robienie ścieżek w środku. I ostatnie łatanie fragmentów tym, co zostało, bo poliwęglan wykorzystaliśmy chyba do ostatniego kawałeczka. I były takie rozmowy: hej, tu możesz dać ten krzywy, tu będa malwy, zasłonią. Od ulicy daj ten lepszy, bo sąsiedzi będą patrzeć. Wiadomo:)
To jak chcesz mieć te ścieżki? Z poziomicą czy bez? Może być bez poziomicy, kto to będzie patrzył, czy równo. Pomidor będzie patrzył i krzywy wyrośnie. Kot będzie patrzył.
No to jest argument. Z poziomicą dawaj, będziemy mięć spokojniejsze sumienie.
I co? Kot sprawdzał.
W środku zrobiło się z 30 stopni, pierwszy raz w tym roku z krótkim rękawkiem można było pracować.
Tak, jam przyniosła ten taboret, siedziała i podziwiała.
Ziółka przy okazji na zewnatrz przesadziłam.
Podczas gdy ścieżki się robiły z pomoca poziomicy i kota, Kalina siała. Różności na rozsadę. Miły zrobił mi stół roboczy w szklarence, żeby mieć gdzie te różności trzymać. Od południa. Piękny.
Ale jestem zachłanna i nie wszystko się mieści!
W poniedziałek będę siać rzodkiewki, na gruncie i w szklarence. A tu już etapy wykończeniowe. Ścieżeczka do szklarni.
I - TA DAM! Oto jest. Ona jest. Dokonane pracą rąk, postawione, z Bożą pomoca, szklarenka gotowa. Dnia 4 kwietnia to się stało, pod wieczór, gdy kosy śpiewały jak Filomena z wiersza Keatsa. Jeszcze tylko obróbki blacharskie, ale to już po niedzieli.
I nawet godzina dnia jeszcze nam została, żeby pozrębkować gałęzie, przesiać ziemię (Miły zrobił maszynę do przesiewania z siatki z Leroya, obręczy od kół roweru, paska obracającego i silnika od wiertarki. Przesiewa genialnie. A na bogaty wieczór - sok ze swojej brzozy. I tak minęła pierwsza sobota kwietnia.
Tradycyjnie, na koniec więcej kociej celebrytki. Celebrytka w pudełku po butach i na swoim (moim) pałacowym łozu. I w wersji naturalistycznej, na pozimowym trawniku.
Prawda jakie mam stylowe futro z szopim pasem?
Profesjonalnie. Podziwiam :)
OdpowiedzUsuńNam niestety brakuje motywacji do pracy.
Moją motywacją jest wizja swojej sałaty i pomidorów. Uwielbiam😀
UsuńJacy wy pracowici jesteście, obywatelki i obywatele.
OdpowiedzUsuńU mnie w szklarni ciągle zima - roszponka, mizuna i trybułka się panoszą. Ale dobre chęci mnie ogarniają i chyba dziś jakąś rozsadę popełnię.
Nadmienię, że w naszych okolicach miotła, która cię urzekła nazywana jest miotłą czarownicy. :-D
Ja jutro sieję. A nazwa cudna, w sam raz dla Kaliny!
UsuńNo kochana - gratuluję! A twojemu Miłemu to jakieś przepyszne bułeczki się należą ;). Piękna!!! Niech się dobrze sprawuje i wszystko doskonale rośnie. Cieszę się wraz z Wami bo doskonale wiem ile to pracy i funduszy było :D Suuuper!!!
OdpowiedzUsuńNo i zapomniałabym o kocie a przecież też miał swój udział w pracach - dla niego głaski :)
UsuńDziękuję jestem taka zachwycona że tchu brak. Miłego genialnego i cierpliwego uściskam i kota też. Niech wszyscy się cieszą.
UsuńNo ale przecież to miastowi leżą z książką, jak i wczorajszą sobotę przeleżałam rzodkiewkę jedząc z marketu. Czytam Tajemniczy ogród, więc nawet zielono mam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak precyzyjnie wszystko wykonane. Ależ masz męża- nie tylko wszystko potrafi sam zaprojektować i wykonać według żony zachcianek, ale jeszcze różne techniczne wynalazki potrafi zrealizować. Życzę Wam dobrej pogody, udanych realizacji wszystkich planów, no i niech tylko wszystko kiełkuje... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzień dobry :) Zapraszam serdecznie do obserwowania mojego bloga.https://pracowniasielskachata.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń