Nie wiem, ile jest wierszy o różach. Pewnie tyle, ile traw, miliony. Ale kiedy patrzę na moją rozkwitającą Mary Rose, przypomina mi się Rilke w tłumaczeniu Barańczaka. Gdzie to wnętrze może mieć zewnętrzność? I komnata ze snu na koniec. Teraz jest czas dla Królowej Lata, zaczyna się jej panowanie, teraz ten wiersz wybrzmi najpiękniej, a my wejdziemy w komnaty ze snu. Chodźmy:)
Rainer Maria Rilke
Wnętrze róży
Gdzie to wnętrze mieć może
zewnętrzność? Na jaki ból
takie płótno położyć?
Jakie odbiją się w śródziemnym morzu
kontury chmur
wewnątrz tych róż rozwiniętych,
tych obojętnych, patrz:
płatek tak cienko cięty
ciąży ku innym, aż
drżącą dłoń cofasz od luźno leżących.
One same ledwie mogą już
Wstrzymać się; przepełnione
ponad własnych wnętrz koronę,
przelewają się kielichy róż
w dni, co na przekór kwiatom
zamykają się, coraz pełniej stulone,
aż całe lato w komnatę
zbiegnie, w komnatę ze snu.
przeł. Stanisław Barańczak
Lubię róże tak bardzo, że zasadziłabym nimi każdy kątek ogrodu. I pewnie kiedyś tak będzie, na razie gromadzę krzaczki:) Lubię je na pergolach, w przejściach i łukach, żeby wejść w ich cień, schylić głowę, dać się owinąć wszystkim zapachom. Lubię te sekretnie pozwijane, ciasno, w piąstki różowości, angielskie i historyczne. Ale lubię też inne - mam białe Chopiny, kremowe i brzoskiwniowe z sieciówek, kilka czerwonych, złote jak waniliowy krem, białe..
Z różami jest tak, że albo się polubią z naszą ziemią i zostaną, albo nie. Niektóre odeszły, mimo pielęgnowania - fioletowa, żółty austin. Coś nie zagrało, nie spodobało się. Ale inne zostały na lata i są coraz piękniejsze. Najwięcej różowych. A Mary Rose przy furtce jest ze mną od początku. Nasza domowa Królowa.
A to taki różany dzikus, idealny na łuki - wygląda jak róża dzika, ma jedną warstwę płatków, pachnie pięknie, jest biała i rośnie jak szalona. Nie znam jej nazwy, dostałam ją, ale polubiliśmy się od razu. Muszę jej robić fryzjera dwa razy do roku, tak mocno wybijają pędy w górę. Zresztą sami zobaczcie, przyrost ledwie dwumiesięczny wygląda tak:
Jak już jesteśmy przy zakątkach i komnatach, to północny zakątek ogrodu wygląda teraz tak:
A południowo - wschodni tak:
A w szklarni dalej gorąca atmosfera i kto pierwszy ten wyższy, lepszy i zawiąże więcej kwiatów. Pędzelkuję bakłażany, ale zauważyłam, że chyba są samopylne, bo zawiązał się nawet niepędzelkowany. I jedne mają kwiaty białe, inne fioletowe. Czy to znaczy, że posiałam dwa kolory? Zobaczę jak będą owoce, już sama nie pamiętam, co siałam.
Jeszcze nie obcinam dolnych liści, czasem tylko jakiś marny, ale jak się zawiążą pomidorki, to trochę oczyścimy dół, bo się robi gęstwina. Ale poszły już na sznurki, dostały trzecią podkarmkę z gnojówki i kwitnie już drugie piętro. Pracujemy wszyscy dzielnie, i kot też:) Pomidory mają podlewanie kropelkowe, a brzegiem podsadziłam je aksamitkami i bazylią. Mięta i inne cuda same wyrosły.
A wczoraj był deszcz i grad - lało jak w wierszu Gałczyńskiego.
Ech, hałasuje deszcz, trawa deszczowi rada!
Szczęśliwy, szczęśliwy deszcz, że się może wypadać!
Czytając Twojego bloga można zapomieć o wszystkich "niedogodnościach" dzisiejszej sytuacji, o problemach i kłopotach. czuje, że zaczynam na świat patrzeć Twoimi oczami. Kalino, a gdzie znajdę Twoje wiersze? Przecież nie powiesz, że nie piszesz. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiszę:) ale nie mam swojej strony z wierszami, może kiedyś zrobię:) A tomiki poetyckie już chyba dawno się wyprzedały, parę lat minęło:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń