Od wczoraj padało, padało całą noc, rzęsiście, mocno, błogosławionym deszczem, wymodlonym chyba przez wszystkich. Ilość wody, która spadła z nieba jest oszałamiająca. A dzisiaj przeszły jeszcze deszczowe epizody, a na koniec nastała perłowa cisza.
Kiedy byłam mała, taką pogodę jak dziś nazywałam perłową i tak mi zostało. Chodzi o kolor nieba i oniryczną, senną mgłę. Niebo jest szarosrebrne, zasnute matową barwą płóciennej koszuli, schnącej na wietrze. Jest cisza, bezwietrzna, pełna tylko głosów ptaków, Z lasu nawołują wilgi i kosy, wszystko ocieka deszczem, uginają się gałęzie, trawy, świat nasycił się jak wielka gąbka. Słońce wysuwało nos nieśmiało, niechętnie, rozleniwione chyba tyloma godzinami drzemki na szarych pierzynkach. Ale w końcu zalśniły ametysty szałwi, szmaragdowe kolczyki młodych jabłek i rozperlona koniczyna.
Warzywnik po deszczu migoce jak mój prywatny skarbiec. Można podjadać juz poziomki i truskawki, posiałam je po bokach i łatwo sięgnąć ze zrębkowej ścieżki. Koty ruszyły ze mną na obchód, naturalnie.
Ale warzywny, skromny dwór to nic w porównaniu z Jej Wysokością Różą.
Zakwitły róże Davida Austina, mam chyba ze cztery odmiany angielskie, The PIlgrim, czyli Auswalker, to te białokremowe, z ciemniejszym, sorbetowym środkiem, oszałamiająco cudna Ausbord, bladoróżowa, bardzo pełna, ma ponad sto płatków, trzecia to Charming Apricot, czwarta Quin of Sweden, Austiger. Są kapryśne, sadzonki miały certyfikat, ale warto. Różnią się ogromnie od "zwykłych:, nieszkółkowych róż, Zapachem, wyglądem, jakąś taką bajkową magią jak ze starych ilustracji.
Według mnie najpiękniej pachnie Auswalker - w duecie z jaśminem są olfaktorycznym poematem:)
Skoro wiecie, jak jest w ogrodzie, to teraz łąki. Zdjęcia robiłam jeszcze przed deszczem, było sucho, wiatr ganiał obłoki, a skoszona trawa pachniała wniebogłosy, kusząc przeczuciem wakacji. Kwitnie dziki szczaw, kwitnie lepnica, mydlnica, koniczyna, przytulia. A świerszcze jak filharmonicy berlińscy.
Na koniec końcowoszkolnoroczne refleksje z pustej klasy.
Sprawdzałam jeszcze ostatnie zeszyty literackie, w lutym dałam moim czwartoklasistom wyzwanie, mieli pisać po dwie prace miesięcznie, dodatkowo, oprócz normalnie zadawanych prac. Na trzydziestkę piętnastu ukończyło wyzwanie, a reszta napisała przynajmniej pięc.
Jestem z nich ogromnie dumna.
Niektórzy rozpisywali się na dziewięc stron, inni pisali krótkie formy, ale zachwycili mnie wyobraźnią, determinacja i poczuciem humoru.W nagrode dostaną książki.
Patrzę na ostatnie zeszyty w pustej klasie, przed lekcjami z czułością.
Niech piszą.
Niech się bawią, wymyślając swoje wieloświaty. Nawet takie z Mietkiem i SuperMarchwią. Zwłaszcza takie, prawda?:)
Minn, jak ja bym chciała do Ciebie na wakacje...
OdpowiedzUsuńJedź jedź! Znów pojedziemy na żubry :)
UsuńKiedyś na pewno!
UsuńTeż tęsknię za wami. Pewnie u was do przodu lato i już wszystko dojrzalsze.
OdpowiedzUsuń**Perłowa pogoda,**rozperlona koniczyna**....-piękne deszczowe metafory...
OdpowiedzUsuńDla jednych krople deszczu,dla innych **perły*..
I znów uśmiecham się do kolejnego postu,choć słowo post jakoś tu nie pasuje ,jest zbyt zwyczajne i pospolite.
To ponownie naczarowany ,elfowy,kalinowy felieton.
A propos kropli...-cytat z *Lata leśnych ludzi* Rodziewiczówny.
*****Wierz mi, z życiem jak z kroplą wody. Weź ją pod mikroskop: będzie stekiem wstrętnych, pożerających się i pożeranych, ginących i rodzących się potworów; spójrz na nią przez słońce: zobaczysz tęczę i brylant. Wszystko zależy od sposobu traktowania, od punktu widzenia. Być dobrym, to tylko patrzeć na wszystko przez słońce.****
Dużo słońca życzę i pozdrawiam.
Cuda natury, morza cudów - ze szkółek, z łąki, z warzywnika, w dziecięcej wyobraźni i na niebie - lubię ten świat opowiedziany Twoimi oczami. I kaskada róż - wspaniała!
OdpowiedzUsuń