Leśmianiejemy razem z majem, schodzimy w głąb zieleni, zostawiając za sobą złote gwiazdy mleczy i dzwonki kaczeńców. Tu, w zielonej katedrze maja rozbrzmiewa inna muzyka, nie ma wesołych czyneli, kolorowych wstążek, śmiechów i furkotu kwietniowych, pstrokatych błazenków wiosny. Zielenie są uroczyste, jak zamyślenia między filarami ze szmaragdów i malachitu. Fiolety i biel są jak echa baśni o zagubionych w ciemnym lesie dzieciach. Coraz głębiej, coraz dalej, rozszerzają się źrenice, ściszamy szepty, słuchamy swoich kroków. Zielone królestwo przyjmuje nas w ramiona i nie odda łatwo, a już na pewno nie takich samych, jakimi weszliśmy.
Białe niezapominajki przy omszałym, wiklinowym płotku. Zieleń ich liści jest grynszpanowa, mroczna, pełna rozemglenia. Mogę na nie patrzeć i patrzeć, są jak muśnięcia bożego pędzla, jak obraz malowany akwarelą. Tymczasem paprocie robią takie cuda.
Moment, gdy się rozwijają jest cudem. Ściśnięte jak piąstki dzieci, nagle stają się pióropuszami, eksplozją fantastycznych kształtów, secesją wiosny. Chcę liście paproci i leśne kwiaty użyć do dekoracji weselnego stołu Elfa i Dużego - dla mnie to spełnienie marzeń o subtelności cichej i niekrzykliwej, a przepięknej.
Do nienatrętnych piękności maja dołącza miesięcznica - taka delikatna, że więdnie w słońcu, najwspanialej wygląda w pochmurnych porankach, w zamglonym wieczorze, okryta rosą. Biskupie tulipany już w odwrocie, ostatnie błyski fioletu.
Ale królewską para ogrodów jest teraz konwalia i bez, w asyście dam dworu - kokoryczy.
Blake, Księga Thel
Konwalia, swe tchnienie kryjąca w trawie niskiej,
Odpowiedziała ślicznej Panience, mówiąc:
Jam ziele wodne,
Ja jestem bardzo mała, lubię mieszkać w niskich dolinach,
Tak wiotka, że motyl złocisty ledwie zdoła
przysiąść na mej głowie.
Jednak mam odwiedziny niebiańskie —
Ten, co wszystko wita swym uśmiechem,
Zstępuje w dolinę — co ranka pochyla dłoń nade mną.
Mówi: raduj się, trawo niska, kwiecie konwalii nowo
narodzony,
Łagodna mieszkanko milczących bezdroży, najcichszych
strumieni,
Ty będziesz w światło odziana, karmiona manną świtu,
Aż letni żar roztopi cię pośród strumieni i źródeł,
byś rozkwitła w dolinach wieczystych.
Ale nie wiem, czy zdążę. Dlatego zostawię wam choć na chwilę bzy i opowieść o zstępowaniu w głąb majowej zieleni. Nie omijajcie, pozwólcie się zauroczyć baśniom.
Leśmianiejemy...?:) Genialne... Kaducznie mi się ten nowy twór (nie mylić z nowotworem) podoba...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję, nie wiedziałam, jak to nazwać, więc tak wyszło, bo to najbliższe temu, co się czuję. Czasem słów brak:)
OdpowiedzUsuńKalinko, zaczarowałaś mnie i zaleśmianiłaś. Od dziś moje marzenia mają kolor grynszpanowy.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię te paprociowe cudne ślimaczki :))
OdpowiedzUsuńTe ślimaczki- pastorały młodych paproci są jadalne i można je przyrządzać np. z omletem.
UsuńLubię baśnie i paprocie.:) Ostatnie dni spędziłam właśnie w podobnym świecie, w miejscu niezwykłym i zupełnie innym czasie.
OdpowiedzUsuńWarto czasem pobyć bliżej przyrody i czerpiąc z natury, budować swoje człowieczeństwo.
Pozdrawiam serdecznie:)
Najbardziej lubię bzy i konwalie. To zapach maja właśnie. Nic tak nie pachnie, nawet lilie królewskie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj po zmroku wracaliśmy z Miłym ze spaceru i zasłuchaliśmy się w słowika, na skraju brzozowego zagajnika, obok żabiego ługa i bzów. Poczułam się jak Cesarz Andersena:))
OdpowiedzUsuńBardziej prozaiczna jestem. Słowik zawsze kojarzy mi się z tym, który o dziewiątej miał być na kolacji, ale szedł piechotą:)))
OdpowiedzUsuńBzy witają mnie swym zapachem jak tylko wysiądę z samochodu przed bramą i odprowadzają w głąb ogrodu. Jednak już bliżej drzwi domu przejmują mnie konwalie i staję i wącham, i wącham, i wącham, aż mi torba zaczyna ciężyć na ramieniu i dopiero ruszam dalej do drzwi. Uwielbiam maj.
OdpowiedzUsuńZa neologizm "leśmianiejemy" - szapo ba :-)) ale co to znaczy - " zieleń grynszpanowa " ? please ? Ania B.
OdpowiedzUsuńTo taki odcień, jaki przybiera miedź jak jest stara, coś tam się utlenia, nie jestem chemikiem, to nie wiem, ale wygląda bajkowo- niebieskozielono, szafirowoturkusowo, zarazem srebrzyście, szmaragdowo i pojęcia nie wiem jeszcze jak. Ale odcień jest cudny. Jak dachy starych pałaców czy zamków, takie niebieskozielone.
UsuńDzień dobry Kalino :)
OdpowiedzUsuńPosmakowałam twoich barwnych słów, majowych wzruszeń nad radością rozkwitającej wiosny...Wstąpiłam wraz z Tobą do Kwitnącej Marzeniami Krainy którą dobrze znam...:)
Pozdrawiam :)
Dzień dobry na zielono:) Witaj w Kalinowie:)
Usuń