29 maja 2015

O kochaniu latarni, dzwonkach, paprociach, gościach i obrączkach.

Szósta rano, miejscowy spożywczak, przede mną w kolejce starsza pani tak urocza, że od razu mam uśmiech od ucha do ucha. Strój bardzo niezobowiązujący, jakiś fioletowy dresik górą, jakieś pumpki dołem, adidasy, opaska na nastroszonych siwych włosach, okulary ze zwisającymi po bokach twarzy łańcuszkami, głos dziarski, domagający się paróweczek. I ta torba, w której zakochuję się od razu - Kochajmy morskie latarnie!- głosi napis. Jestem za, jak najbardziej. Kochajmy! Pakuję bułki na śniadanie dla chłopaków, selery, ser, jadę do domu z tym uczuciem pogody, które pojawia się, gdy nowy dzień sprawi mi przyjemną niespodziankę.



W ogrodzie rozkwitły dzwonki i orliki i takie dziwne, fioletowe cosie z żółtym środeczkiem, których nazwy nigdy nie mogę zapamiętać. Dla mnie to znak, że wiosna staje się już stateczną białogłową, a nie łąkową podfruwajką. Paprocie po deszczach są takie, że człowiek za dinozaurami się rozgląda, bo może to jura czy kreda. Przyleciała pierwsza część rodziny z dalekiego kraju, Kalinowo zaczyna tętnić gośćmi powoli. Już niedługo, już wkrótce...troszkę ponad miesiąc do weseliska. Prace podwórzowo - ogrodowo - domowe ruszyły pełną parą, odbywa się malowanie, sprzątanie i remontowanie. Między filiżankami w maleńkim pudełeczku czekają obrączki. A tu trzeba pomidory podwiązywać, lewkonie wąchać - wczoraj Średniak niuchał na kolanach tę różową słodycz i oznajmił, że lewkonia pachnie jak ciasto. Na tarasie pojawił się stół z niebieską ceratką, znak, że nadszedł czas na popijanie porannej herbatki i popołudniowych kompotów na dworze. Dużemu zaczyna się sesja. Pies sąsiadów ukradł mi zuchwale ze szklarni plastikową doniczkę i dokonał dzieła zniszczenia z pasją mistrza, zostawiając smutne szczątki między piwoniami. A w ogóle zapowiada się urodzaj, gruszek zatrzęsienie, czereśni też, poziomki i truskawki jak piana, całe w kwiatach. Są już zielone porzeczki, na ogrodzie ogórki i kartofle wyrosły ślicznie, trzeba pielić po niedzieli bo zielsko jak las. I tak się toczy dzień za dniem. Jakby co, pamiętajcie o latarniach i pogodzie ducha:)


6 komentarzy:

  1. Łąkowa podfruwajka - cudne. :))
    Z jednej strony obraczki, z drugiej chwasty - ot życie. ;))
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie, życie, piękności:) Dajemy radę, choć zielsko mocno zakasało rękawy, by wygrać ten mecz:)

      Usuń
  2. Tak pamiętajmy o morskich latarniach , na przekór temu co naś gniecie i przytłacza :))
    Wczoraj pod wieczór wzięłam kijki , fotoaparat i z braku latarni morskich ,do których ode mnie bardzo daleko , fotografowałam akacje ,które niestety się już sypią . W wieczornym słońcu usiłowały udawać złotokapy i nawet trochę się im to udało :))) Między ich gałęzie wciskał swoje pycho księżyc i tym sposobem mam zdjęcia księżycowych akacji ,co to udają złotokapy :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna, bardzo aniowata latarnia :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne takie miłe rozpoczęcie dnia, gdy umiemy zauważać i cieszyć się z drobiazgów :)
    Zielsko rośnie na potęgę, u mnie w nierównej walce, na razie to ono wygrywa ;))
    Niebieski kwiatuszek to Trzykrotka Wirginijska .
    Powodzenia w egzaminach dla Dużego, moja córa pomalutku kończy sesję, jeszcze jeden egzamin w poniedziałek..... oby ostatni w tym semestrze ;))
    Pozdrawiam cieplutko, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło wszystko płynie swoim rytmem... Ku Wielkiemu Dniu. Latarnia też mi się skojarzyła z kapitanem Jimem:)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)