Na sobotnim ryneczku pusto, tylko miły, nieco zagubiony rolnik sprzedawał kwiaty, pomidory i rozsadę warzyw. Przyciągnęły mnie wysokie, złociste jak słońce pierwiosnki - przy okazji wdałam się w pogawędkę. Coś, co wygląda na żółte rumianki. Nie wie, co to jest. Żona wie. A to mrozoodporne? A chren, ja nie wiem, żona wie. Ale to rumianki? Musi rumianki. A może nie rumianki? Może i nie. Trzeba by żony zapytać. Kupuję też od niego bratki, żółciutkie, z oczkiem. Zakwitną pani na drugi rok jeszcze, bo to tegoroczne. Wszystko pakujemy do wiklinowego kosza na rowerze, rozstajemy się pogodnie we mgle poranka, uśmiecham się do tej wszechwiedzy żony i jadę zakosami, między stareńkimi chatkami, śpiącymi jeszcze o tej siódmej rano. Mgła unosi się, prześwituje błękitem i słońcem. Pachnąca gałąź wiśni paca mnie w głowę, gdy schylam się, przejeżdżając przy płocie.
Wiosna jest teraz wszędzie, jak naskórek świata, przenika każdy oddech, każde skrzypnięcie koła roweru. Koguty pieją, bociany klekoczą, z ogrodów zapach ziemi po deszczu. Pierwiosnki, migdałki, wiśnie. Chwała wiśniom! Jak biała piana, nad trawą pełną mleczy. Wczoraj składaliśmy deski, złapał nas deszcz ale przeszedł szybko. W domu mama upiekła ciasto z kruszonką i wiśniami, jak smakowała po tej pracy i deszczu...
Rano mogłam już ze szklarenki naciąć sobie rzeżuchy i szczypioru, rzodkiewka i sałata wschodzą pięknie, posiana młoda trawa wokoło też.
Ciągnie mnie na dwór, nieustannie. Grabię, pielę, podlewam, głaszczę szyje tulipanów, staram się nie przegapić otwierania się bzu. Bo mirabelki już przekwitły, są tylko zielonobrązową chmurą. Jabłonie i grusze w pąkach, a czas wiśni trwa w najlepsze. Ale ja czekam na bzy - bo kiedy bzy zakwitną, świat staje się na kilka dni jednym wielkim ogrodem. Za natargany, mokry, bzowy bukiet oddałabym wszystkie pierwiosnki:)
11 maja wychodzi mój i Średniego tomik, będzie nosił tytuł "Droga do domu". Jestem szczęśliwa a jednocześnie łapie mnie taki egzystencjalny, hrabalowy, nostalgiczny smuteczek. Coś zamykam tym kolejnym tomikiem, taki długi i trudny czas, w którym odchodzili moi najbliżsi i wszystko określało się na nowo. Ale co miało być napisane zostało napisane, jest kolejna wiosna i nowe wiśnie, prawda?
I słuchamy Leszka Długosza.
Gratuluję wydania tomika :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że będzie wspaniały. Cudnie piszesz, dzisiejszy post przeczytałam z prawdziwą przyjemnością :)
Wiosna to wyjątkowa pora roku, wszystko się budzi do życia i wszystkie zmysły też :)
Ach.... odnośnie żółtego, podobnego do rumianka kwiatuszka, to najprawdopodobniej Omieg wschodni, śliczne złociste słoneczko, rozrastające się w dorodne kępy :)
UsuńPrzyjrzałam się, ale trochę inne sa liście, bardziej pierzaste. Wygląda mi na złocień, o taki: http://static.swiatkwiatow.pl/user_galeria/201107/duze/argyranthemum-frutescens-zlocien-krzewiasty_5401310499589.jpg
UsuńAle zobaczymy jak rozkwitną:)
Wiśnie za mym płotem i ich pięknym hanami niestety już bledną. Na szczęście zdążyłam uchwycić i pokazać u siebie. A bez cały w pąkach i lada chwila wybuchnie i zaleje świat boskim zapachem. Do tego konwalie ze swoimi pączuszkami wyszły już spomiędzy listków. Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńa ja od dwóch tygodni chora i ani wiśni ani bzów, dobrze, że mogę zobaczyć piękny świat na Twoich zdjęciach Małgosia
OdpowiedzUsuń