Należę do ludzi, którzy nieuleczalnie wierzą w marzenia. Jestem gotowa przekopać hałdy ziemi, bo oczyma duszy widzę tam kwietnik i malwy. Nie jest problemem dla mnie skrobać i malować starą ławkę, bo wyobraziłam sobie na niej namalowane róże i siebie, popijającą kompot z rabarbaru. Nie przeszkadza mi, że będzie długo i trudno, widzę szczęśliwy koniec i wcale mi potem nie przechodzi, gdy już dostanę, czego pragnęłam. Las posadzony na naszym ugorze przez Miłego i mnie już szumi brzozami, bukami, modrzewiami i sosnami. Chciałam mieć swoje kukułki i gołębie grzywacze, szpaki i kosy, i oto są. Widziałam naręcza bzu na stole, gąszcz drzew wokoło, stary sad i nadchodzą, krok po kroczku, upragnione. Czasem jednak spełnianie marzeń napotyka pewne trudności;) Kiedyś marzyliśmy, że nadejdzie czas, gdy Duży usiądzie z nami przy stole. Zawsze był tak energicznym i żywotnym dzieckiem, że spędzenie minuty w pozycji siedzącej i jeszcze jedzenie przy tym, było ponad jego siły. Nadejdzie czas, gdy urośnie, uspokoi się i usiądzie, marzyliśmy. Cóż, teraz, po dwudziestu latach, często słyszę: już, już, tylko skończę rysować oko! (Powstaje arcydzieło portretowe).
Ewentualnie: już, tylko prezentację o Platonie. Tylko skończę grać. Moment, akurat gitarę stroję. Obrabiam zdjęcia. Albo, najczęściej - nie jestem głodny, dzięki.
Tak więc marzenie o nieśpiesznym posiłku pod starą jabłonią w otoczeniu kompletnego wianuszka dzieci ciągle jeszcze czeka na swój czas. Na szczęście moje marzenia są malutkie i jasne. Jest kochana rodzina, dom, kukułki i brzozy. Róże i sny. Ale nie wszyscy tak mają.
Dzisiaj proszę o pomoc w spełnieniu czyjegoś marzenia. Ludzi, którzy marzą o tym, by pewien maluch mógł być sprawny. Jego rodzice zginęli w wypadku, w którym on sam został bardzo poszkodowany. Historię Dawidka przeczytacie TU. Jeśli ktoś może pomóc w spełnieniu marzenia, bardzo proszę w imieniu ludzi, których znam i którym głęboko współczuję. Ten maluch już nie ma taty i mamy. Nie napisze nikomu laurki na 26 maja, nawet jedną łapką. Pomóżmy, by miał sprawne dwie. Choć tyle.
Historia Dawidka wzruszyła mnie do łez.. Może dlatego, że mam tę pewność, że jest prawdziwa. Na stronie, przy okazji wysyłania pieniążków, jest możliwość przesłania widomości, słów otuchy, wsparcia..
OdpowiedzUsuńZrobione. Trzymam kciuki za malucha. Moje trzymanie pomaga już jednemu nowotworowemu, więc może i teraz się uda.
OdpowiedzUsuńKinga
Dziękuję, bardzo.
Usuńjuż, wysłane...
UsuńJesteś wielka, Kalino!
ściskam serdecznie, a za Maluszka trzymam kciuki!
Ja też pomogę ! E.K
OdpowiedzUsuńZebrano 58 522 zł (100.9%) , cel zakończony! I jak tu nie wierzyć w marzenia? Dziękuję wszystkim w imieniu Dawidka i Macierzanki...
UsuńDzisiaj jest taki dzień, że znowu wierzę w drugiego człowieka, dziekuje za okazane serce
OdpowiedzUsuńKalino jesteś wielka!
OdpowiedzUsuń