Zdjęcie, którego nie zdążyłam zrobić dzisiaj, gdy jechałam moim czerwonym rowerem, w strugach deszczu: staruszka w fioletowej kurtce, wspierając się o drewnianej lasce, idzie swoim podwórzem, między kępami kwitnących bzów, starszych od niej samej.
Kolejne. Ślimak, pełznący wytrwale po puszce red bulla na polnej drodze.
Leżąca w kałuży gałązka czeremchy, gałęzie brzóz odbijają się w wodzie alternatywnym, postawionym na głowie wszechświatem.
Dzieci w czerwonych kurteczkach między biedrzeńcami, sójka na bramie cerkwi.
Dom, którego już nie ma, a który miał takie drzwi, którymi przechodziłoby się do Narnii.
Kondukt, idący na cmentarz między sosnami, a pod jednym z pni, nic sobie nie robiąc z ludzi i ich żałobnego śpiewu, wiewiórka, zajęta szukaniem czegoś w trawie.
Szare, zadziwione życiem oczy trzymiesięcznej Ady, która siostra unosi do policzka.
Bizantyjski splendor bzów nad odrapaną, zieloną furtką mamy, ociekających deszczem.
Starzy ludzie na drewnianej ławce, pod domkiem, którego dach zapada się w środku, u ich stóp rudy pies, z głową wspartą na łapach.
Drewniana kładka do skitu pustelnika Gabriela.
Poziomki pod Hajdukowszczyzną.
Zamykam oczy i zapisuję w pamięci, tak, jakby to miało moc, która ochroni całą tę kruchość. Jak piekne są te rzeczy małe, które stają twarzą w twarz z wielkim nic, mając tylko cztery kolce do obrony przed całym światem. Dawidowie codzienności przeciw Goliatom przemijania. Bzy i zgarbione plecy staruszek. Oczy dzieci i łapki kota. Lipa dziadziusiów. Niezapominajki przy kaczym dołku. Tata z wędką nad brzegiem Lety. Szydełkowa firanka mamy. Świece, zapalane w ciemności.
Trochę zdjęć na szczęście udało mi się zrobić. Teraz te zrobione i niezrobione mogę oglądać i z całej siły pamiętać.
A to fragmenty pięknego filmu o Podlasiu, o którym pisała już Jagoda, też po to, by pamiętać.
Wszyscy tak mamy.
OdpowiedzUsuńJa mam w głowie całe foldery nie-zrobionych-zdjęć. O zrobionych zapominam ;)
Te niezrobione są lepsze:)
OdpowiedzUsuńTo tak jak nienapisane książki:)
UsuńPiękny ten film (na zwiastunach przynajmniej). Szkoda, że tak późno się dowiedziałam i przegapiłam kilka pokazów w Poznaniu (a na najbliższy nie dam rady). Z jednej strony radość wielka, że w końcu słyszy się więcej o Podlasiu, dużo akcji promocyjnych jest, nowych stron internetowych (jedną z nich współtworzyłam zresztą i wtedy poznałam Podlasie chociaż wirtualnie)... Z drugiej strony strach, czy nie zniszczy to magii tego miejsca? Czy jeśli rzeczywiście zjadą tam turyści, to nadal będzie ten sam świat?
OdpowiedzUsuń