- Popatrz, mamo, jakiego mam fajnego boba! - cieszy się Mały, wyciągając do mnie umorusaną łapkę z różowym ziarnem.
Też mam "boby". Cudne, całą misę przyniosłam, a zagon ledwie napoczęty. Bób wyrósł nam w tym roku w dwóch odmianach, polecanych przez Kasię Bellingham, zielony Windsor i różowy bardzo śliczny vintage - Karmazyn. Wyrósł pięknie, kusi oczy i podniebienia, bo dla mnie Bób jest jednym z warzyw doskonałych.
Już samo obieranie bobu to ceremonia - każdy strąk ma w środku jedwabistą wyściółkę, król by się takiego leża nie powstydził, windsorowie marzyliby o takich piernatach, satyna i jedwab, chłodne, śliskie, otulające owalne nasiona. Te różowe i pistacjowe pięknotki mają całe mnóstwo odżywczych właściwości, kształt idealny, kolor wytworny, w Bożej szkatule cudów stworzenia są jednymi z piękniejszych klejnotów.
Z bobu można robić cokolwiek. Humus. Kotlety. Pasztet. Jeść go podgotowanym, jak cukierki. Niżej wrzucam moje ulubione linki do przepisów:) Jak jeść bób?
Jako kopytka.
Z cukinią i mozzarellą.
Na tarcie.
Habas a Catalana.
Z kurkami...
Oprócz bobu w sierpniu czaruje lawenda. Od dawna nie miałam tylu motylich gości w ogrodzie, o trzmielach nie wspominając. Motyle są śliczne, głównie rusałki i dostojki, ale całkiem sporo przylatuje cytrynków, a nawet pazie królowej. Królewsko więc u nas, brzęcząco, gorąco i bardzo letnio. Cały czas podśpiewuje mi się pod nosem: czego chcesz od nas Panie, za Twe hojne dary...
Przekonałaś mnie Kalino abym polubiła bób , dotychczas uważałam go za warzywo plebejskie ale po tak pięknym opisie będę go jadła z apetytem. Toć to królewskie warzywo. Od dziś I love Bób .Małgosia
OdpowiedzUsuńPs . z nogą lepiej.
To pewnie kwestia spojrzenia - bardzo lubię jarzyny i oprócz wrażeń smakowych te estetyczne. Zawsze wzrusza mnie ta harmonia, że Bóg stwarza rzeczy zarazem piękne i pożyteczne:)
UsuńPiękny poetycki opis strąka bobu Kalino :))
OdpowiedzUsuńJa znam bób od prozaicznej strony. 40 lat temu obierałam bób zarobkowo. Moja rodzina mieszkała nad zalewem Wiślanym, w okolicach Tolkmicka, gdzie znajdował sie zakład przetwórstwa bobu. Dużo ludzi miało podpisane kontrakty na uprawę, moi kuzynostwo także. Pomagałam im w zrywaniu i w łuskaniu, bo odstawiało się bób już wyłuskany. Łuskałam także u innych gospodarzy żeby sobie zarobić. Dlatego moja prawda o bobie jest taka że, jego pioruńsko twarde strąki strasznie plamią dłonie, które potwornie bolą po takiej pracy ;))
Twoja prawda o bobie ładniejsza :))))
Nasz zagonek bobu jest skromny, nawet dziecko by się nie zmęczyło, łuskając, zresztą, dzisiejszym dzieciom przydałoby się częściej kontaktować z jedzeniem sensualnie - dotknąć, wykopać, pobrudzić sobie ręce, obrać...Ciekawe czy dzisiaj ten zakład bobowy istnieje i ludzie nadal hurtowo uprawiają bób?
UsuńBób bardzo lubię, jednak nie miałam pojęcia , ze jest różowy :)))
OdpowiedzUsuńJa też nie, dopiero czytanie wpisu Kasi mi to uświadomiło, więc nabyłam go czym prędzej:)
UsuńI ja bardzo lubię boba :-) .Można go tak różnorodnie podawać. A wyjadasz te najmniejsze ziarenka na surowo podczas wyłuskiwania ? Mniamć. Ja w tym roku nie mam sumienie ścinać lawendy.Zaledwie kilka gałązek podkradłam owadom. Niewiarygodne ile tego może się zlecieć do kilku krzaczków. Zaplanowałam nasadzić jej dużo więcej w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńTeż masz taki owadzi - motylowy - pszczeli rok, Maszko? Ja to samo, lawendy ledwie uszczknęłam, bo powstała na niej cała jadłodajnia. Będe wyjadac te małe ziarenka, nie wiedziałam o ich podjadaniu:)
UsuńW pierwszym momencie myślałam, że to pisanki. Taki kolorowy i odświętny. :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bób to największy celebryta fasolowej rodziny:)
UsuńLato nie szczędzi swoich darów...
OdpowiedzUsuńZobacz, Basiu, czy to nie szczęście, sobie to uzmysłowić? Idę na warzywniak i mam przed sobą cały wybór obiadowy. Ziemniaczki z koperkiem i fasolka? Bardzo proszę. Może pomidory dzisiaj i botwina? Pieczone buraki? Cebula? Bób z jarmużem? Na wyciągnięcie ręki. Z tych paczuszek nasion, taka hojność:)
UsuńU nas lawenda już przekwitła i trzmiele musiały się przenieść na inne rośliny
OdpowiedzUsuńU nas troche później wszystko, ludzie jeszcze na jagody chodzą^^ A lawenda w pełni. Własnie rozkwitają floksy:)
UsuńPięknie napisane. Bób należy do moich ulubionych potraw. Ale najlepszy jest sam - ugotowany z koprem i lekko osolony. :) Zawsze fascynowały mnie jego kwiaty - białe z czarnymi plamkami - dosyć nietypowym kolorem na kwiatach.
OdpowiedzUsuńLawendę też lubię za jej zapach i kolor.
Mnie się te jego kwiaty zawsze kojarza z owadami, jakimiś motylami czy ćmami, co obsiadły stadkiem łodygi. Jest dziwny, inny niz reszta warzw, taki wyniosły^^
UsuńNasz bób (Karmazyn) zjadły ślimaki. Trudno... Fanką bobu byłam, jestem i będę, a Twój opis uzmysłowił mi jego wyjątkową urodę, czego nie dostrzegałam, zachwycając się tylko smakiem ;)
OdpowiedzUsuńJa często jem oczyma, Inkwi:) A ślimaki jakos nas omijają. Nie wiem, czemu. Mszyce były, ale znikły same. Może za sucho im było:)
UsuńBobu w tym roku nie siałam, ale pewnikiem zjadłyby go mszyce, bo inwazja była mszyc.
OdpowiedzUsuńUwielbia go głównie mój mąż.
Lawendowy syrop jest genialny :)
Uściski ślę
Proszę o przepis na lawendowy syrop by jolanda:))) Bardzo chętnie zrobię!
UsuńPiękne dary lata :)
OdpowiedzUsuńU mnie już dawno po bobie ani śladu na rabacie. Ale pyszny był. I również Windsor oraz Karmazyn :)
OdpowiedzUsuń