19 sierpnia 2015

O odchodzeniu lata

Właśnie spokojnie i po cichu nadeszła ta pora, kiedy lato zaczyna pakować czarodziejskie kufry. Zdałam sobie z tego sprawę rano, wychodząc na taras i ze zdumieniem odkrywając, że jest zimno.  Pierwszy raz od bardzo dawna musiałam wciągnąć sweter. Pierwszy raz wieczorem wyciągnęłam szufladę rzeźbionej komody i wydobyłam wełniane skarpety. Nagle zaczęłam myśleć o tym, że dobrze byłoby rozpalić takie wielkie ognisko i pośpiewać przy gitarze. Noc wygwieżdżona nieziemsko, niebo sklarowane jak kryształ. W dzień na schnącym przymiotnie i nawłoci pajęczyny. W lesie wrzosy, archipelagi wrzosowych wysp. Liście pomidorów schną i skręcają się w brzydkich plamach. Zebrałam nasiona sałaty, wykopaliśmy ostatnią partię kartofli. Za kilka dni wracam do pracy i te ostatnie dni mają smak jeżyn i konfitur z dzikiej róży z antonówkami.

Przypatruję się wypalonemu suszą i upałami ogrodowi z poczuciem zrezygnowanego spokoju. Nic na to nie poradzę. Aronie, jagody kamczackie, borówki - wszystko wyschło. Pachnący groszek i róże, japońskie zawilce, hortensje, maki, nawet ziołowy ogródek. Odleciały bociany, na polach rżysko. Jakby zamknęły się ostatnie kartki niefrasobliwej, letniej powieści o okładkach z zieleni i złota, z poziomką w herbie. Nadszedł czas zimnych nocy, jasnych gwiazd, błękitu, późnego złota jałowców, wiatrów i cykorii. I dobrze mi z tym, łatwiej zamknąć tę książkę, gdy doczytała się sama do końca, gdy to, co miało ucichnąć ucichło i zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Lato spakowało pierwszy kufer.  Jeszcze co prawda trochę tych bagaży mu do spakowania zostało, tych zielonych sukienek, szafirowych szali, złotych kolczyków, maków we włosach,  hamaków, plażowych piłek, poziomek i świerszczy. Ale to tylko kwestia czasu, gdy owinięta śliwkową, wełnianą chustą stanie w naszych drzwiach ona, melancholijna pora, oczu oczarowanie, w bagriec i zołoto odietyje liesa...

Jakby co, to nasze kosze na grzyby już czekają, jarzębinowy i wrzosowy bukiet wylądował w zielonym dzbanie, a szuflada z wełnianymi skarpetami została otwarta. Czekamy spokojnie,  tu, w Kalinowie.

"Coś mu mówiło, że coś się kończy. Nie świat. Tylko lato. Będą jeszcze inne lata, ale nie będzie już takiego jak to. Już nigdy."

T.Pratchett

13 komentarzy:

  1. oj, jeszcze nie... to tylko u nas, przez tę suszę.
    A ja od czerwca zbieram zdjęcia do posta pt. "nigdy już nie będzie takiego lata"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bociany powinny odlecieć na Bartłomieja, bo na Bartłomieja Apostoła bocian do drogi dzieci woła:) Tak, przez suszę wcześniej brzozy włożyły złote sukienki. A jak deszczu nie będzie, to grzybów też nie. Jestem bardzo ciekawa twego letniego posta, Megi, już się nie mogę doczekać!

      Usuń
  2. Lato pisze piękne poematy Twoimi rękoma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem małym kronikarzem całego królewskiego rodu pór roku:) Do usług mojej monarchii marzeń:)

      Usuń
  3. Pamiętam jak wieele lat temu chodziłem do szkoły podstawowej. Wakacje to był "magiczny" czas. Chodziliśmy nad stawy cukrowniane kąpać się.Ostatni dzień sierpnia.Pełno dzieciarni nad wodą......radosne wrzaski,śmiech,radość.....Następnego dnia 1-szego września szkoła.Początek roku szkolnego.Zawsze krótko to trwało.Potem biegiem do domu,żeby się przebrać i galopem nad stawy....A tam pusto.Ani żywej duszy.Stanąłem jak wryty.......Przecież jeszcze wczoraj było tu tyle luda.....Przecież to TYLKO JEDEN DZIEŃ i tak się wszystko zmieniło.Zasmucony,osowiały wracałem do domu.Powoli docierało do mnie,że ten "magiczny czas" minął i znowu szkoła.Ech! Z perspektywy przeżytych lat wiem,że nie takie psikusy potrafi robić czas.A potwierdzeniem tego jest widok w lutrze i dosłownie i w przenośni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam te stawy. Miały takie gliniane brzegi. W porównaniu z rzeką wydawały mi się jak z innego świata:))I co tam lustro, wujku, ważne, co w sercu:) Dziękuję na zapas za zdjęcia z Włostowa:))) Uczta duchowa.

      Usuń
  4. Zawsze ogarnia mnie nostalgia, gdy lato nieodwołlnie zbliża się ku końcowi. Taki smutek nieokreślony... Pięknie piszesz o lecie zbierającym się do drogi, pakującym kufry i walizki.
    Fakt, przez upały i suszę wszystko strasznie przyspieszyło. Szkoda lata...
    Ale to tylko na początku, potem kiedy przestawiam się na "tryb jesienny" jest już lepiej. Wracam do tu i teraz. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten piękny post;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie jak zawsze, ale teraz z nutką melancholii... Inne pory roku tak jakoś płynnie się zmieniają, a lato kończy się nagle i nieodwołanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kalino, pięknie, ciepło i tak mięciutko - jak zawsze :)

    dzięki piękne :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Kalinko, krótkie u Was to lato. Późno przyszło, szybko odchodzi. A ty zdołałaś i tak uchwycić z niego tyle chwil, jakby trwało nieskończenie długo. Czas zdaje się zwalniać zaklęty w twoich słowach, a chwile trwają pięknie.
    U nas w dzień ciągle jeszcze jakby środek lata, ale też niespodziewanie, z dnia na dzień zaczęły się zaskakująco zimne poranki i chłodne wieczory. Trochę tak jakby pory roku przepychały się w drzwiach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja to późne lato, z zapachem jesieni wieczorami, lubię najbardziej. Z ciepłym dniem, złotem w ogrodzie i przytulnymi wieczorkami... :)

      Usuń
  8. Dziś wieczorem podlewając ogród też zrozumiałam, że kolejne lato się kończy. Musiałam ubrać kurtkę- tak było zimno :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)