Najpierw dygresja.
Lubiłam jeździć na wakacje do dziadziusiów, dużym fiatem wujka, z termosem i kanapkami, drogą na Siematycze-Łosice-Międzyrzecz-Radzyń-Kock-I Mogę Tak Ciągle Bo Znam Na Pamięć wszystkie miasteczka po kolei. Dwadzieścia lat bez jednego roku, co rok, więc rozumiecie. Na obiad było zsiadłe mleko i ziemniaki z koperkiem albo pierogi z truskawkami. Dziadziuś ważył nas na początku i na koniec wakacji i biada temu, kto nie przytył. W ogrodzie były papierówki a w obórce jaskółki. Czasem nadal tam jadę w myślach, zstępuję schodami wspomnień... Na ogród idę w gumowcach, na wałach rośnie dzikie oregano, a na horyzoncie widać sine pasmo gór. Arkadia jasna i słodka jak dżem z białej porzeczki.
Teraz to do mnie przyjeżdżają dzieci na wakacje. Trochę to dziwne, że jestem mamą Kaliną, a nie małą Kaliną na wakacjach i to ja piekę teraz szarlotkę, lepię pierogi i bawię się w dorosłość.
Już jutro, jutro Elf i Duży przyjadą, narwę im białych porzeczek, ciekawe, czy kompot z rabarbaru będzie im smakował? Myślę, że tak. Myślę, że Średni też zapamięta smak szarlotki.
Mały będzie pamiętał zapach liści pomidorów w szkarni. Nawet za dwadzieścia lat.
Ktoś wydepcze ścieżki pod czereśnią, ktoś pobiegnie łąką na dmuchawce, ktoś pójdzie ze mną na ogród po koperek i szpinak, zanurzyć się w zieleń.
To miłe, przyjemne myśli.
W ogóle jest teraz bardzo przyjemnie., .
W pracy wypisane świadectwa.
Buraki liściowe już się mienią kolorami, bób kwitnie. Dzisiaj wyniosłam dobre trzydzieści koszy ziela, opieliłam do końca i dusza się raduje. Jest co jeść! Swoje, zielone, zdrowe, organic food z wiejskiego ogrodu.
Pani Lusia, moja ogrodowa sąsiadka, pozwoliła mi narwać białych porzeczek, będę robić jutro wykwintną galaretkę.
Przychodzi i rwie, przychodzi jak do siebie, rwie ile chce, powiedziała tą cudowną tutejszą gwarą, w trzeciej osobie. Więc ide jutro jak do siebie i będę rwać, a co.
Ogrody kolektywne, sąsiedzkie. Siedem zagonów obok siebie, ten z kawałkiem pustej ziemi mój. Na pustym posieję jutro nową fasolkę szparagowa i koperek na późniejszy zbiór.
Pachnąco, słodko, owocowo... Budzik będzie wyłączony.:) Lato jest piękne.:)
OdpowiedzUsuńBudziki na dno szafy:)
UsuńToś Ty moja krajanka "podług rodziny" - moja Mama rodzona w Janowie Podlaskim , mieszkali w Wólce Nosowskiej , Łosice znam z opowieści jako "metropolię" lat dziecinnych , powojennych... Pozdrawiam , Ania B.
OdpowiedzUsuńKojarzą mi sie Łosice z drogą, przy której rosły wielkie, stare, włoskie topole, jak chude wrony:)
UsuńJa też dziś opieliłam spory zagonek i jutro sieję pasternak i czarną rzepę na późny zbiór. U mnie w tym roku buraki lisciowe tylko czerwone, będzie jutro tarta, bo i gości będą. Wszystkie potrawy będą z ogrodu. Ciesze się. To jest bardzo miły czas.
OdpowiedzUsuńWspomnienia mam podobne, ale mieszkałam u Dziadziusiów w dużym domu z jeszcze większym ogrodem. Córcia moja juz u mnie była na urlopie. Pozdrawiam
Mój pasternak też ładnie wschodzi, Owieczko:)Pozdrawiamy też, ten ogrodowy czas to prawdziwe błogosławieństwo.
UsuńPiękny, zadbany warzywniak :) Mam podobne wspomnienia z wakacji u dziadków. Musiałam ciągle jeść, bo według ,,mody" wiejskiej byłam za chuda :)
OdpowiedzUsuńO i ja mogę się podpisać pod wspomnieniami, mam identyczne, mnie wożono na dożywianie bo byłam anemikiem chorowitym do tego, piękne te nasze wspomnienia i dałaby dużo za powtórkę ;) a obecnie też dzieci przyjeżdżają, tylko ogródka z warzywami brak, ale porzeczka malina poziomka, truskawka i zioła są ;)
OdpowiedzUsuńuściski!
Ja z moim dziadziusiem jeździłam w jego strony rodzinne ( Siemichocze kolo
OdpowiedzUsuńSiemiatycz).Podróż to była daleka.Jezdzilismy raz na kilka lat. Znam historię jego rodziny ( wojenną, tragiczną stronę również).Przekazał mi tą wiedzę. Pokazał ważne miejsca. Dziadek był dla mnie całym światem (wychowywali mnie dziadkowie), był wyjątkowy, kocham go nad życie. Nie żyje już 5 lat.
Obecnie mieszkam za granicą, ale co roku jezdzimy do Polski w okresie wakacyjnym. A w tym roku jedziemy właśnie w rodzinne strony dziadka.Bedziemy odwiedzać te wszystkie ważne dla mojego dziadka miejsca. Chcę aby moje dzieci też znaly swoje korzenie. Będę tam po ok 10 latach i duze emocje będą mną targaly.Szkoda mi tylko jednego- że nie będzie z nami dziadka.
Ech! Jak ja lubię czytać te twoje wspomnienia z dawnych dziecinnych lat. Łezka w oku się kręci.
OdpowiedzUsuńJa przeszłam dziś po tych deszczach obok moich zagonów i udawałam, że nie widzę jak zielsko przerosło...ale zemści się jak nie zadbam, oj zemści... Piękne te zagony, piękne wspomnienia- człowiek jak był dzieckiem to tak mu się serce, dusza i ciało rwało do tej dorosłości, a teraz jakżeby chętnie cofnął czas, kiedy już posmakował obowiązków i odpowiedzialności dorosłej i powrócił do beztroskich lat... kiedy przytyć przez wakacje to był mus i nikomu to nie wadziło (nam samym najmniej:))
OdpowiedzUsuńAż serce rośnie na widok takich zagonów. Ja też muszę fasolkę i koperek siać :) I groszek zebrać jak najszybciej, bo robal wchodzi :P
OdpowiedzUsuń"Przychodzi i rwie" - równie piękne ze względu na formę co na treść. Jak miło musi być usłyszeć coś tak życzliwego od sąsiadki.
OdpowiedzUsuń