Grzybów było w bród - było i jest, nie bez kozery mieszka się między lasami, z lasem za domem, z lasem obok domu, z lasem jeszcze dalej, gdzie zakręca złota od wrotyczów i puchata ostami droga. Grzyby się zaczęły, a z nimi grzybowe zapachy w domu, roznoszące się z nabytej droga kupna suszarki. Kiedyś suszyło się na kaflowym piecu, w dochówce, nad płytą, ale teraz kaflowego pieca brak, choć przyznam się, że bardzo bym takowy chciała. Może w letniej kuchni postawimy, z solidną leżanką...
Coś czuję, że w tym roku obdzielę słoiczkami suszonego dobra wszystkie siostry, bo nie ma dnia, by nie warkotała miło suszarka.
Oprócz grzybów pachną śliwki, zapiekające się w piekarniku z kardamonem. Przepis dostałam od przyjaciółki z Przylaszczkowej Leśniczówki; otóż nalezy śliwki węgierki przepołowić, ułożyć na blasze, osypać godnie cynamonem, kardamonem, cukrem też wedle upodobania. Zapiec, powodując w domu zapachy nieziemskie i skurcz brzucha wszystkich domowników, zlatujących się do kuchni w zachwycie. Zapieczone można zmiksować albo nie, zagotować, wpakować w słoiczki, albo co kto woli. Ja dzisiaj jem do ryżu, szczodrze podlane śmietanką z garścią jeżyn.
A w ogóle byłam w pracy, w niezbyt wdzięcznej roli egzaminowania osobników opornych na wiedzę, którzy mieli poprawić się latem i przystąpić teraz do ponownego zdania tego i owego.
Nie poszło im dobrze, niestety, a ja z tego smutnawego dnia zapamiętałam ręcznie zszytą czarną nitką kieszeń niebieskiej koszuli chudego młodzianka, który o antyku wiedział tylko, że długi, o Romeo, że pomieszkiwał w Paryżu, a o czasownikach nie wiedział nic, z przerażeniem zatem nic o nich nie napisał, a jako ich rodzaj uważał rodzaj pojedynczy, którego z uporem się trzymał.
– Stało się! Ufność moja została ugodzona w samo serce - rzekłby człowiek za dobrotliwym profesorem Gąsowskim. Ale pocieszam się inną myślą z tejże samej pisarskiej głowy, że mądrym być, to wielka sztuka, Ale dobrym - jeszcze większa! Więc może młodzianek oporny na czasowniki i antyk nadrobi kiedyś dobrocią? Ech.
W ramach terapii dzisiaj rano siedziałam z kotem na kolanach u okna sypialni. patrząc na jaśmin i wróble.
A bociany odleciały.
Dzisiaj wszystkie gniazda przy domu już puste.
Ja także zaobserwowałam wysyp grzybów, lubię je zbierać no i zajadać oczywiście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie-D.
Wzajemnie, Dominiko. U mnie gorzej ze zbieraniem, lubię, ale nie umiem:)
UsuńKalino, jak ja Ci tych grzybów zazdroszczę. W "moim" lesie i okolicy pojedyncze sztuki dosłownie i to też takie kiepskie raczej. Moje zapasy sprzed 3 lat na totalnym wykończeniu w tym roku w Święta będą... A żołądek aż mi ściska z głodu na samo wyobrażenie sobie zapachu tych śliwek z cynamonem :)
OdpowiedzUsuńWrzucaj śliwki do żaroodpornego, wymieszaj z cynamonem i cukrem i gotuj, nie męcz się z wyobrażaniem sobie:)
UsuńAkurat siedziałam w pracy pisząc ten komentarz, więc tylko wyobraźnia mogła poszaleć ;)
UsuńA ja mam piece kaflowe w każdym pokoju i kuchnię kaflową też. Zwykła jajecznica,czy odsmażone kartofle na kuchni kaflowej smakują o niebo lepiej ,niż te z płyty indukcyjnej,czy palnika gazowego.Bardzo lubię rytuał rozpalania w piecu kaflowym.No i potem to specyficzne ciepło.Może to i brudne,może i kłopotliwe,ale za to baaaardzo przyjemne i takie z....."duszą".
OdpowiedzUsuńOch, pamiętam te babcine piece, ten w musztardowym kolorze w salonie, z ozdobnym gzymsem...:)
UsuńHej, hej. Miło Cię Asiu znowu widzieć w komentarzach. Pozdrawiamy wszystkie lasy
OdpowiedzUsuńDochówka? Ciekawe, moja Babcia mówiła "duchówka". Jednak dochówka jest o niebo bardziej logiczna...
OdpowiedzUsuńU nas sypnęło grzybami, jednak wiecej niz połowa zżarta przez robaki. Starczyło ich na zupę grzybową i jeden litrowy słoik suszonych.
Nadzieja w tym, że jeszcze będą, na razie panują wielkie upały i sucho. :)
Kalino ja podzielę się z Toba niewyobrażalnym smutkiem. W piątek odeszła od nad moja kochana córka. Byla wielką Twoją fanką. To ona zapoznala mnie z Twoimi blogami a sama czytala je od powstania. Mówił że w Anglii pachnie wtedy Polską. Zostawila dzieci i swoje umilowane3 koty. Wiele razy dzień zaczynala od czytania Twoich wpisów a i ja czasem wiedziałam ze jest bo na pasku wyswietlao się Sheffield. Wtedy komentowalysmy co u Pani. Zostawila w domu mnostwo ksiazek poezji. T lubila najbardziek jako polonistka a najbardziej Herberta. Pozdrawiam a I sliwki mimo tego żalu zrobię Małgosia.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisać, Małgosiu. Chciałabym Cię przytulić, ale na odległość się nie da - ale myślę o was teraz, patrząc za swoje okno, na jaśminy. Liście im żółkną. Czas nie zatrzymuje się, świat też. Kiedy odszedł mój Tata, myślałam podobnie, jak to możliwe, że ten świat stanął teraz tylko dla mnie, a i tak będzie kolejny dzien, domowe sprawy, dzieci do szkoły...bardzo Ci współczuję straty, tak jak napisałaś, niewyobrażalnej. I podsyłam dobre myśli, modlitwę, swoją ciszę dzisiaj. Wszystkiego dobrego, Małgosiu. Dziękuję Ci za to wspomnienie, będzie jednym z najcenniejszych.
UsuńDroga Pani, udzielę Pani kilku rad, jak przetrzymać teń straszliwie trudny okres; - po pierwsze, nie chodzić często na cmentarz i nie sprawdzać tabliczki z napisem,nie brać żadnych psychotropów na bezsenność i uspokojenie, lepiej przed samym snem wypić lampkę dobrego koniaku, zorganizować tak czas, żeby każda minuta była zajęta,np. sprzątać czyste po czystym, nie pytać - dlaczego?, mieć świadomość, że śmierć jest w nas wpisana od momentu urodzin, pamiętać, że córka jest tuż obok w alternatywnej rzeczywistości w innym wymiarze czasowym, nie może się z Panią skontaktować, mimo że Panią widzi. No i jakoś sobie Pani poradzi, mimo że czas wcale nie leczy ran, ale przyzwyczaja do tej sytuacji. Maria Czygier z Białegostoku, którą także dotknęło odejście bliskich
UsuńCzuję jej obecność na każdym kroku. Kalinie dziękuję za piękne słowa i modlitwę przekazałam Karolinie jak mnie pocieszyłaś i tak będziemy żyć. Dziękuję.
UsuńCzytam codziennie, ale dziś piszę komentarz. Jestem polonistką, kocham to, co robię, czyli pracę w szkole. Ale nie o tym chciałam napisać. Chciałam napisać, że Twój blog, Kalino, powoduje, że codziennie "widzę" swoje rodzinne strony, czyli wschodnią Polskę nad Bugiem, ten sam klimat, przyroda, ludzie ...Od trzydziestu lat mieszkam na Opolszczyżnie i bardzo tęsknię za rodzinnymi stonami. Twój blog zmniejsz odległość...Marta
OdpowiedzUsuń