01 września 2016

O zaletach przygasania, leniuchowaniu na tarasie i ogrodach - hippisach


Wyszłam dzisiaj do ogrodu, w to ciepło i słońce już wrzesniowe, a potem siedzieliśmy na tarasie  z Miłym, patrząc na ważki, zygzakujące nad oczkiem wodnym i na opadające z róż płatki. I stwierdziłam, że tak jest dobrze.





Między kwiatami chwasty, psianka do nieba, poziomki w zrudziałych liściach, w stawie liście i glony.
Jeszcze w czerwcu miało się siłę i rozpęd, by to usuwać, teraz tylko patrzymy na ważki, tańcujące lepiej niż Niżyński, na motyle nad onętkami, na zrudziałe baldachy hortensji. Przygasa ogród, nabiera barw, z pasteli w nasycone burgundy i fiolety aronii, w rudość i czerwień jarzębin. Jakby  czas nagle włożył aksamitny beret Rembrandta i zaczął przemalowywanie świata, niczym królewscy ogrodnicy w Alicji.

 

Powolne przygasanie w cieple, słońcu, w ważkach, aroniach i szeleście opadającego czasu nie jest wcale niemiłe. Kawa smakuje zupełnie inaczej niż ta czerwcowa i majowa. Lato jest już tylko kawałkiem słodkiego obwarzanka. Dzisiaj był pierwszy dzień szkoły i nic strasznego się nie stało - włożyliśmy białe bluzki, wstali rano, a potem puszczali latawce z chmur i leniuchowali na rozgrzanym tarasie.
Wrzośce kwitną. I wrzosy.
Warzywniak jak emerytowany hippis nonszalancko zapuścił długą czuprynę suchego kopru, kukurydzy i bobu, schnącego w strąkach. Już kopią kartofle. Już wczoraj z ogniska leciał dym- sąsiad palił kartoflowe łęty.



Teraz jest czas, kiedy najprzyjemniej chodzi się po lesie, kiedy kalina płonie nad zarzęsionym stawem, kiedy winogrona i zimowity dodają ogrodom tej tajemnicy fioletu, raz słodkiej, raz mrocznej.
Póki co, ciągle więcej słodyczy.
Jeszcze lato świeci w naszym państwie.



9 komentarzy:

  1. Pozwól że się wproszę na to leniuchowanie i te ciasteczka i pączki z kawą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikomu nie zaszkodzi odrobina słodyczy w życiu, Malwinko:) Chodź:)

      Usuń
  2. Poleniuchuję z Wami. Trzeba by się do pracy brać, ale w tym wrześniowym słońcu tak jakoś się nie chce. Wczoraj pewien mały chłopiec namieszał w moim ostatnim dniu wakacji, było pięknie i szczerze mówiąc jeszcze dzisiaj mnie trzyma. "Czasem odłożenie pracy na później nie przynosi szkody. Lecz w wypadku baobabu jest to zawsze katastrofa." Mam nadzieję,że przez to moje leniuchowanie baobaby nie doprowadzą do katastrofy w moim zakątku planety;)
    Zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weźmiemy się do pracy jutro, Ivonko. Od rana. Dzisiaj się jeszcze zawiesiłam w tym ogrzanym dniu, jak babie lato.

      Usuń
    2. Jak miło poczytać Pani słowa...
      A ja dziś rano, w takiej ciszy letniej, otworzyłam pudło z pamiątkami po - od mojej Babci. Musiałam to robić w ciszy i samotności... Wyjęłam kordonki i włóczki z podpisem "Madzia", szydełka i druty dla mnie, lupę i gotowe dla mnie serwetki...
      I jeszcze tam coś jest i jeszcze czeka na oglądanie, bo nie chcę wszystkiego od razu. Tak dobrze, że Ją miałam, tak żal, że już Jej nie ma...
      Wszystkiego dobrego dla wszystkich kobiet

      Usuń
  3. Kalinko ja też zaczęłam pierwszy dzień szkoły i też nic złego sie nie stało, przeciwnie nawet bo poczułam wielką radość gdy moje trzeciaki oblepiły mnie na powitanie. Takie czułosci nadają sens naszej pracy i wnoszą radość i chęć do codziennej trudnej przecież pracy.A w moim ogrodzie też robi się jesiennie a to taka piękna pora roku.Pozdrawiam serdecznie, pisz często Halina

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jem słodkie, słodkie winogrona".:)
    Pierwszy dzień szkoły, przygotowania do dożynek, chłodne poranki, ale dni jeszcze cieple. Jeszcze ostatnie okruchy lata, miło, spokojnie...:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie napisane, porcelana i stół tarasowy... ach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie napisane, porcelana i stół tarasowy... ach.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)