07 kwietnia 2018

Ciepły dzień

Nawet u nas dzisiaj pocieplało. Jakby czar zdjęto ze zmrożonej ziemi. Wszystko rzuciło się kwitnąć, zapylać, brzęczeć. Zafascynowana oglądałam pszczoły i trzmiele w krokusach i  na leszczynie - to widok tak chwytający za serce, że podnosi człowieka od razu wzwyż. Jakby się samemu dostało skrzydła. Przetrwały, są znowu, kwitną. Latają. Kolejna zima za nami i kolejna wiosna nasza.







Przebiśniegi, niestrudzone. Zawsze w awangardzie.




 Czarne porzeczki już w pączkach, rabarbar wysuwa nos. Pierwsze listki róż.


W szklarni jeszcze nic nie wzeszło, ale czekam cierpliwie, a raczej niecierpliwie - jak Tadzio z książki o Ani Shirley, który to z siostrą Tolą posadził ogródek. I na swojej grządce co pięć minut sprawdzał, czy coś nie wyrosło.


Wokół róż chcę upleść płotki wiklinowe.


Cywilizacja. W klapeczkach wyjdę po sałatę! Mam dróżki w szklarni z resztek kostki.
W kuchni mam hiacynty, powielkanocnego zająca, piliśmy dzisiaj szejki z kaszy jaglanej z mrożonymi malinami i w ogóle - jak u Miłosza, dzień taki szczęśliwy.
Prostując się, widziałam błękitne niebo i stada gęsi.



4 komentarze:

  1. U mnie też wreszcie pojawiły się trzmiele :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam te gruube, wiosenne panie trzmielowe:)

      Usuń
  2. Najpiękniejsze są właśnie te miłoszowskie dni takie szczęśliwe...

    OdpowiedzUsuń
  3. I enjoyed over read your blog post.
    Your blog have nice information, I got good idea from this amazing blog.
    I am always searching like this type blog post. I hope I will see again…
    ดูหนังออนไลน์

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)