06 kwietnia 2018

Migawki wiosenne

Jeśli ktoś myśli, że po paru ciepłych dniach to już wszędzie zawilce, przylaszczki, krokusy, a nawet bratki czy - uwaga! - narcyzy, to niestety. Zawilca dzisiaj znalazłam. Jednego.



Las wygląda tak, jakby był początek marca.



Ale nic się na Podlasiu nie boimy, bo wszystko się nadrobi, wszystko zakwitnie,  jeszcze się doczekamy białych dywanów i szczęścia! Parę ciepłych dni i krajobraz się zmieni. Tymczasem rzuciłam się do ogrodowych robót i skończyłam z pęcherzami od grabienia. Bo jeszcze to, jeszcze wygrabię pod sumakami, jeszcze tam, pod brzozami.  Jak cudnie stać z głową zadartą w błękit i patrzeć na lecące klucze. Boćki u sąsiada klekoczą. Zrobiłam ziołową spiralę, na razie jeszcze gołą i kamienną, ale z czasem sadzonki się pojawią. Posiałam w szklarni sałatę, rzodkiewkę i szczypiorek. Przesadziłam róże, aronie i młode jagody kamczackie. Skopałam pod warzywniak, rozsiałam nawozy na trawniki,  przytachałam kurzy obornik i  tak od paru dni, joga ogrodowa, kolana, pięty, plecy, taczka, szpadel. 
Kupiłam sobie widły, takie lepsiejsze, szaleć w kompoście. Jaka pełnia szczęścia. Chociaż dzisiaj tylko dziesięć stopni, wiatr taki przenikliwy, to jednak naprawdę czuć jak idzie do nas wiosna. Zazdroszczę cudownych widoków Maszce i dziewczynom, u których już kwitnie - jednak mamy ze dwa tygodnie opóźnienia, tak myślę. A dzisiaj u nas zaczynają się wielkanocne, prawosławne święta kresowe, dzwony dzwonią, słońce zachodzi w różach, a ja nie mogę wrócić do domu, bo podziwiam szklarnię i zasiane równo grządki. Co takiego jest w zajmowaniu się ogrodem, że człowiek taki szczęśliwy, nawet kiedy jest zmordowany tak, że zasnąć nie może? "Rzemiosło Adama", jak Szekspir pisał, pierwsze zajęcie ludzi. Coś powstaje, zdaje się, z niczego, myślę, zachwycona jak dzieciak,  kiedy obserwuję czarną, cudowną, hojną ziemię. Częściej u nas ona piaszczysta, ale i tu sobie natura radzi. Podobno za króla Augusta jak robiono pomiary ziem i nadawano klasy, na Podlasiu uznano ziemie tutejsze za "podłe i przepodłe". Nic to, macierzanka rośnie, kocanki, trawy i sosny, pachnące żywicą jak sam raj.
Tak więc ostatnio jestem ciągle w ogrodzie, jakby ktoś nie wiedział, gdzie mnie szukać.
I powiem wam, że jeden mały, wiosenny ptak ze swoim "titu, titu" potrafi zaczarować serce tak, że zapomina się o smutkach.


A pomidorki rosną.


8 komentarzy:

  1. Z utęsknieniem czekam na chwilę,kiedy mozna będzie zacząć prace na działce. Dzisiaj widziałam malutkie,nieśmiałe pączki listków na krzaku bzu. ale tu na suwalszczyznie jeszcze będą przymrozki,tu zawsze wszystko w przyrodzie dzieje się z poslizgiem

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas to samo. Noce jeszcze bardzo zimne, teraz tylko pięć na plusie, możliwe, że przymrozek jednak wpadnie z wizytą. A widziałam dzisiaj już motyle...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane o tej miłości do ziemi, do wiosny, do życia. Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to jest, że te same czynności, powtarzane od wielu lat wywołuję szczęście u człowieka? A przecież trącą monotonią i rutyną.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie też co najmniej dwa tygodnie opóźnienia. Dopiero cztery dni nieco cieplejsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sobota rano minus dwa. Nic dziwnego że przyroda chowa się jeszcze jak ślimak

      Usuń
  6. Witaj Kalinowski, uwielbiam zaglądać do Ciebie chociaż rzadko zostawiam komentarze. Wszystko co opisujesz tchnienie pokojem i radością.
    Ja w tym roku do ogrodu wyjdę dopiero po majówce, więc szukam tej radości między innymi u Ciebie.
    Pozdrawiam El

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za Kalinowski - miało być Kalino - to ten pomocnik ;p w androidzie

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)