30 stycznia 2014

Niesamowite opowieści, opuszczone zamki i Kuraszewska Góra.

Gorąca kawa miło wysnuwa z siebie wonne smużki, poranek jest tak wczesny, że chłopcy śpią jeszcze.  Można usiąść i pocelebrować czas dla siebie; kiedy unoszę głowę, widzę kasjopeańskie topole, białe zjawy brzóz na tle błękitnawej szarości. Dobry czas, by poczytać o opuszczonych zamkach.
Oczywiście, jest ich tak wiele i tak piękne, np. pałac Sobańskich w Guzowie czy przedziwny Kasteel van Mesen w Belgii. Zamki bez mieszkańców, które stoją i murszeją. Pałac w Szczodrem, tak angielski, że zapiera dech. A może troszkę mauretańsko- angielski? Hmm...


Pałac w Rybarzowicach. Megi by tam pewnie zawędrowała z kijkami, gdyby nadal tam stał, ale niestety, tylko wiatr, i zarośla, i nicość, pożerająca wszystko. Fontannę tylko ocalono, dobre i to, mają gdzie płakać rusałki.


Pałac w Modłej, niesamowity, jak z bajki o zaginionym królestwie...


Pałac w Trzebieniu.  Tu na litografi A. Dunckera z XIX w.



Mam sentyment do zamków, bo całe moje dzieciństwo minęło w cieniu zrujnowanego pałacu Karskich, uwielbianego miejsca zabaw. Dziadziuś opowiadał, jak pałac przetrwał wojnę, jak Niemcy urządzali sobie w nim okupacyjne Boże Narodzenie, wystawiając choinkę na dziedzińcu.Ironia losu: pałacu nie zniszczyła wojna. Zrobili to swoi, Polacy.

 Cytuję za stroną http://wlostow1.republika.pl/palac_karskich.html

 "Pałac od początku istnienia tętnił życiem kulturalnym. Właśnie tutaj powstały fragmenty "Popiołów" Stefana Żeromskiego. W 1918 roku jedną noc spędził tutaj nuncjusz papieski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI. W piętnastą rocznicę bitwy pod Konarami, 8 września 1929 roku, odsłonięty został pomnik poległych legionistów. Na tę uroczystość przybył prezydent Ignacy Mościcki i większa część rządu- ministrowie: Czerwiński, Boerner, Meysztowicz, Niezabitowski, Sławoj-Składkowski, premier Prystor, biskup Ryks, senator Tarkowski.

Po wojnie pałac był tylko z jednej strony lekko uszkodzony przez wystrzał armatni. Na podstawie dekretu PKWN z września 1944 roku majątek został rozparcelowany. Część, około 200 hektarów, dostało PGR, reszta została rozdzielona między chłopów małorolnych i folwarcznych. Część parku wycięto. Pałac przechodził z rąk do rąk. Znajdowały się tutaj biura PGR, szkoła. Na piętrze mieszkali ludzie ze wsi i dawni pracownicy rolni. W salonach na dole stały maszyny rolnicze. Przed każdym pokojem stał pies na łańcuchu."


 Te kilkanaście ścian, które jak kości prehistorycznego smoka bieleją wśród pokrzyw - dwa lwy, brama i kawałek muru. Pozrywano parkiety. Obdarto marmury. Cegły poszły na chlewy i obory. Parkiem popłyneła gnojówka z PGR- u.  Ukradziono blachę z dachu, wszystkie meble, wydarto stolarkę. PGR sobie garażował traktory na resztkach salonowych marmurów. Dzisiaj  trzymają na placu materiały budowlane. Utracone piękno, którego żal...

Tu są zdjęcia, nie moje, ale piękne

Nie zauważyłam jak kawa mi wystygła. A jeszcze nie napisałam o Górze Kuraszewskiej; niedaleko, wśród kalinowskich łąk wznosi się i podobno był na niej zamek królowej Bony, a sama Bona zjawia się czasem jako zjawa do dzisiaj. Tata łapał ryby w zatoce pod Górą, a myśmy radośnie bobrowali w rzece, malowniczym zakrętem opasującej pagórek i kępę starych drzew. Zresztą, Bona chyba lubiła góry, bo Góra Bony jest koło Łomży, i w Krzemieńcu... Nasza góra ma swoją legendę, o Jasiu Grajku i królowej Bonie, legendę za smutną na taki zimowy, kawowy poranek, więc jej teraz nie opowiem. Ale uśmiechnę się, wspominając rozbuchane brzęczenie letnich łąk, jaskry i firletki, pluszczącą rzekę i nieistniejący zamek zapomnianej królowej.

1 komentarz:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=-s9k3VZ0Mgk
    widziałaś?
    poszłabym, gdyby było po co...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)