11 kwietnia 2014

Wiosna lubi kuchnię, kuchnia lubi wiosnę! I dom weekendowy.



Po zdjęciach widać, że robił Duży, bo ładne!

O vae, o biada, wszystkie skarpety się skończyły, tak rzeknę filozoficznie, cytując dzisiejszego porannego Średniego. Po ostatnich intensywnych dniach nadeszła wreszcie chwila wyciszenia, westchnięcia pogodnego i konkluzji metafizycznej: nie ma co, trzeba zakasać rękawy.  Zabrać się za parowanie skarpet, ablucje domowe, porządki przedświąteczne i wszelkie inne niezbędności. A to wszystko z wiosną w tle, tak wyczekiwaną, która jak Maszka pisze - mija za szybko. W ciągu dnia rozkwitły mirabelki. To nie fair, nie nacieszyłam się pączkami.
Dom weekendowy jest innym domem, niż dom wewnątrztygodniowy, zauważyliście? Niby pracy więcej, ale spokojniej, domownicy zwalniają obroty, tu kawa na tarasie, tu bujanie na huśtawce, książka w przelocie, z królikiem można pogadać, zapatrzyć się na niebo, wieszając pranie. Pojawiają się rarytasy|: pieczony chlebek, własny twarożek, ciasto, ba, nawet deserek. Mały chce siedzieć dłużej i pozwalam mu, wyśpi się rano. O poranku można zjeść śniadanie w stylu Społem I Późno Wstołem, niedbale, w piżamie i kapciach. I jak smakuje kawa z mlekiem do ciepłej bułeczki... i gazeta poranna, albo taki Barańczak. Lubię obejść z kawą ogród i zobaczyć, co przez noc wyrosło. I porobić potem tak cudownie niepotrzebne rzeczy jak robienie cukru fiołkowego- zdam raport fiołkowy wkrótce:)
Dom sobotni mruczy pralką, zmywarką, mruga błyszczącym oknem, pachnie świeżym praniem, puszy się kołdrami i poduszkami na słonecznej balustradzie. Kalina przestaje być Kaliną zapracowaną i szkolną, pozwala sobie na uśmiechy nad ulubionym felietonem do kawy i bułeczki i szpaków za oknem. Lubię stare felietony. To znaczy wiecznie młode- mądre słowa nigdy się nie starzeją.
Np. można się zadumać i uśmiechnąć nad takim felietonem:)

5 komentarzy:

  1. Ach, mój sobotni dom wariatkowem stoi...jutro zostawiam chłopaków samych i lecę na uczelnię, Duży Chłopak jedzie w dalekie krainy na poszukiwania wczorajszego dnia, Mały Chłopak wczorajszy dziań już znalazł i z harcerzami jedzie na zbiórkę charytatywna "konieczną i niemożliwą do opuszczenia"..no tak, alternatywą jest dupoplaszczenie z angielskim, też wolałabym datki zbierać:):):) wiosna za pasem, święta za rogiem, roboty kupa, w sprawie świąt ciemność widzę, ciemność...jak żyć się pytam, JAK ŻYĆ???:) Felietony rozpoczęłam, ale wiele tego się namnożyło, chichotałam z kieliszkiem cydru w ręku jak głupi do sera (teoretycznie przygotowuję prezentację na jutro), więc spytano mnie co mnie tak śmieszy w układach przestrzennych miast polskich:):):) Pozdrawiam wiosennie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też ciemność widzę i to jeszcze na dodatek w głębokim lesie. A Święta... u nas. Normalnie LOL, ROTFL i co tam jeszcze :D

      Usuń
  2. Magdo, twój komentarz budzi we mnie znajome nutki:) Jak żyć? Ano, powolutku, samo sie będzie robiło, z radością wychodzimy życiu na spotkanie, choćby przynosiło nam zabałaganiony dom, pranie, rogi, za którymi święta, tudzież takie smakołyki jak cydr i chichoty.
    Już dawno zauważyłam, że najlepiej pozwalac czasowi płynąć i zajać się swoją robotą, wszystko się ułoży. Harcerką też byłam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia cudne, bardzo optymistyczne i takie "ciepłe"...gratuluję Dużemu :)

    Moje plany na dziś były również "dalekosiężne", ale pogoda zaczyna wszystko krzyżować, na horyzoncie widać ciężkie chmury :( ... (a może to i lepiej)... póki co, delektuję się herbatką z cytryną i imbirem i podczytuję to tu tam :)

    Owocnej pracy życzę, i pięknej soboty Kalino :))

    OdpowiedzUsuń
  4. A moja sobota pół na pół, do południa pracowita i pełna ludzi a po południu leniwa, powolna i sam na sam ze sobą... Tylko PITy czekają...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)