Ech, szczaw, dziki szczaw z łąki! Zielony, wiosną pachnący przysmak nawet nie wiedział, jak popularny się stanie. Gdyby pewien minister nie powspominał, jak to kiedyś z nasypu cały szczaw okoliczny z kolegami wyjadł, tudzież mirabelki...
Pierwsza wiosenna zupa szczawiowa już za nami. Po szczaw wybrałam się nie na nasyp, bo takowego nie ma w okolicy, płasko u nas ci, płasko.
Ale na ugorek się wybrałam, własny, częściowo lasem zasadzony, uroczo samosiejkami się zieleniący. I pełen szczawiu wiosną ( i ślimaków), a latem żółty od wrotyczu, siwoturkusowy od bylic, od rumianków biały, od koniczyn szkarłatny...
Ślimaki też ochoczo wybrały się gdzieś po deszczu, spotkałam całą gromadę. Dzień dobry państwu, ładna pogoda, pochmurnie, wilgotno, tylko spacerować!
Szczaw z ugorka zbierał już kiedyś Średni, co opisałam TU.
Dzisiaj moja kolej, nazbierany pokroiłam drobniutko, ugotowałam, zmiksowałam, dodałam do ugotowanych oddzielnie ziemniaków, marchewki i selera, doprawione sola, pieprzem, zagęszczone mąką i śmietaną. Podawane z jajkiem na twardo.
Pyszne.
Z nowości: posadziliśmy maturalne drzewo Dużego, z okazji ukończenia przez niego liceum i na pamiątkę nadchodzącej matury. Wiśnia odmiany amonagawa, przepiękna, zakupiona na targach w Szepietowie.
Już za tydzień matura... kwitnij, wisienko:)
Ach zupa szczawiowa, i szczaw na surowo! Smaku mi narobiłaś, niestety będę musiała na realizację poczekać ;)
OdpowiedzUsuńPamięta się ten smak, prawda? Gotowa jestem zapakować ci szczawiu w słoik i wysłać!
UsuńKochana jesteś! Przyjażdżam w czerwcu, może uda mi się jeszcze załapać!
UsuńOstatni raz zapoznawałam ze smakiem szczawiu dwa lata temu ,moja nastoletnią bratanicę ,bo współczesne dzieci nie znają podstawowych smaków naszego dzieciństwa . Kto dzisiaj próbuje kwiatów akacji robini ,czy bzu lilaka , współczesne dzieci mają tyle innych smaków :)
OdpowiedzUsuńMyśmy posadzili własnie mnóstwo porzeczek, bo smaki mego dzieciństwa to porzeczki podjadane z krzaczka, poziomki i jagody z lasu, mleko od krowy z szumkiem, szczaw, kwaśne jabłka, gruszki ulęgałki, mirabelki, papierówki sąsiada... Dzięki tobie bratanica będzie teraz wcinać szczaw:)
UsuńDoceniam zupę, ale ze wstydem przyznaję, że z całej zupy zawsze mi najbardziej smakowało jajko... Porzeczki, mirabelki i papierówki jak najbardziej. I chleb z masłem i musztardą, jak nic nie było do chleba:))
OdpowiedzUsuńA chleb ze śmietaną i cukrem albo samym cukrem?
OdpowiedzUsuńCzegoś nie, wolałam na ostro:))) Ale znajome dzieciaki uwielbiały.
UsuńNiewiele było trzeba, gdy niewiele było:) Niesamowite jest to, jak głęboko w nas zostają te wspomnienia smaków, zapachów, zapisane razem z emocjami, jak przywołują uśmiech, gdy się nostalgicznie wspomina. Zresztą, pomidorówkę gotuję jak mama, szarlotkę piekę według przepisu babci, a kompot gruszkowy zawsze będzie mi sie kojarzył z wakacjami. Utrwalone na stałe.
UsuńTrzymam kciuki za Dużego :))
OdpowiedzUsuńPiękna wisienka, piękna tradycja :)
Szczaw w mym ugorowym ogrodzie rośnie i pewnie zupka na weekend majowy wjedzie na stół. Uwielbiam! Tylko u nas zupka z samym jajkiem pokrojonym w kosteczkę, czasem żółty ser takoż samo pokrojony, a ziemniaczki do dojadania w formie pure. Mniam!
OdpowiedzUsuń