02 lutego 2011

Kotlety z grochu, Sanczo Pansa i elfy domowe

Wczoraj robiłam kotlety z grochu. Kotlety z grochu robi się tak:

Groch się gotuje do smakowitości i miękkości, przyprawia solą, pieprzem, mielonym kminkiem, imbirkiem.
Dodaje się zesmażoną cebulkę i ząbek czosnku, torebkę ugotowanego ryżu ( na jakieś dwie szklanki grochu), jajko, rozciapaną bułeczkę, dobrze wyciśniętą, a wcześniej w mleku moczoną. Coby się dobrze lepiło. Można mąki dosypać, tartej bułki- formować kotleciki, smażyć na złoto, podawać chrupiące.
Kotlety z grochu wyglądają tak:


To, co moje kotlety dekoruje, to gynostemma. Takie ziółko, które hodujemy w doniczkach.

"Gynostemma (łac. Gynostemma pentaphyllum) występuje w Chinach, Korei, Japonii i południowo-wschodniej Azji. Jest wieloletnim, liściastym, pnącym ziołem. W ramach tego gatunku istnieje 13 odmian. Wszystkie występują w Azji. W Chinach rośnie 11 odmian, z czego 7 rośnie tylko w Chinach i to własnie one posiadają zasoby dzikiej Gynostemmy pentaphyllum.Gynostemma zawiera wiele aminokwasów, witamin i minerałów, które są bardzo ważne dla zdrowia człowieka: selen, magnez, cynk, wapń, żelazo, potas, mangan, fosfor i inne."

Odkąd Miły mój kupił sadzonki, gynostemma występuje także w naszych doniczkach na parapecie i zjadamy ją po trochu :)

Wieczorem wysyłamy dzieciaki po mleko do cioci Wiery i każdorazowo odbywa się ten sam tytuał, przypominania, kto chodził wczoraj i kto powinien pójść dzisiaj.

- Wczoraj chodziłem ja!
- A nie, bo ja, ty przedwczoraj!
- Nic z tego, ja chodziłem dwa razy pod rząd i teraz ty musisz pójśc dwa razy, żeby się wyrównało.- Duży bezlitośnie wciska Średniemu czerwoną torbę ekologiczną z butelkami na mleko.
- Ale ja chodziłem wczoraj i wcale nie byłeś dwa razy, mamo...

I pada koronny argument:
- Zagramy w Age of Empire jak przyniesiesz mleko!

I Sanczo Pansa pociągając nosem idzie po mleko, zakłada zieloną kurtkę i dzielnie drepcze przez mrok, pchany wizją zwycięskiej bitwy , w której zwycięży w końcu i zatriumfuje, a jego wspaniała osada przyćmi inne, a jego wojska...

Potem nalewam mleko do dzbanka, a moje elfy domowe zaglądają mi przez ramię. Mleko jest białe, chłodne, wędrowało po zimowym mroku w czerwonej torbie. Z drugiego pokoju słyszę, jak Czejenowie Średniego przegrywają sromotnie z uzbrojonymi po zęby białymi Dużego. Strzały latają w powietrzu, jedna wpada w doniczkę gynostemmy, wyciągam ją i wieszam nad kuchenką, a potem gotuję Czejenom i białym owsiankę pokoju. Śpiewa Julie London i wieczór dogasa w popiele starego dnia. Jutro będzie nowy i jasny- ten, w którym do Was piszę. Elfy domowe rozśmieszają mnie, podsuwając mi pomysły na czekoladę z gruszkami, gruszki w czekoladzie, jeżynowy sok na białym obrusie i inne psoty.Kalina jest szczęśliwa.






3 komentarze:

  1. Gdy patrzę na te kotlety robię się głodny niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepis jest prosty, leniuchu, zrób, będziesz pełno miał w brzuchu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak niewiele trzeba do szczęścia .Kotlet popity zimnym mlekiem i surówka z czegośtam czego nie znam .

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)