Zaczynam poranek od wąchania bazylii. Bazylioterapia poranna jest lepsza od kawy. Kawy nie piję od roku, co nie znaczy, że nie tęsknię. Nie tyle za smakiem, co za rytuałem, pieszczotami z filiżankami, rozpustnymi ptysiami na talerzyku i całym marioantoninowym entourage.Teraz mam bazylię. Dodałam jej do sąsiedztwa zdroworozsądkową pietruszkę i rozmarzone hiacynty. Wąchamy, wąchamy, a zmysły idą na spacer gorącymi polami Prowansji, grają świerszcze, ja mam sukienkę w groszki i nie ma żadnej zimy. Zima? Luty? Nigdy nie istniały. To nie ta bajka. Zapomnijmy o kruchym lodzie, o pałacu Królowej Śniegu, o tańcach wichru z zawieją, o zgrabiałych dłoniach. Będzie wieczne lato, szepce bazylia, będzie rozgrzany taras, bose stópki dzieci, śmiechy nad talerzem czereśni...
Śniadanie Kaliny.
Już wiem, czego będę słuchać:)
Dźwięk na youtubie trochę jak z blaszanej puszki. Na płycie jest dużo dużo lepiej.
OdpowiedzUsuńps. straszne świństwa jesz na śniadanie ;)
To smaczna i zdrowa sałata!
OdpowiedzUsuńna styropianie...brrrr
OdpowiedzUsuńTo bardzo smaczny chlebek a ja go lubić!Jesteście dokucznicy:) zrobię wam za to zdjęcie jak wpycham pierogi i będziecie zazdrościć :)
OdpowiedzUsuńNie będę:P sama zrobię też. Ruskie. Cały gar.
OdpowiedzUsuń"(...)zdroworozsądkową pietruszkę i rozmarzone hiacynty (...)" - cudne to!!! A jaka jest Twoim zdaniem, Kalino, lawenda? ;-)))
OdpowiedzUsuńCzym Ty żyjesz? Uwielbiam takie jadło, ale latem. Przy wskazaniach Twojego termometru (mój łaskawszy, na południu) trzeba coś rozgrzewającego, bo Cię mróz zetnie i kto bloga będzie pisał? ;-)))