Ale teraz jest lato, i Cicha pachnie trawami, krwawnikiem i wrześniem.
Prowadzi obok mego domku- jedynego na tej ulicy- ku dalekiemu cmentarzowi, zasłoniętemu przez brązowe od trzcin mokradło i kosmatą linię młodych świerków.Nie jest krzykliwą uliczką, wiodącą ku targowisku, albo ku aptece, gdzie dzwoni dzwoneczek nad wejściem, błyskają wagi i retorty , pachnie anyżem i kamforą a pani Tamara sprzedaje zioła ojca Gabriela; Cicha nie prowadzi też do sklepu wielobranzowego „Ponek”, na który i tak wszyscy mówią „ Pączek”, od przezwiska właściciela: gdzie to kupiłeś? U Pączka! Pączek przywiózł nowe robaki/sztuczne kwiaty/pościel/garnki bateryjkowe /radio : „Warta” czy plastikowe Mikołaje dzwoniące opętańczo; Cicha nie prowadzi do kwiaciarni, piekarni, ani do kościoła, ani do cerkwi, ani do innych przybytków ważnych i potrzebnych. Cicha prowadzi na łąki.
Mały i ja lubimy Cichą. Teraz wam pokażemy kilka zdjęć z Cichej i rozmarzymy się wspólnie....A ja dokleję swój wiersz o łąkach na Cichej, tyle, że wieczornych. Miłego dnia!
Nie pozostalo we mnie nic prócz pamięci
deszczu, biegnącego łąkami
pod ciężkim srebrem chmur.
Daleko,
gdzie zamykał się pejzaż,
rude konie ciągnęły pusty wóz.
Jeszcze dalej
bezszelestna
szła noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zostawisz ślad :)