Ale teraz Jane Eyre.
W maleńkiej Jane jest coś co mnie urzeka, a czego nie mają Wichrowe Wzgórza; taki ciepły rodzaj delikatności. Nawet z porywami namiętności i ponurym panem Rochesterem Jane nie traci nic z kruchości, z miękkości, chce się ją przytulić, jest się po jej stronie bez reszty i z wypiekami na policzkach przedzieramy się przez labirynt kartek, mgły angielskie, łąki, wrzosy, ważki, sny, łzy i białe welony. Tak samo Duma i uprzedzenie- dla mnie dwie genialne kreacje męskich postaci, pan Rochester z Jane, i gburowaty pan Darcy z Dumy. Jestem zafascynowana ich wahaniami, spacerami, rozterkami, omszałymi zamkami, psami na polowaniach, jesiennymi liśćmi, mantylkami kobiet, popołudniową herbatą, pasją i delikatnością uczuć, czarodziejskim kodem ceremoniałów, konwenansów, łamaniem ich, rozdzieraniem, obnażaniem nagiej skóry życia...
Przy okazji jest kilka świetnych filmów opartych o te książki. I kilka scen, które czarują mnie ciągle. I chyba nie tylko mnie...
Zraziłam się do Muminków, w momencie gdy odkryłam, że Mama Muminka jest w stanie zaprzepaścić rodzinne szczęście w przypadku zgubienia torebki. Pff...
OdpowiedzUsuńo. Ja uwielbiam Wichrowe wzgórza :)) Ale Jane E. też miło się czyta, tylko ja znów nie doceniam aż tak klimatu tej książki ;) A ekranizacje, bardzo bardzo lubię, bo kocham filmy kostiumowe ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj idę z synkiem do biblioteki i wypożyczę sobie Don Kichota. Lubię w ciemne jesienne dni wyjeżdżać na spieczone słońcem hiszpańskie równiny. Jeszcze nigdy nie doczytałem tej książki do końca, pomimo to uważam ją za wielką. Tuż obok niej stoi Moby Dick i Rękopis z Saragossy.
OdpowiedzUsuńwysyłam uśmiechy :)
*zbiera uśmiechy na zapas, na zimowe dni* No, każdy czytacz ma swoje wielkie książki.Z tych wielkich dla mnie to Lem, "Powrót z gwiazd", seria o Enderze,Golem Meyrincka i Huelle z Weiserem Dawidkiem. I Borges, szczególnie Biblioteka Babel, i Imię róży, i Tokarczuk..długo by wymieniać:)Pozdrawiam czytaczy:)
OdpowiedzUsuń