10 maja 2016

Idziemy do Rosslyn Chapel drogą Roberta Burnsa



Wysiedliśmy za wcześnie z autobusu i pytamy napotkanego Szkota o drogę do kaplicy w Rosslin. Macha ręką, wyraźnie przejęty.
- Terrible! Okropnie daleko, dwie mile!
Pokazuje nam drogę, mamy iść do końca obecnej ulicy,  potem zakręt za lasem, potem jeszcze kawałek prosto i jeszcze raz w lewo, za Rosslin Inn...
Pogoda piękna, dwie mile to przecież drobiazg, jestesmy na wycieczce, przyjemnie wieje wiatr, a okolica przepiękna... I tak trafiliśmy na ścieżkę turystyczną, poświęconą Robertowi Burnsowi. Oznaczona raczej symbolicznie, do czego przyzwyczajamy się ze spokojną rezygnacją, widać tutaj pozwala się turystom błądzić do woli. Więc wędrujemy.


"Piosenka o Jean" pasuje mi tutaj nadzwyczajnie:

Ze stron, gdzie miła ma swój dom,
Zachodni wieje wiatr;
Kiedy z zachodu wiatry dmą,
Wiatrowi jestem rad.



W koronach kwiatów widzę ją
I rwie się do niej duch,
Jej słowa w głosach ptaków drżą,
Zniewalające słuch


Zachodnie wiatry, nieście się
Wśród krzewów, drzew i ziół,
Niechaj wasz powiew w liście dmie
Na miodny powrót pszczół!


Pierwsze domki Rosslin. Urocze.


Wędrujemy do Rosslin Inn,gdzie Burns na cynowym talerzu napisał w 1787 roku wój Epigram o Rosslin Inn.Niestety, nie mam polskiego tumaczenia, mój szkocki nie istnieje, a tłumaczenie z translatora poinformowało mnie, że Ja deptać po gardło życia.


At Roslin Inn

My blessing on you honest wife!
While I have never stayed here before;
You have very good food for my spoon and knife:
One’s heart could not wish for more.
Heaven keep you free from worry and strive,
Though you life beyond forscore,
And by our Lord of death and life,
I will never pass by our door.



W czasach Burnsa pewnie było tu inaczej... ale i tak jest klimatycznie, przytulnie i miło. I  mają pyszne ciastka:)



A w ogóle Burns był kochliwy, niezaradny życiowo, kiepsko prowadził farmę, zostawił rodzinę z długami, pracował na plantacji niewolników na Jamajce i pisał wiersze w stylu wczesnego Mickiewicza skrzyżowanego z piosenkami z Robin Hooda. Szkoci uwielbiają go, obchodzą jego święta, narodowe czytanie Burnsa,  od 1802 "Burns Nigh", gdzie czytają jego Adress to a haggis. Haggis jest specjałem szkockiej kuchni: owcze podroby wymieszane z mąką, cebulą i przyprawami, wpakowane w owczy żołądek i upieczone, podawane z brukwią i ziemniakami. Podobno smakuje jak kaszanka, nie wiem, bo nie jadłam ani jednego, ani drugiego.

A do Rosslin Inn Burns szedł sześć mil z Edynburga razem z przyjacielem:  malarzem Alexandrem Nasmythem, aby zobaczyć wschód słońca. I to Nasmyth namalował jego portret,  chyba najbardziej znany:




2 komentarze:

  1. Gdy ma się czas, piękna pogoda, co to jest 2 mile. I gdy jeszcze czeka słodka nagroda :) Miłego wędrowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciasto kokosowe z malinami. POlecam na rozpustę. Wietrzyku, my tez pozdrawiamy, juz z domu! Niedługo nadrobię zaległości.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)