Za bzami już konwalie. Kruche marzenie dębu o kasztelankach z trzynastego stulecia. Alabaster i porcelana i najdelikatniejszy kontrast bieli z zielenią. Maj wynagradza wszystkie ciemne dni zimy.
A za konwaliami wesoła brzezina, z trawą do kolan i głosami słowików. I zachodzi słońce, i jest się tak mile zmęczonym, że można oprzeć się tylko o pień i patrzeć, jak idzie noc.
Jakbyście myśleli, że ja samym ogrodem żyję, to nie, wcale. Ciasto rabarbarowe upiekłam, szczawiówka z pierwszego wiosennego szczawiu, rzodkiewki, twarożek ze zrywanym w ogródku szczypiorkiem, jajka od wesołych kur pana Piotra, sama radość!
Bardzo lubię wiosenne jedzonko. Ciasta jeszcze nie obfotografowałam i nie zinwentaryzowałam, dzisiaj za to malowałam bramki i drzwi do domku ogrodnika albo - Baby Jagi (nie mogę się zdecydować).
Straszą nas, że dzisiaj ma być przymrozek. A kysz. Jabłonie kwitną!
Jakby co, to wiecie, gdzie u nas parkować:)
Wiosna jest przepiękną porą roku. Bez i konwalię, to moje najukochańsze zapachowo rośliny. Tez mam je w ogrodzie i niestety narzekam często na ich ekspansje. Tutaj, gdzie teraz mieszkam, to mogę tylko pooglądać i pozachwycać się. Pięknie:)))
OdpowiedzUsuńCudne bzy sfotografowałaś :) Masz rację, pyszne i zdrowe jedzenie cieszy :)
OdpowiedzUsuńMoc uścisków :D
piękne te zdjęcia. przypomniałaś mi o konwaliach. Muszę zdjecia zrobić...:)
OdpowiedzUsuń