25 stycznia 2014

Tańczące dymy, Mały imperatorem i kryształowe dzwonki

W mroku przedporanka, gdy jeszcze nie zgasły cytrynowe oczy latarni, a niebo ma kolor ametystów, ze wszystkich kominów unoszą się tańczące dymy. Leżąc w łóżku nie muszę unosić głowy, by je widzieć; dym u sąsiadów tańczy  lekko, z wdziękiem, jakby niewidzialna orkiestra grała mu pawany i basse dance. Wygina widmowe, białe ciało, podkreślone lodowatym oddechem mrozu, rozdziela się na dwa strumienie i znów łączy, robi zaskakujące zwroty, jak Legolas biegający po dachach jeziornego Dal. I rzeczywiście, ma w sobie coś elfiego, nieludzką grację, obojętność na wszystko; zachwycony sobą, tańczy i tańczy, póki nie zgasną lampy, nie zbieleje ametyst nieba, a dzień obedrze go z tajemnicy. Wtedy zostaje tylko dymem, unoszącym się słupem w mroźnym oddechu nowego dnia.
Kłapiąc bosymi stopami po deskach podłogi wędruję do kuchni, cisząc się chłodem, niespiesznym porankiem, urlopem, który nadszedł i wizją wypicia zbożowej kawy w dużym, gorącym kubku.
Mały zbiega z wesołym łoskotem po jesionowych schodach; też ma wolny dzień i chce wykorzystać poranek, dopadając laptopa i podbijając Podziemia. Mały ma wizję. Chce zostać Imperatorem.
- Pokonałem Królową Sukkubów! - oznajmia zadowolony - Co to są sukkuby, mamo?
Ekhm... myślę chwilę, po czym oznajmiam z determinacją:
- Takie złe duchy. Bardzo kusicielskie.
- No to już po nich - Mały radośnie eksploruje mapę "hirołsów" - Zobacz, przyłączają się do mnie widma, zombie i smoki! Grałem archaniołami, ale nudne, są za silne. Miałem szesnaście archaniołów i wszystko rozwalały, mamusiu. Smoki są lepsze. I minotaur. Bardzo wrażliwe są takie minotaury, jak ktoś go walnie, to zawsze oddają, wiesz? Bardzo wrażliwe.
Zostawiam go z wrażliwymi potworami o rogatych łbach i wędruję popatrzeć na sople, lodowe dzwonki na szybach i przestwór nieskalanego śniegu, po ciemną linię topoli. Jaki piękny dzień.  Jak waha się dymek nad kubkiem kawy, kolejny tańczący z ciszą.
Szczęście mruga do mnie porozumiewawczo, gdy rozsiadam się z kawą nad poranną gazetą.
- Tak, królestwo do podbicia! - dobiega z pokoju radosny okrzyk Imperatora.


Praga w lutym 2o12. Śliczne zdjęcie stąd.

3 komentarze:

  1. Pewnie niektórym panom łezka się w oku zakręci jako ten dym nad dachem ośnieżonym. Szkoda, ech szkoda sukkubów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja zbożową głównie pijam :-)
    Zdjęcie wyjątkowe.
    A opis dnia ociepla serducho :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To na deser piękny kawałek z Hobbita - zasłuchuję się już od miesiąca w kółko: http://www.youtube.com/watch?v=2fngvQS_PmQ

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)