12 lipca 2014

Śladami Lucy Maud Montgomery - część I, szukanie Błękitnego Zamku.



W 1922 roku Lucy Maud Montgomery spędziła wakacje w okolicach Muskoka. Była zachwycona. Pisała:

Sunday, July 30, 1922
“The situation here is very lovely. The lawn runs down to the river where the bank is fringed by trees. It is beautiful at all times but especially at night when the river silvers under the moon, the lights of the cottages twinkle out in the woods along the opposite bank, bonfires blaze with all the old allure of the camp fire, and music and laughter drift across from the innumerable cones and launches on the river.
“Bala is a dear spot - somehow I love it. It has the flavor of home - perhaps because of tis pines which are plentiful hereabout…

Tłumaczę tak trochę sobie samej, pewnie nie najlepiej.

"Jest tu pięknie o każdej porze, ale szczególnie w nocy, gdy rzeka srebrzy się pod księżycem, światełka domów błyskają między drzewami na drugim brzegu, ogniska płoną z tym całym starym urokiem ognia, muzyką, śmiechem i dryfującym światłem na rzece. (...) Kocham to. To miejsce ma smak domu, może z powodu sosen..."

Nie znam zbyt dobrze angielskiego, ale czuję ten urok, zapach, światła... W każdym razie Lucy była nad Muskoka, mieszkała w Bala, gdzie teraz jest jej muzeum, zakochała się w tych jeziorach i lasach i napisała Błękitny Zamek.


Jedna z wysepek na jeziorze. Może na takiej mieszkał Edward Snaith?


Okolice Mistawis dzisiaj.



Czy tak mógł wyglądać dom Ryczącego Abla i Cesi, jakby nieco skrzywić mu dach, poodrywać deski, otoczyć zapuszczonym ogrodem?

A teraz fotografia Franka Micklethwait, ukazująca edwardiańską rodzinę, leniuchującą nostalgicznie na białych, wiklinowych krzesłach, podczas gdy ciepły wiatr niesie znad jeziora woń sosen, na srebrnych talerzach ciasteczka o bułeczki, właśnie podano herbatę... Tak mogłaby siedzieć dostojna ciocia Wellington z Oliwią...


A teraz 1929, zamożne, swobodne towarzystwo nad Muskoka.  Zdjęcie stąd



Siedzę w archiwach, szukam Błękitnego Zamku, żeby zobaczyć go takim, jakim widziała Montgomery, zanim tam pojadę i ujrzę to miejsce na własne oczy. Gdzie mieszkała Buba - Joanna? Gdzie był dom z czerwonej, wiktoriańskiej cegły w nieistniejącym Derwood? W "Błękitnym Zamku" pojawia się miasteczko Derwood, Port Lawrence,  jezioro Muskoka, Mistawis, Childley Corners. Jak marzenia stały się rzeczywistością, a obrazy słowami? Podobno muzeum w Bala ma publikację z lokalizacją wszystkich miejsc, strona muzeum TU. Opis domu Edwarda wzorowany był na rzeczywiście istniejącym domku przyjaciela LMM, Johna Mustarda w Muskoka. Jezioro Mistawis to oczywiście Muskoka, gdzie spędzała wakacje. Gdzie jest Derwood? Joanna mieszkała tam w brzydkim domu na ulicy Wiązów z matką i ciotką. W Derwood mieszkają też zadzierający nosa Stirlingowie. Miasteczko ma bibliotekę, sklepy, kościółek - prawdopodobnie LMM opisuje po prostu Bala, gdzie mieszkała i gdzie sama robiła zdjęcia. To jej zdjęcie prezbiteriańskiego kościółka w Bala...


(http://images.ourontario.ca/uoguelph/details.asp?ID=26924)

Port Lawrence to z kolei prawdopodobnie Gravenhurst, 15 mil dalej położone miasteczko na brzegu jeziora. Przebiega tędy kolej, tu mieszkał pastor. Nazwę mogła zainspirować nazwa innego pobliskiego miasteczka, Port Sandfield. Gdzie mogłaby mieszkać Joanna?


Brzydka, czerwona, wiktoriańska budowla z ganeczkiem...


Logan Ave, w Toronto. Coś takiego? Nie za ładne na Stirlingów?


A może coś w stylu St George Street? !922?

Szukam Joanny.
152 Bloor Street West (1920's)
"Dom Stirlingów - najbrzydszy ze wszystkich - przypominał czerwoną, ceglaną skrzynię. Zbyt wysoki w stosunku do szerokości wydawał się jeszcze wyższy z powodu beczkowatej kopuły na szczycie. Otaczała go atmosfera smętnego, jałowego spokoju, charakterystyczna dla starego domu, który jest już martwy."

Na dzisiaj tyle- następnym razem zajrzymy do wnętrza pokoju Joanny.... i do jej lustra! A może macie jakieś specjalne zamówienie, o czym chcielibyście poczytać, moi kochani podczytywacze? Pisząc, korzystałam ze stron 


"I thought I had strayed into a dream"

14 komentarzy:

  1. Oj, chyba muszę sobie przypomnieć "Błękitny zamek", strasznie mało pamiętam... Piękne te stare fotografie:)) Ja to czekam na Wyspę Księcia Edwarda...
    Wiesz, że nabyłam dzisiaj na Allegro Antologię poetów metafizycznych Barańczaka?:))) Starsze wydanie, za 8 zł... Dzięki za polecenie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudnie, tanio znalazłaś, a to jest skarb po prostu:) Nie wiem, czy uda mi się dotrzeć na Wyspę księcia Edwarda, daleko stąd, a czas mija tu strasznie szybko, ale obejrzę ile mogę miejsc w okolicy. Miłego czytania, a "Zamek" przeczytaj koniecznie, jak nie masz ksiązkowego wydania, są dostępne ebooki, choć to nie to samo... Uwielbiam tę książkę i własnie dzisiaj zaczęłam czytać po raz kolejny:)

      Usuń
    2. Mam, mam swoje, zakopane na półce, tylko odkopać trzeba:))oglądaj, oglądaj ile się da, jesteś moimi oczami w Kanadzie:)))

      Usuń
    3. o, ja proszę byś jak najwięcej pisała o okolicach opisanych w Błękitnym zamku i jak robiła strasznie dużo zdjęć jeziora! czytam z bijącym sercem te relacje !

      Usuń
    4. Właśnie czytam kolejny raz mój egzemplarz podarty, bez okładki, z poszarpanymi kartkami. Znowu jestem na potańcówce, zabrakło nam benzyny, patrzę w magiczne oczy Joanny i podziwiam jej figurę w zielonej sukience...

      Usuń
    5. Muszę znowu przeczytać. To magiczna książka:)

      Usuń
  2. No wszystkie domki za ładne ale może nie była naprawdę tak brzydki jak go widziała Joanna. Zamek odkurzyłam .Kupiłam sobie kiedyś dawno temu , gdy zatrudniłam się na wakacje w księgarni :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. może wtedy były brzydkie, a do dziś czas dodał im patyny. Jak patrzę na niektóre poniemieckie wille, we wro, to- musiały być brzydkie. Jak współczesne gargamele z wieżyczkami, za duże na miejskie działki, otoczone młodym ogrodem. Szlachetność materiałów, które się pięknie zestarzały, "dodała im uroku", jak to mówią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny wpis :) Jestem świeżo po lekturze "Błękitnego Zamku", więc z przyjemnością obejrzałam te zdjęcia - a to z wysepką na jeziorze jest po prostu świetne.
    Musze też przyznać, że okładka książki, którą zamieściłaś na końcu to najładniejsza okładka, jaką widziałam, bo ta postać bardzo wpisuje się w moje wyobrażenie głównej bohaterki (inne okładki jakie widziałam są albo zbyt toporne, albo przesłodzone) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ta okładka zauroczyła od razu - jest taka Joannowa, nie tchnie harlequinem. W ogóle jestem jeszcze wam winna wpis o anglojęzycznych wydaniach Zamku i ilustratorach, ale cierpię na chroniczny brak czasu:) Ale nadrobię! Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Witaj, dziękuję za zbiór zdjęć - trafiłam tu szukajc miejsc z książki. O(czywiście wiesz, że Joanna z polskiego tłumaczenia tak naprawdę nazywała się Valancy a Edward - Barney (tym imieniem posługiwał się jako Snaith) / Bernard (Redfern) ? :) Nie lubię takich samowolnych zmian w tłumaczeniu. Czytając oryginał czułam się "oszukana" przez polskie wydanie ;) Tak, jak w przypadku p. Małgorzety Linde, która w rzeczywistości nazywała się Rachel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, oczywiscie, ale mnie akurat Joanna Walencja urzekła, bo nie znałam oryginału i tak juz zostało mi do dzisiaj, Joannę uwielbiam i Edwarda, a Barney i Valancy są mi trochęobcy, przez taką wtórność spotkania. Oglądaj sobie zdjęcia do woli, jest ich sporo, bo śladami Błękitnego Zamku zawsze chciałam powędrować:)

      Usuń
    2. Dziękuję :) Może i mi kiedyś-kiedyś uda się zobaczyć te miejsca na żywo. Chciałabym również zobaczyć Wyspę Księcia Edwarda :) , jest coś w tych krajobrazach, za czym serce tęskni, choć przecież nigdy tam nie byłam.

      Usuń
  6. Uwielbiam powieści Lucy o cudownym rudzielcu Ani. Kiedyś mi się marzyła podróż do Kanady. Piękny post. Błękitnego zamku nie czytałam jeszcze. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)