19 stycznia 2015

Kobiety z mojego miasteczka



Zdjęcie stąd.

Patrzę na nie z czułością, także tego ranka. Na żegnającym noc niebie jeszcze jarzą się kocie oczy rtęciowych lamp, one wbrew depresyjnym poniedziałkom, niespłaconym kredytom i schowanym głęboko marzeniom wychodzą ze sklepu z koszykami, torbami, chlebem, mlekiem i bułkami dla dzieci. Wsiadają na rowery lub pędzą drobnymi krokami z pośpiechem. Żeby zdążyć dać śniadanie, wyprawić dzieci do szkoły, owinąć im szyje szalikami, czasem same zawieźć na bagażnikach. Matki. Żony. Kobiety z mojego miasteczka.

Pod sklepem rolno - spożywczym odprowadzają je wzrokiem mężczyźni z piwem, tkwiący tam od lat, jakby ktoś rzucił na nich klątwę snu. Czasem są to mężowie tych na rowerach, z torbami i dziećmi. Czasem ojcowie. Kobiety zdążyły synom wybudować domy, wychować wnuki i dochować się prawnuków, podczas gdy oni jeszcze ciągle kończyli  podsklepowe dyskusje o niesprawiedliwości losu, polityce i ludziach, którzy zniszczyli im życie. Są wieczni, zmieniają się ich twarze i imiona, ale oni trwają. Nigdy nie zawiozą dzieci do szkoły jak inni ojcowie, nie pojadą na siódmą do pracy do firmy P. jak 2/3 mężczyzn w naszym miasteczku, nie wyprowadzą psa, nie pójdą z synem na ryby a z córką na jasełka. Na wywiadówce w szkole na dwadzieścioro sześcioro dzieci przychodzi jeden ojciec. Bardzo miły i elokwentny, jest przyjezdny, sprowadzili się z żoną z Kielc, pracuje jako inżynier. Reszta to tutejsze matki.

Szczuplutka dziewczyna o ciemnych oczach i delikatnych rękach wstaje przed szóstą, żeby zdążyć dojechać do pracy, do domu starców w T. Kilka zim temu  miała piętnaście lat, marzenia o liceum plastycznym i okres buntu. Teraz ma dwoje dzieci, stary, pożydowski domek, zgarbiony jak kaszlący dziadeczek i dużo lęku w ciemnych oczach. Zwłaszcza, gdy gniewnym, szorstkim głosem karci ją w sklepie mąż. Jej dzieci też mają te ciemne, lękliwe oczy. Mąż chodzi rozkołysanym krokiem, pracuje jako ochroniarz. Ma dużo hałaśliwych znajomych pod sklepem, witają go okrzykami aprobaty, gdy dołącza do nich, spluwając zamaszyście.

Dwoje wnuków z sąsiedniej ulicy prowadzi do szkoły babcia. Mimo mrozu ma stare tenisówki, ale dzieci ubrane są ciepło, a dziewczynka ma plecaczek z króliczkiem.

Eli się przytyło - zagadując do mnie wesoło pakuje do starej skody dzieci swoje i sąsiadów, jutro wyjazd na basen, a mała zgubiła czepek. Trochę handluje na rynku, trochę kur łapie na kurnikach, jak całą noc się łapie, dają kurę czy dwie za darmo.

Basia pracuje w sklepie z wędlinami.

Kasia wstaje codziennie o czwartej, pracuje w tym sklepie spożywczym, pod którym ciągle jeszcze trwają filozoficzne i polityczne dyskusje. Na parapecie jej okna śliczny stroik świąteczny, rano migoce jeszcze choinka, nie rozebrali. Prawie rok czasu była na zwolnieniu na kręgosłup. Od ciągania skrzynek z piwem, ale już wróciła. Dalej ciąga te skrzynki, choć lekarz kazał zmienić pracę. Niestety, innej pracy nie ma, a ona się cieszy, że przyjęli ją z powrotem. Mogli nie przyjąć, prawda?



Mały z Babcią


Jest kolejna rocznica, gdy nie ma Babci - wspominam jej uśmiech, wytrwałość, handlowanie na Węgrzech, wyjazdy do Turcji po dywany, żelki i kamyczki, budowanie domów, nieustanną pracę, jej stare swetry, chowanie bluzek do szafy (będzie na pogrzeb), wynajmowanie się na wesela, robienie sękaczy, pieczenie ciast, robienie wędlin, układanie kamieni na drodze, dawanie wnukom wołoczebnego i wciskanie mi, już mężatce, drobnych na bilet, żebym pojechała na zajęcia do W. Była jak mój anioł stróż, jak mur, absolutnie lojalna, niezłomna i dzielna. Jakbym poszła do niej, mówiąc, że na jutro trzeba mi sto tysięcy, to splotłaby z namysłem pergaminowe ręce na starutkiej, wytartej spódnicy i powiedziała: czekaj czekaj, zaraz pomyślimy, skąd wziąć...
Babcia, po skończeniu szkoły. Tęsknię. A Średni jest do niej podobny najbardziej z moich chłopaków:)


Kobiety z mojego miasteczka. Mamy i babcie. Uprawiają ogrody, niańczą dzieci i wnuki, chodzą na spotkania tańca ludowego i spacery emerytek z kijkami, grabią liście wokoło cerkwi i kościoła, na Dzień Babci i Matki do szkoły, zbierają zioła na susz, jagody i grzyby, wydeptują cierpliwe, niezliczone ścieżki. Dźwigają świat, a przynajmniej popychają go do przodu. Bóg delikatnie  gładzi im wiatrem ciemne warkocze i wysuwa siwe kosmyki z ciasno spiętych wsuwkami koczków pod chińskimi chustkami w kresowe kwiaty.
Patrzę na nie z czułością, gdy mijamy się w drzwiach sklepu o szarej godzinie, dźwigając torby.
Sąsiadka Ala, rumiana od chłodnego wiatru stawia koszyk na ziemi, by się przywitać. Mówi po naszemu, zabawnie, w trzeciej osobie. Wszyscy tu tak mówią, listonosz, pani w banku, sklepowa, ksiądz. Weźmie tu podpisze. Była wczoraj na rynku? Pozdrowiła teściową?

- To co, bierze od nas zagon na wiosnę?
- Biorę! - odpowiadam bez namysłu.

Ha. Będę mieć znowu zagon, posieję pasternak i bób.
Do domu zdążam akurat przed siódmą, by zrobić Małemu kakao i przynieść świeże bułki.



Sklep rolno - spożywczy

28 komentarzy:

  1. Jak ja to wszystko znam, chociaż mieszkam na drugim końcu Polski,tak na skos. Pozdrawiam babcia Basia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to widzę prawie wszędzie. Przez okna samochodu, pociągu, w świętokrzyskim i w pomorskim. Co byłoby bez tych kobietek?

      Usuń
    2. ja wiem - Wielkopolska by się po prostu zapadła. Amen;)

      Usuń
  2. Wzruszyłam się :) Przypomniała mi się moja wspaniała świętej pamięci babcia, która zawsze była miła dla mnie i mojej siostry. Miała dużo cierpliwości w swoim ciężkim życiu, ale nigdy nie narzekała. Tylko raz pamiętam ją zdenerwowaną, jak już miała mało siły i wyszła po dojeniu 3 krów z obory zła, że ją jedna ogonem wymachała i jeszcze mleko wywróciła, młoda, jeszcze dobrze nie ułożona. Ale ja zaniosłam wiaderko z mlekiem do domu, a potem posiedziałyśmy na ławeczce o czymś rozmawiając i było fajnie. Tak wiele babcia mnie nauczyła podczas mojego dzieciństwa. I to były nauki takie same z siebie, jakby przy okazji bawienia się i tylko wtedy jak sama byłam ciekawa czegoś. A to trzeba przyznać, że babcia umiała zaciekawić ;) Nawet dobrze nie pamiętam, w którym momencie babcia nauczyła mnie krowy doić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna opowieść. Ja swoje wspomnienia też skrzętnie pielęgnuję, przeglądam, jak kobieta drogocenności w szkatułce, bo teraz tylko to po babciach mam. Naprawdę ludzie za szybko odchodzą...

      Usuń
  3. Bo siła jest kobietą ! Taki slogan jednego z miesięczników , ale coś w tym jest .
    Moja córka kończy dzisiaj 21 lat - podeślę jej Twój wpis , jest piękny .Pozdrawiam E.K

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, wkurzyłam się na tych chłopów, nieudaczników, domowych tyranów...
    Świat stoi na kobietach. Są silne, wytrwałe i mądre. Dobrze by było, gdyby czasem się zbuntowały. Choć nie zawsze się da...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są różni, są też wrażliwi i dobrzy, ale dużo tej bezradności, niemocy, obojętności, poddania się nurtowi przewaznie niewesołego losu. Wychowujemy trzech chłopców - to bardzo trudne, by dać im całe powietrze, słońce, całą życzliwość, jaka im się należy, jak pisał Korczak. Wtedy będa się odwzajemniać światu, bo będą mieć czym.

      Usuń
  5. wzruszyłam się czytając ten piękny, przejmujący wpis
    masz rację, to kobiety dźwigają na swych barkach świat, a faceci nim rządzą
    gdzie tu logika?
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przed siódmą wracasz do domku, powiadasz... :)
    Wiesz, jesteś podobna do babci. Spojrzenie, może raczej uśmiech, nie chyba jednak spojrzenie.... w nim można dostrzec duszę. I jest w nim chyba kawałek duszy Twojej babci. Tak sądzę.
    Uścisk najcieplejszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem wracam:) Nie zawsze, ale kiedy trzeba, to czemu nie. Jestem mieszanką rodzinną;)

      Usuń
  7. Bóg po po stworzył kobiety ,żeby świat był znośniejszy. Gdyby nas nie było ,pewnie tylko by się prali . ech , ten testosteron :-). Pięknie Ci wyszedł kobiecy portret słowami malowany. A sklep rolno spożywczy bardzo mnie wzruszył bo to wspomnienie lat dzieciństwa i beztroskich wakacji. Chyba jednak w trochę innych Polskach mieszkamy.Tęsknię za Twoją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Specyficzne tu rejony, wiem. Powinny być pod ochroną, te płoty, drewniane chatki, piwonie, sklepiki... To wszystko znika, Maszko, na moich oczach.
      Ale jeszcze trwa. Więc inwentaryzuję, pisze swoją kalinową kronikę, swoje silva rerum:)

      Usuń
  8. Cudnie Pani pisze.. Łza mi się w oku kręci. Przed oczami staje mój dziadek ukochany, który był też moim ojcem, on i babcia- oboje mnie wychowali w spokoju i miłości. Piękny był to czas, wspaniałe dzieciństwo. Choc mieszkalismy na Pomorzu to z dziadkiem odwiedziliśmy te strony- jego rodzinne. Ja też Tęsknię i to bardzo, nie ma dnia bym nie tesknila. To prawda , wszystko powoli zanika. Wspominajmy więc jak najczęściej, przekazujmy te obrazy naszym dzieciom, opowiadajmy.
    Z radością do Pani będę powracać.Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak urokliwie to brzmi - w spokoju i miłości. A tęsknota jest zawsze i cieszę się, ze jest. Wolę tak, niż zapomnieć:)

      Usuń
  9. Zawsze sami zawsze od kobiet z daleka bo to baba niepotrzebna im, potrzeba wina taniego i piwa to jest najważniejsze. Źle im się dzieje biedakom zawsze wiatr w oczy ale przecież tak dobrze usiąść wysączyć piwko zawsze któryś ma jakiś grosz to postawi i do przodu a bab czegoś che czegoś wymaga to trza z domu jak najdalej, to ona z żebra stworzona do usług przeznaczona. Wszędzie czy to w Polsce czy w Islamie tacy sami mężczyźni chcący brać ale nie dawać i ciężko przez los i życie pokrzywdzeni.Pięknie napisałaś o kobietach. Gdybyś tej młodej od ochroniarza podpowiedziała, to wrotycz ma działanie poronne, dziko rośnie na łąkach nieużytkach, zabija wszelkie pasożyty w organizmie także bakterie i pomaga przy przeziębieniach. Kiedyś młodymi we wsi opiekowały się wiedzące ze skraju wsi zielarki, dziś nie ma żadnej by móc pokierować nauczyć zadbać o swoją kobiecość, o swoją siłę, by jej nie roztrwonić na cztery wiatry. Lubię czytać Twoje posty pięknie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobiety calego swiata. Patrze na dziadkow z Wloch targajacych udzce do zimnych komorek i robiacych przetwory w garazu dla calej rodziny. Swiat sie moze zawalic ale ich tradycja z malych wloskich miasteczek musi przetrwac. Powykrzywiane stawy reumatyzmem i ciezka praca. Dorobili sie wszystkiego ciezka praca i w wielkiej tesknocie za swoja ojczyzna. Wrocilam ze szpitala. Nie bylam na swoim oddziale bo nie bylo lozek i dano mnie do dzieciecego. Budze sie i moim oczom ukazuje sie obraz podwodny widziany przez okna w statku. Matka zbierala fundusze aby pomalowac sciany dzieciecego oddzialu jako podziekowanie bo jej syn spedzal tam duzo czasu. Jeden pokoj to stado pedzacych zebr, inny las przeswietlony sloncem, jeszcze inny cien dzieci ciagnycych swoich braci i siostry w wozkach z zabami w rekach i ryba na wedce. Syn zmarl, ale matki dar dla innych dzieci aby je troche rozweselic pozostal. Drzwi sie otworzyly. Przyszedl i przytargal torby. Jedzenie szpitalne na calym swiecie jest takie same. Nie musi byc takie okropne, przeciez i tak dluzej niz dwa dni nikogo nikt tu nie trzyma. A jednak jest, platki owsiane z woda z mikrofalowki, jajko z proszku, makaron z tunczykiem oblepiony roztopionym serem zoltym. Wszystko wynagradza madra i wyrozumiala opieka. Im mniej sie narzeka tym bardziej dbaja. Patrze w oczy mojemu. Nawet te dwa dni to za duzo. Lata i przynosi zeby sie tylko zajac. Nie nie mierzmy wszystkich ta sama miarka. Wrocilam i zastalam piecyk w piwnicy zrobiony w znalezionym czasie pomiedzy wizytami i praca.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pieknie piszesz a ja widze takie same obrazki w mojej andyjskiej wsi...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za wasze komentarze., dziewczyny. Watko, zdrowia, dużo zdrowia Ci życzę! I bardzo wzruszył mnie dar tej nieznanej mi matki, dziękuję, że opowiedziałaś.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ech, moja Babcia też taka była. Przypomina mi się "Biegnąca z wilkami": "Niektórzy zatrzymują się przy wysokich na sześć stóp malwach, sądząc, że wysiadając, po prostu przewrócą rośliny drzwiami. Stuletnie La Mariposa (Kobieta-Motyl) malwy sąjednakjak stare kobiety, niczym z żelaza. Parkujący obok nich zostają uwięzieni w swoich samochodach.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj Kalino, tylko Ty tak pięknie potrafisz! Wzruszyłam się i łezka poleciała. Też miałam taką kochaną i niezłomną Babcię, i też bardzo za Nią tęsknię - z każdym rokiem jakby bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez z każdym rokiem bardziej. I obok podziwu dla niej, tak bohatersko walczącej z losem taki żal mam do świata, ze przyszło jej żyć w czasie i miejscu, które nie miały litości dla jej szarych oczu. Dla jej marzeń dziewczęcych. Nie było rąk matki, by zawiązać te kokardy, nie było niezłomnego rycerza, który dałby jej to wszystko, te białe konie, pałac i niezapominajki. Dałabym jej to wszystko, gdybym mogła, ale za późno. Mogę być tylko dumna, że byłam jej wnuczką. Tylko tyle i aż.

      Usuń
  15. Moja mama siadywała na takiej ławeczce, siwiuteńka, w chustce, w swetrze, wydzierganym, kiedy jeszcze oczy były dobre ... tak mi jej brakuje ...

    OdpowiedzUsuń
  16. Kalino, daj Boże i my będziemy Babciami. I to nam przypadnie w udziale zwracać uwagę wnukom na piękno i ulotność tego co nas otacza, bo rodzice najczęściej zabiegani, zestresowani....Pozdrawiam serdecznie- Bogusia z Doliny Baryczy

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)