Trawy tańczą z wiatrem, za zakrętem, na styczniowym balu, gdzie wiatr jest wodzirejem skwapliwym i upartym. Żadna turzyca mu się nie oprze, każdą trzcinę chwyci w ramiona, obróci kilka razy i omdlałą, porzuci z dumą i uprzedzeniem, pan Darcy naszego mokradliska.
Posłucham sobie...
Tego pięknego stycznia modne są szarości i brązy, łagodne, ale wyrafinowane, z lekką nutą dekadencji i nalotem błękitu.
Panna trawna za panną, piękności smukłe, gnące się w pawanach i kontredansach.
Mistrz Konstanty wygląda zza chmury i słucha, jak zaczyna się szykować flecikowa orkiestra.
Każdy krok pokrywa się szelestem, jak miedź patyną.
Jeszcze trochę i szarości zmienią się w czarodziejską zieleń, ale póki co, wszystko jest trochę nierealne, jak we śnie śpiących królewien. Maestro... muzyka:)
Brzozy idą korowodem, jak rosyjskie krasawice, drobniutkimi kroczkami przesuwając się, a zarazem nieprzesuwając, równiutkie, prościutkie, z dumnie uniesionymi głowami. Tam dalej czekają już lustra zamarzłej wody, mogą się w nich do woli przeglądać obłoki i mdlejące turzyce - debiutantki. Gorset mrozu ciągle ściska im kibić, brakuje tchu. Sroka w stylowym fraku z kotylionem słońca w klapie już poleciała dalej, rozgłaszać, że wiatr lekkoduch uwodzi już sosny w pobliskim lesie.
Trawom tylko siąść i płakać.
Ten widok mam kilka minut drogi od domu, i to niespiesznym spacerem.
Fotografował bal Duży. Pisałam ja, specjalnie dla was sprawozdanie z zimowego balu na rozlewisku.
Chapeau bas Dużemu!
Droga Kalino,
OdpowiedzUsuńzaglądam na Twojego bloga od jakiegoś czasu, od kilku miesięcy. Szukając etykiet na słoiki odnalazłam to miejsce. Dziękuję Ci, że tak pięknie przedstawiasz swój świat. Czuję w Tobie bratnią duszę. Ja także pokochałam dawno temu Anię, Emilkę i Joannę. Mój "Błękitny Zamek" wielokrotne zaczytany leży zawsze gdzieś blisko.
Pozdrawiam Cię serdecznie z pięknej i zimnej (nie deszczowej;) dzisiaj Irlandii.
Aneta - 39-letnia mama dwóch urwisów, miła Komuś, ciągle dziewczynka zapatrzona co wieczór w niebo (dzisiaj usiane gwiazdami mrugającymi do mnie zalotnie)
Hmm , cudnie się czyta takie komentarze... ''miła Komuś''... piękne!
UsuńAnetko, jaka to radość dla mnie przeczytać o bratniej duszy w tym baśniowym kraju zamków i wzgórz. I skakanych tańców:) Jednoczę się w radości bycia mamą urwisów, miłą Miłemu, patrzenia w gwiazdy i zaczytywania Błękitnego Zamku na śmierć:)
UsuńTaki bal, taki bal... Muzyka ucichła. ale karnawał jeszcze trwa. Niech turzyce nie mdleją, niech trzciny nie łkają tak żałośnie. Wiatr znów w nie dmucha zalotnie:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja tak a propos karnawału, tak się u nas na mokradłach bawią:) A niech tylko zielone ruszy, niech się zjawią czajki i inne ptasie plotkary:)
UsuńFaktycznie Dużemu należy się uznanie za wspaniałe zdjęcia...ale, Kalino dla Ciebie chapeau bas za piękny, wzruszający tekst. Pozdrawiam serdecznie. D.
OdpowiedzUsuńTekstu bez zdjęć by nie było, fotografie Dużego zawsze inspirują mnie i wydobywają takie opowieści, o których sama nie miałam pojęcia;) Pozdrawiam równie serdecznie:)
UsuńCzytam, patrzę na zdjęcia i słyszę muzykę .
OdpowiedzUsuńCieszę się, mam tak samo:)Popatrzyłam na te zdjecia i pomyślałam: słyszę walc... szelest sukien, panny debiutantki i obroty, spojrzenia spod rzęs, skrzypce...
Usuńa to wietrzyk wodzirejek zalotnik jeden . Pewnie rozwiał Ci włosy i pomalował polika . Mi to zawsze robi ale lubię szelmę dopóki nie przegina i ne zachciewa mi się przestawiać drzew w ogrodzie . łygami bym Cię mogła jeść Kalinko
OdpowiedzUsuńach , jeszcze zdjęcia pochwalę . i dostrzegłam ciut zieleni w trawskach . ale uciecha
OdpowiedzUsuńJa też ten zielony ślad zobaczyłam... to znaczy, że zegar czasu przesuwa wskazówki na: spring is here! Lubię, bardzo lubię wiatr:)
UsuńJa tez dzisiaj byłam na spacerze w lesie i słuchałam jak mniemam nie mniej zacnego koncertu :)
OdpowiedzUsuńMartucho, ale w lesie to jeszcze piękniej chyba, bo tam cała orkiestra drzew, no i dzięcioły szelmowskie:) Dziękuję, że zaglądasz:)
UsuńW zeszłym roku zachwyciłam się na nowo trawami i otworzyłam im ,,drzwi " do mojego ogrodu :)
OdpowiedzUsuńTa niebieskość, ten nalocik - wszędzie się osadza, otrzewił mnie - właśnie nie otrzeźwił, lecz otrzewił...
OdpowiedzUsuń