Punkt pierwszy tajnego planu: namierzyć porę karmienia kota.
Punkt drugi: przeczekać, aż kocisko podje sobie, a potem ruszyć do tej samej miski.
To nic, że ludzie patrzą, ludzie są nieszkodliwi, kota karmią, to i szopowi nie pożałują...
Pyszne było... szkoda, że tak mało...
Następnego dnia szopica próbowała wyciągnąć z garażu kilkukilogramowy worek karmy. Złapana na gorącym uczynku, z pogryzionym workiem, nie okazała skruchy. Robiła zapasy. Na czarną szopią godzinę zapewne:)
Dzikie zwierzaki zamieszkujące miasta są bardzo przedsiębiorcze! Tylko żeby jej gdzieś nie wywieźli...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo gorąco i obiecuję nadrobić zaległości...
Ale słodka szopia mama. Nie można jej czegos podrzucić żeby nie musiała taskać wora? ;). U mnie jeże tak wyjadaja kocie chrupki.
OdpowiedzUsuńStraszne mam zaległości i marze o chwili żeby je nadrobić.
Serdeczności
Ja też mam zaległości, dziewczyny, więc nadrobimy wszystko razem chyba już niedługo:) Mama szopowa dostaje codzienne resztki obiadowe i kolacyjne, po prostu kocie chrupki chyba jej bardziej smakują:) Miko, nie wywiozą, szopów tu dostatek, a dom na krańcu krańca miasteczka. Pozdrawiamy!
UsuńŚliczności szopka. Dla nas - egzotyka, tam zapewne upierdliwe są. Też mam zaległości:(
OdpowiedzUsuńŚliczna jest i jaka zaradna. Wszystkie mamy zaległości. Ale czas się nie chce rozciągnąć. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść! Pozdrawiam i głaski dla mamy szopowej ;)
OdpowiedzUsuńm.