06 grudnia 2014

Co ma piernik do skarpety? Przepis na łatwe pierniczki.





Mieszkamy pięćdziesiąt kilometrów od wschodniej granicy, sama rubież. Chciało by się rzec  - wezbrały rzeki, pełne zwierza bory i pełno zbójców na drodze. Zima tutaj przychodzi wcześniej i zostaje na dłużej, mości się wygodnie jak białe kocisko między puszczańskimi świerkami, na zamarzniętych  rozlewiskach i okolicznych, drzemiących pod pierzyną śniegu ugorach. Ten dygresyjny  wstęp prowadzi nas prosto wełnianą ścieżeczką do ciepłych skarpet. Otóż wełniana skarpeta jest towarem w okolicach Kalinowa bardzo pożądanym, pierwszej potrzeby, namiętnie produkowanym przez babcie, ciocie, krewne i znajome znajomych. Kalina nie produkuje, bo nie umie, ale za to gromadzi! Uwielbiam wełniane skarpety. Wszyscy uwielbiamy. Niedawno odwiedzając ciocię Ninę stałam się posiadaczką kolejnych dwóch par, wydobytych z wersalki, wręczonych z dumą i poleceniem, że mam nosić. Ciocia Nina jest zawsze źródłem radosnej uciechy, bo dzwoniąc do nas, nigdy się nie przedstawia, a rozmowa wygląda tak:

- dzwoni telefon, biegnę z kuchni/piwnicy/piętra/sypialni;
- łapię za słuchawkę, mówię: Słucham?
- a w słuchawce ciotczyny, bardzo donośny głos ( bo ciocia niedosłyszy ciut mocno)
- A CHTO TAM??

A kto tam. Dzwoni do nas i pyta, a kto tam. No to odpowiadam, że ja. A ciocia na to:

- A BURAKI JESZ? A?  PAMIĘTA, ŻEBY JEŁA! JAK TOBIE TREBA, TO JESZCZY BURAKOW DAM! PRYJEDETE, TO I MARCHOWKI DAM, I SKARPETÓW, CO ZROBIŁA...

No więc dzisiaj Duży sfotografował część skarpetowych zbiorów, te nowe i te starsze, i papućki robione na drutach, i podkolanówki, i zakolanówki, getry, cały rynsztunek wełniany, ochrona zimowa, rodem z włóczkowej bajki, pachnącej domem, mydlaną wróżką i najmilszym, czystym, pogodnym, wełnianym aromatem.




A do skarpety, wełny, kresowych opowieści i dobrego humoru mam jeszcze pierniki. W zasadzie nie wiem, co ma piernik do skarpety, ale może ma to, że jedno i drugie wychodzi z ukrycia zimą i najpiękniej wpisuje się w domowy pejzaż. Pierniczki robię z wypróbowanego przepisu, lekko zmodyfikowanego, zainspirowanego od Kasi Guzik, stąd.

Składniki na jedną porcję:

400 g mąki
180g rozpuszczonego w ciepłej kąpieli miodu 
120 g masła
120 g cukru pudru
2 żółtka
 1  jajko
 2 łyżki przyprawy do piernika
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu lub imbiru
 1 płaska łyżka kakao
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
 1 szczypta soli

Masło, miód i cukier podgrzewamy, a potem studzimy.
Teraz trzeba pomieszać suche składniki w sporej misce. Dodać do nich jajko, żółtko oraz wystudzoną masę miodową. Mieszam to widelcem, a potem zagniatam.
Opcjonalnie można wsadzić ciasto do lodówki na godzinę, dwie, ale nie lubię tego - ciasto mi się źle potem rozwałkowuje. Bez wsadzania do lodówki pierniczki też są pyszne.Rozwałkowujemy dość cienko, pierniczki nie wyrastają prawie wcale i nie zmieniają kształtu. Układam je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni z termoobiegiem. Pieczenie trwa tylko max 7 minut, trzeba je  szybko zdjąć z blachy i odstawić do przestygnięcia. Dłużej pieczone są twarde i przypiekają się za mocno.




Piekę dużo, bo pierniczki nigdy nie są w stanie doczekać do świąt, a ja nie mam serca zabraniać chłopakom podjadania. Dlatego pierniczkowy sezon trwa u nas i trwa, najładniejsze idą do lukrowania, ukruszone lub przypieczone są zjadane, moczone w kakao czy kawie z rozkoszą i znikają z szybkością światła. W poniedziałek zabieram się za piernikowy domek, będzie się działo w Kalinowie:)

20 komentarzy:

  1. Miękko i apetycznie, mniam :) Zimowe rarytasy. I jak tu nie lubić grudnia?? Na piernikowy domek miałam wczoraj chętkę, ale nie zdecydowałam się. Poczekam na Twój:) Jakoś tak nie chce mi się wierzyć, że lukier sklei wszystko... Ciepłego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalino, kochana, obawiam się że jestem uzależniona od czytania twojego bloga. Teraz zabrałam się za nadrabianie pracowych obowiązków-jestem nauczycielką i ciągle coś jest jeszcze do zrobienia. Ale musiałam tu na chwilkę zajrzeć.Jak zwykle cudnie, urokliwie i delikatnie.Nastrajasz mnie bardzo optymistycznie do świata, dziękuję . A teraz zabieram się do pisania scenariusza -to do pracy- i nawet mi się chcę , choć zabieram się za to od rana. Cieplutko pozdrawiam Kalinów. Halina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę z takiego uzależnienia, Halino:) Dla piszącej osoby bezcenne doświadczenie. W sumie to taki blog trochę literacki, w żadnym razie parentingowy, w zasadzie nie do końca kulinarny, ani fotograficzny, sama nie wiem, czy da się jakoś zdefiniować. Podoba mi się określenie Doranmy, że jest to uchylanie drzwi do swego świata:) Jestem taki homo narrativus, lubię opowiadać. I cieszę się, że czytacie;)
      Pochwal się potem scenariuszem, może przyda się i mi, gdy już wrócę z urlopu?

      Usuń
  3. Rozgrzalam sie od srodka, od pierniczkow i ciocinych skarpetek:)
    I pozyczam przepis:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama go pożyczyłam, więc jak najbardziej polecam:) I pozdrawiam rozgrzewająco!

      Usuń
  4. Teraz to już zima Tobie nie straszna, kiedy uzbrojona jesteś w taką ilość wełnianych skarpet przetkanych cioteczną miłością :)
    Pierniczki u mnie też na warsztacie ;) ...chyba i Twój przepis sprawdzę. Kto wie, może zostanie nr 1.
    Twoje dyplomy trzech doktoratów w lewym pasku są prawdziwą ozdobą bloga. Super się prezentują. Moje gratulacje :)))
    ...a gdzie Miły? Wszak bez niego, tych doktoratów byś nie obroniła.
    Pozdrawiam Kalinowo z kaszubskiej wsi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrałam to, które lubię, może mi wybaczy, że bez pytania:) Już Miły jest.
      Skarpety i pierniki! Zimowe radości! Pozdrawiamy kaszubską wieś:)

      Usuń
    2. Teraz wszystko gra... :))
      Faceci Twojego życia niezły kwartet tworzą. Szczęściara! :)

      Usuń
  5. Kochane moje- zostałam babcią - dwie dziewczynki- Natalia i Agatka. Dumna jestem z mojej córki, jej walki o każdy dzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniałe, cudna nowina! Moje najszczersze gratulacje z okazji wnuczkowej profesury, w dodatku dziewuszki, srebrna Natalia i piękna Agatka! Mocno, gorąco pozdrawiamy córcię i maleństwa i dumnego tatę i Dziadka oraz resztę rodziny oczywiście:)

      Usuń
    2. Doskonale wiem jakie to uczucie zostać babcią :)... więc gratuluję! :))

      Usuń
  6. nooo moja miła, aleś w moja nutę zagrała, poczułam się jak w domu rodzinnym :)) tyle że warszawskim, ale równie troskliwie obdzielającym wszelkimi dobrami, piernikowy przepis jak nic wykorzystam, no i muszę to powiedzieć, masz pięknych synów ;))
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzajemnie, Ulo:) Obdzielanie dobrami rodzinne jak najbardziej wskazane, może skarpet zrobić nie umiem, ale pierniczki, ciastka i jabłkowocytrynowa galaretka powędrują dalej, żeby cieszyć smakami.

      Usuń
  7. Podzielam zdanie Penelopy...Twoje Doktoraty zapierają dech w piersiach...Duży-zniewalający, Średni-uroczy, Mały-urwisowaty a Miły-Supermen:). I Kalino nie wierzę, że nie potrafisz skarpet zrobić! Pierniczki wyglądają smakowicie a te czerwone sznureczki...poezja:) D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię, na zajęciach z pracy- techniki kiedyś łańcuszek szydełkiem robił za mnie brat. Ale za to uwielbiam podziwiać, co inni zrobili:) Co do czterech mężczyzn mego życia to jestem zakochana w nich po uszy, więc podzielam zachwyt:)

      Usuń
  8. No ale smacznie pierniczysz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Zobaczymy, co będzie z piernikowym domkiem, w zeszłym roku, wyszła nam, cytując Małego "bardzo ładna stodoła z piernika".

      Usuń
  9. Kalino,kochana ta Wasza ciocinka od skarpet.Są takie mięciutkie i w pięknych pudrowych kolorach.To taki dar serca:)Myśli o Was ciepło.
    Z przepisu na pierniki skorzystam:)
    Pozdrawiam.P.Lawenda

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale bym przygarnęła w tym momencie takie skarpety! Siedzę w pracy (cicho - nie mów nikomu że tu piszę) i girki mi zamarzają. A tu jeszcze dwie godziny przede mną...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)