07 stycznia 2015

Każdy ma swoją zimę

Pęka skorupa lazurowego jaja i rodzi się świt, jak ognisty feniks. Jest minus szesnaście i wszystkie skrzypce nowego dnia grają na wysokiej nucie, smyczkiem z błękitu i skrzypienia śniegu pod butami Miłego, wychodzącego do pracy. Chucham na szybę, która wydaje się zimniejsza, niż jest - po mojej stronie ciepła wanilia herbacianej kuchni, po drugiej stronie mróz, malujący niebo  ogonem feniksa i brzozowe haiku nad śpiącymi wachlarzami jeżyn.
Moja czterdziesta druga zima.
Pamiętam te białe, gdy śnieg sięgał okapów dachów i wykopywano tunele, by dojść do obórek i stodół. Te kuligowe, gdy pod łapami świerków piekliśmy kiełbaski na ognisku, a gwiazdy tańczyły jak Fred i Ginger. Te mroźne, gdy mama kładła nas do łóżka w paltach i czapkach i zamykano szkołę, bo w klasach zamarzał atrament. Te śmigające na łyżwach, gdy woziłam tacie bigos nad przerębel pod Kuraszewską Górę. Rzeka rozlewała aż pod cmentarz i cały świat był jedną ślizgawką, na której byłam Gerdą w czerwonym płaszczyku, tańczącą w piruetach wokół zastygłych w lodzie wierzb.
Według legendy na Kuraszewskiej Górze stał zamek królowej Bony, a ona sama pojawiała się o północy, gdy Jaś Grajek zagrał na skrzypcach, by spełnić mu trzy życzenia. Mógł brać z zamkowych lochów złota, ile zapragnie, ale nie wolno mu było niczego wziąć bez pozwolenia - biedny Jasiek skusił się na nowe, czerwone buty i następnego ranka, nad rzeką przy kościele jaśkowego trupa ze spalonymi nogami znaleźli. Diabelskie buty spaliły mu nogi do kości.
Jadę ostrożnie na swoich łyżwach ze wspomnień, żeby nie ominąć żadnej wierzby, żadnego lodowego przejazdu, którym jechały przez rzekę wozy i sanie. Jesiony wokół starego kościoła, most, zatoka - gorący bigos grzeje mi ręce w wełnianych rękawiczkach. Wczoraj szłam do mamy Wietnamem przez łąki, wieczór pisał już na niebie zapowiedź nocnego mrozu, a ja byłam sobą wszystkimi, każdą swoją zimą, każdą parą rękawiczek, parą z oddechu i gałązkami wierzb, ogławianych właśnie pracowicie przez sąsiadów.
Dla was, jedna z zim Średniego. Bo każdy ma swoje zimy:)


21 komentarzy:

  1. Piękną zimę mial Średni. ;)) U nas zimy juz ni ma... ;(
    Pozdrawienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękną:) I od tego czasu jeszcze wiele podobnych było, dlatego tak ogromnie podoba mi się zmiennośc pór roku. Może jest mniej komfortowo, niż w nieustannym ciepełku, ale za to jakie widoki... i ile wzruszeń:) Pozdrowienia Tobie:)

      Usuń
  2. Uruchomiłaś moje łyżwy.Rozlewiska na łąkach były światowymi arenami , gdzie ja z koleżanką wygrywałyśmy kolejne zawody w jeździe figurowej. Gdy piruety się znudziły,bywałam też Elwirą Ryś -Ferens w jej najlepszych czasach . Piękną macie zimę. I nas tylko lekko pobielone ale mróz też daje w kość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, Maszko, teraz dzieci rzadko ślizgają się - wolą ciepło przed komputerem chyba. Pustawe nasze łąki. I rzeka mniej wylewa, poziom wody zmalał, odkąd zrobiono zalew Siemianówka, znikły równe brzegi rzeki, zarosły krzakami i trawą. A wspomnienia tak piękne:)

      Usuń
    2. U nas kopalnia wysuszyła wszystkie koryta rzek. Ale mamy staw za parkiem i mój sąsiad ponad siedemdziesięcioletni ,chodzi tam na łyżwy chociaż lodowisko na Orliku ma pod nosem. Mówi ,że nie lubi tłumów. Rzeczywiście sporo dzieciaków korzysta i ja uwielbiam ten gwar choć pewnie wolałabym mieć całe lodowisko dla siebie.Wspomnienia to takie witaminki dla ducha.

      Usuń
  3. Kalino droga, to moja czterdziesta zima :) Tutaj na Wyspach bezsniezna...Pamietam te sniezne, kiedy to zjezdzalo sie po gorskim zamarznietym strumieniu i obijalo pupe ;) A smak sopli byl jak najlepszy slodycz. I kuligi, ktore organizowal moj Dziadek sprawiajac swej wnuczce niezapomniane wrazenia :)
    Piekna zima Sredniego, zachwycam sie i dziekuje :)
    Sciskam Cie mocno i wszystkiego dobrego w Nowym Roku :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smak sopli- tez pamiętam:) Wszystkiego dobrego Orszulko, dobrego roku:)

      Usuń
  4. Miejsce w którym mieszkasz i na dodatek w zimowej szacie jest zachwycające . Ten drewniany kościółek i drewniane domy .....
    Ze swoich zim ,tych najpierwszych pamietam siebie na sankach ciągnionych przez rodziców . Z pózniejszych pamiętam sztuczne lodowisko robione własnym sumptem ,przez sąsiadów . Obok mojego domu był pusty plac po zburzonym w czasie wojny domu . Sąsiedzi robili obramowanie z ubitego sniegu i w te ramy wylewali noszoną w wiadrach wodę . Nikt wtedy nie płacił indywidualnych rachunków za wodę ,tak jak teraz :)Pamiętam też czarodziejską łazęge . Pojechaliśmy z paczka w góry , w pierwszy dzień było dżdżysto ,za to po nocy spedzonej w schronisku ,wyszliśmy w baśniowy świat . Przyszedł mróz i oszronił wszystko ,dodatkowo woda na gałązkach zamarzła i przechodząc pod niskimi gałęziami one dzwoniły i te dzwoneczki właśnie pamiętam .I jescze oszronioną brode kolegi ,gdy bylismy na nartach ,taki się z niego zrobił dziadek mróz :)
    U nas w poniedziałek padał mokry śnieg który zaraz sie topił .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kościół jest z XVIII wieku, jeden z niewielu barokowych drewnianych kościołów na Podlasiu. Drewnianych domów coraz mniej, a tak je kocham, zrosły się z moim dzieciństwem - urodziłam się tutaj, towarzyszyły mi od zawsze. Piękne to, kruche, przemijające:)

      Usuń
  5. Obudziłaś wspomnienia i tęsknotę .Żal dzieci ,które nie znają zabaw w śniegu, na lodzie .Czekam chociaż na kilka tak białych dni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też chcę taką zimę...:(

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas też zdarzają się takie śnieżne zimy :) Pewnej zimy, gdy chodziłam do szóstej klasy, na osiedlu zepsuła się kotłownia. W szkole siedzieliśmy w kurtkach, czapkach i rękawiczkach. A w Wasze strony jeździłam tylko latem do babci :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jak pięknie jest u Ciebie, jak bajkowo, jak cudne drewniane domy i cerkiew, jak mi się tęskni do takiej zimy i takiego świata...
    Moje zimy, te z dzieciństwa, też były śnieżne, malowane mrozem, radosne od kuligów, ognisk z pieczonymi kiełbaskami, zjazdów na sankach i jeszcze lepszych zjazdów na workach wypchanych słomą, pełne wypraw z rodzicami "po śladach", rumianych policzków, zapachów i smaków herbat z sokiem, drożdżowego placka, baby ziemniaczanej, pisania powieści, bo zimą zwykle zaczynałam ją pisać, by zarzucić wiosną :)
    Piękne obrazki, uśmiecham się do nich i do Średniego, i do Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja się urodziłam w zimie, choć to jeszcze kalendarzowo była jesień. A zima była ciężka i długa, i straszliwie mroźna, i śnieżna. W domu popękały kaflowe piece akurat wtedy, gdy mnie przywieziono ze szpitala zawiniętą w becik i koc z owczej wełny. Uwielbialiśmy z bratem zimy nasze, on jednak jako dziecko lata był bardzo chorowity, nie zawsze mógł szaleć na sankach i zupełnie przemoczony z czerwonym nosem wracać do domu, aby się rozgrzewać pyszną herbatą z malinowym sokiem lub z miodem. Ja mogłam bez przerwy. Raz tylko byłam zimą przeziębiona, 4 lata temu, a choroba trwała 3 dni.
    U nas spadł śnieg i był ponoć tęgi mróz. Mnie jednak nie było parę dni. Wróciłam wczoraj (-9 stopni tylko), a dziś już tylko -1 a i śniegu niewiele. A u Was pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bajeczna ta zima Średniego.
    U nas śniegu jak na lekarstwo, więc zamiast w okno, w laptopa zapuszczam wzrok by Twoje wybielone ścieżki podziwiać. Jak pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  11. A u nas dzisiaj zaczęło padać - no jaka atrakcja!!! I jest tak tylko "posolone" - i oby tak zostało, bo nie-na-widzę odśnieżać na czas;) Co innego - jak mam czas, mogę odśnieżać;)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie prawie taka zima jak na twoich zdjęciach, może odrobinę mniej śniegu, ale mróz duży, wczoraj -21, dziś -17. Dużo zim pamiętam i spacerów pięknych po lesie... A w dzieciństwie sanki na Gubałówce (raz rozbiłam sanki wjeżdżając w szopę, a koleżanka zlamała sobie nos na tej samej szopie) i igloo budowane razem z kuzynem na podwórku:) Tunele też były, nieraz...

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudne te Twoje teksty,czytam i się wzruszam i trochę zazdroszczę bo też bym tak chciała. Ale czuję podobnie. Halina

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna zima, dobrze że została na zdjęciach. :)
    Też takie pamiętam. :) I kiedyś znalazłam pod łóżkiem prezent od Mikołaja - przecudne łyżwy, takie białe, wiązane buciki. A jako maluch jeździłam na takich śmiesznych, podwójnych, jak małe saneczki. :)
    Teraz doceniam piękno zimy, ale bardziej... ciepło kominka i dobrą książkę. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, że wam się podoba - i że opowiadacie mi o swoich zimach. Teraz się pławię błogo w obrazach łyżwowych rajdów po rozlewiskach, lasów, spacerów w śniegu. Dzisiaj u nas napadało białego puchu i wiatr pędzi po niebie stalowe chmury...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak ja tęsknię za takimi zimami... Białymi, mroźnymi. Najbardziej żal mi Młodego w tym roku. Sanki w piwnicy, rękawice na śnieg głęboko w szufladzie... W ogrodzie już prawie wiosna :/ A ja paskudnie mam jeszcze nadzieję, że śnieg przyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)