Dzisiaj przyszedł czas na produkcję wielkanocnego wianka. Najpierw nacięłam leszczyny, brzozowych witek i trochę sztywniejszych gałązek mirabelki. I zrobiłam wiecheć.
Później do wianka pistoletem z gorącym klejem zaczęłam przyklejać styropianowe jajka, piórka, kwiatki i co tam tylko znalazłam w domu.
Gotowe dzieło wisi w kuchni i wygląda tak:
Znalazłam przyrdzewiałe, stare foremki do babek i zostały zużytkowane jako osłonki na wiosenne kwiatki. Z wierzchu przytargałam z ogrodu mech, mchu u nas dostatek. Jutro pieczemy z Małym ciastka zajączkowe i kurczakowe - takie foremki mam - i robimy makowiec. W tym roku sama chcę zrobić masę makową, tradycyjnym sposobem gotowania maku i przekręcania dwa razy:) Wieczór bardzo rześki, pewnie w nocy znów mróz. Ale gęsi lecą, a bociany już na miejscu. Patrzę na wianek i cieszę się, że idą święta i wiosna. A ja mam urlop! Jutro piję śniadaniowe kakao dopiero około dziewiątej, a niech tam. I chyba zrobię suflet! Tak, cytrynowy suflet. Jak radość, to radość.
Mak koniecznie przekręć trzy razy, dwa to za mało.
OdpowiedzUsuńDobrze! :)
UsuńSuper pomysł z tymi foremkami! A wianek przepiękny
OdpowiedzUsuńPrzepiękny uwiłaś wianek, jakiś taki "kojący". I w ogóle ciepło i smacznie u Ciebie. Pięknych Świąt!
OdpowiedzUsuń