" – To za mało, za mało – znów wyszeptał Korowiow – proszę spojrzeć tam, w lewo, na pierwsze skrzypce, i proszę skinąć tak, aby każdy pomyślał, że właśnie jego pani dostrzegła.(...) to za mało, za mało – on przez całą noc nie będzie mógł spać. Proszę zawołać do niego: “Witam pana, królu walca!”
Warzywniaczek codziennie inny. To rozkwitnie, to przyżółknie, tu zaowocuje, tu zgaśnie, tu się zapali. Deszcze spłukują parę razy na dzień wszystko, zieleń jest pełna ech. To jest ta letnia pora, gdy robię się trochę smutna, bo już widzę, że zbliża się do Małgorzaty - 20 lipca i Anny - 26. A to już taka prawie północ Kopciuszka, już wskazówka do pełni lata idzie. Nie mogę jej zatrzymać, muszę biec za czasem jak Alicja biegła za królikiem. A i tak zyskuję tylko tyle, że biegnę.
Tutaj (...), aby utrzymać się w tym samym miejscu, trzeba biec ile sił.
Robiłam dzisiaj frużelinę z wiśni. Zrywałam, drylowałam, słuchałam piosenek z ukulele. Patrzyłam na szare, czasem przecierające się niebo - za zakrętem, na Cichej kwitnie sąsiadowe pole, właśnie tak:
Lubię domowe wakacje. Chodzę w fioletowych kroksach, bardzo ogrodowo - gustownych - przebłyskują na zdjęciach. Noszę skarpetki do sandałów, jak rano muszę szybko wyskoczyć po chleb, a jeszcze chłodno, więc te skarpetki. Jemy mizerię, desery z porzeczkami,zsiadłe mleko i młode ziemniaki.
Pełnia szczęścia. Marzę o hamaku, czytam trzy książki na raz, Nosowską, biografię Tove i Wielkie eseje w nauce.
To ostatnie bywa całkiem zabawne - naprawdę się uśmiechałam przy parafrazie Alfreda Northa Whiteada, który twierdził, że akt myślowy jak szarża kawalerii w bitwie, winien być używany tylko wówczas, gdy sprawy przyjmą obrót krytyczny. To chyba dlatego lato tak rozleniwia, że najambitniejszą rzeczą, na jaką mnie stać, to po prostu codzienne, przyjemne trwanie. czytam dokąd chcę i odkładam. Nie patrzę w stronę egzystencjalnych filmów i wielkich dzieł. Ale przyjemnie zawinąć się po południu z Sherlockiem Holmesem dajmy na to i miską obranych papierówek. Obserwuję srokę w brzozach. Chodzę spać jak się ściemnia i wstaję jak się rozwidnia. I myślę, że życie jest jak cztery pory roku - mam teraz swoje lato. Pozdrawiamy was kolorowo i letnio, przy ukulele. Aloha:)
Jak tylko przeczytałam ukulele -pomyślałam J.Pietrucha , a mogłam Marilyn Monroe przecież :) Też mam fioletowe niby croksy z Biedry , ale nigdy nie myślałam o nich tak ciepło . Skarpetki mnie rozczuliły i ta Alicja ...
OdpowiedzUsuńUczę się od Ciebie doceniać chwilę :)
Ładny ten pierwszy album Julii:)
OdpowiedzUsuńCroksy są w porządku, jak się zabrudzą przy pieleniu można nogi umyć z nimi razem w oczku wodnym, wielka zaleta. Macham do Ciebie z podziękowaniem za ciepłe słowa;)
Pięknie piszesz o codzienności. siedzę w fotelu, czytam i czuję się jakbym była w moim ogrodzie. Nie jest taki piękny jak twój, ale jak na jego niezbyt oszałamiający rozmiar, jest różnorodny. Zaglądam do ciebie codziennie i dzięki temu moja tęsknota za moim miejscem na ziemi, zostaje zaspokojona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)))
Przepięknie tam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńLato wszędzie jest piękne. U was jest rzeka, ale dlaczego nad jej wodą czasem nie odpoczywacie? Czy nie lubicie wody?
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno pokazywałam rzekę, mieliśmy ognisko nad nią i łaziliśmy sobie.
OdpowiedzUsuńhttp://jarzyny.blogspot.com/2018/06/o-rozpoczeciu-wakacji-niefrasobliwosci.html
Co do kąpieli, nie przepadam, ale inna rekreacja i owszem:)
Kolorowy zawrót głowy - pięknie :)
OdpowiedzUsuń