Dzisiaj była cudowna, lipcowa sobota, czas, kiedy dzieci smakują wakacje do syta, jak pszczoła nektar albo jak ja zajadałam czerwone porzeczki prosto z garści. Dzień minął tak spokojnie i przyjemnie, wypełniony pierogami z wiśniami, zapachem gotującego się dżemu, robieniem małosolnych ogórków, leniuchowaniem na tarasie i produkowaniem domku dla dzikich pszczół. Wyciągnęłam leżak na taras od zachodniej strony i patrzyłam na brzozy, czytając Lucy Montgomery. Jaki świat byłby uboższy bez jej książek, listów i tego cudownego spojrzenia na wszystko! Ilu słów by zabrakło, schwytanych na papierze myśli, odkryć, którymi się dzieliła. Dzisiaj dla was trzy piękne zapiski na temat lata. W jakiś sposób pomogły pogodzić mi się z faktem, że minął pierwszy tydzień lipca i o tyle kroków zbliżył się koniec moich wakacji kiedyś. Niestety, tylko dzieci i Szekspir wierzą w wieczne lato. Ale zupełnie inaczej smakuje ono, kiedy ma się szeroko otwarte oczy i wie, że stoimy w rwącej rzece czasu, dlatego trzeba cieszyć się każdą najmniejszą kroplą radości. A więc, zdjęcia lipcowej soboty z Kalinowa i moja kochana Maud.
"W sumie było to niezmienne, niezapomniane lato - jedne z tych letnich wakacji, które rzadko ingerują w jakiekolwiek życie, ale pozostawiają w nim bogate dziedzictwo pięknych wspomnień - jedne z tych letnich wakacji, które szczęśliwie łączą w sobie zachwycającą pogodę, rozkosznych przyjaciół i absolutnie cudownie zbliżają się do doskonałości, ponieważ pozwalają wierzyć, że wszystko może się jeszcze zdarzyć na tym świecie."
"Nigdy nie dowiesz się, czym jest spokój, dopóki nie pójdziesz brzegiem, polem lub krętymi, czerwonymi drogami na Wyspie Księcia Edwarda w letnim zmierzchu, gdy spadnie rosa, stare gwiazdy wynurzają się z mroku, a morze oddycha spokojnie. Mała kraina, którą kocham. Tu znajdziesz swoją duszę. Zdasz sobie sprawę, że młodość nie jest czymś, co przemija, ale czymś, co mieszka na zawsze w sercu."
"Za nimi w ogrodzie, wśród cieni, wznosił się mały, kamienny dom. To było samotne miejsce, ale wcale nie opuszczone. Jeszcze nie przeminęły jego marzenia, śmiechy i radość życia; jeszcze miały nadejść przyszłe lata dla małego, kamiennego domu. Tymczasem mógł jeszcze poczekać. A nad rzeką w fiołkowych cieniach chochliki ech opowiadały o mijającym czasie. "
Bardzo ją lubię. Mam nawet w prywatnej bibioteczce ,,Błękitny zamek" Co jakiś czas powracam do niego. Ale serce skradła mi Jane Austen, jednak :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj też miałam udaną sobotę, miałam czas na odpoczynek ale może to za sprawą ciśnienia i niższej temperatury, bo w efekcie przed wieczorem lunęło tak porządnie i pogrzmiało ale burza przeszła bokiem. Cudownie u Ciebie :D
Pozdrawiam :D
Chciałabym deszczu, bardzo. Ale u nas w tym roku skąpo, nadal.
OdpowiedzUsuńJane Austen tez kochamy i też czytamy! A Błękitny Zamek zawsze, na zawsze, najwspanialszy:)
Ani jakoś nie mogłam strawić, nawet jak teraz jest w lekturze szkoły podstawowej i syn miał problem z jej przeczytaniem więc go wsparłam rozumiejąc, że skoro mnie- dziewczynce było ciężko, to jemu tym bardziej i nie dałam rady.Czy te opisy takie długasne? Nie wiem. Za to z ogromną przyjemnością przeczytałam Emilkę. I z chęcią znów bym do niej powróciła aby skonfrontować ją z dorosłą-ja :D. Błękitny zamek - cudowny. Innych pozycji jej nie czytałam bo w mojej młodości były niedostępne :)
UsuńLubię do Ciebie zaglądać. Dzisiaj nawet dwa razy: rano poprzedni wpis i teraz ten, sielski. Muszę Ci się do czegoś przyznać. Nigdy nie jadłam pierogów z wisniami. Ba! Nawet nie wiedziałam o ich istnieniu. Smaczne?
OdpowiedzUsuńWspaniały ogród.:) Piękne bawole serca - o ile dobrze rozpoznałam pomidory. Brzózek zazdroszczę. Ja też lubię twórczość Montgomery, może kiedyś się skuszę i przeczytam ponownie serię o Ani.:) Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli.:)
OdpowiedzUsuńChwila przechodzi i przemija. Godziny odchodzą, upływają,
OdpowiedzUsuńMijając w ciągu jednego oddechu i zamieniając się
w westchnienia;
Ale każda chwila, odchodząc, zanurza się w twoim umyśle,
Po to, aby mogła w nim trwać wieczna teraźniejszość!
Komentarz do zegara, Hofmannsthal
Zupełnie jak Twoje czerwone porzeczki, Kalino. :)
Trzydzieści lat temu kupiłam całą serię książek o Ani na komunijny prezent dla chrześnicy. Swoją córkę oczywiście nazwałam Anna i co roku nadal czytam "Anię z Zielonego Wzgórza".
OdpowiedzUsuńTo prawda z tym wewnetrznym spokojem na wyspie szczegolnie wedrujac rozowa plaza. W lecie jest jeszcze dodatkowa atrakcja, kwitnacy dziko tymianek, jego won i zapach oceanu to wakacje aromatyczne. Dla oczu uczta nieslychana bo trawy sa szmaragdowe a na plazy mozna spotkac gluptaki o niebieskich nogach polaczonych blona plawna. Kto byl tam raz, zawsze teskni i chce wrocic (na wakacje) bo zima jest tam bardzo ciezka. To takze ginacy swiat, kazdego roku czesc wyspy jest zmywana do oceanu bezpowrotnie. Watka
OdpowiedzUsuńWatko, jak ci zazdroszczę, że tam byłaś! Tak pozytywnie!
UsuńPiękne miejsca, też tam byłam, pamiętam nasza refleksja gdy jechaliśmy polami, a jeden dom oddalony od drugiego o mile: "tu ludzie muszą się lubić, jeśli nawet się pokłócą, to zanim po raz drugi się spotkają - już nie pamiętają o co poszło...".
UsuńCisza, spokój, czerwone kamienie na plaży, zimna woda, chyba bym już tam nie wróciła, ale za to wspomnienia wracają :)
cudne cytaty! ja właśnie miałam weekend z różnymi filmowymi wersjami Ani. I chętnie bym poczytała, gdybym miała coś pod ręką. pamiętam, że kiedy byłam zaproszona na komunię koleżanki z klasy, to mama kupiła dla niej całą serię o Ani, jakże byłam zazdrosna... pożyczałam wtedy te książki od koleżanki, ona ich chyba nigdy nie przeczytała.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj przez przypadek i jeśli pozwolisz to będę zaglądać częściej, bo miejsce jest urocze...i bardzo mi bliskie.Pozdrawiam Anna
OdpowiedzUsuńKażdy podczytywacz jest radością:) Zaglądaj, Anno!
UsuńA z jakiej książki jest ten pierwszy cytat? Mój Email magdablasz@wp.pl
OdpowiedzUsuń