Przeszły deszcze - zmyły kurz po upale kanikuły, kuchenny termometr za oknem spocił się do 42 na słońcu, podlewaliśmy omdlewające dynie i buraki, a w szklarni pomidory miały jakby luksusowo, z klimatyzatorem:)
Uwielbiam zapach skoszonego, prażącego się siana. Od razu przypominają mi się wakacje u dziadziusiów i wyprawy z wujkiem do Tudorowa, gdzie była ruina średniowiecznej wieży potomków prawdopodobnie rycerza Pełka. Nawet Długosz o nich pisał. Potomkach oczywiście, nie wakacjach w Tudorowie:) . Ale taka naprawdę średniowieczna wieża- XIV wiek? Starsza? - w upale wypietrzała się z pachnących ziół, na wzgórzu, podejście było strome, a najlepsze było to, że można było się wdrapać do okiennego otworu jakieś trzy metry nad ziemią. Zawsze się wdrapywałam:)
Wspomnienia wracają, jak za magią Prousta.
Świerszcze wyskakują spod nóg z każdym krokiem, susami na prawo i lewo. Zapach królewski, z tym upalnym brzęczeniem, żarem, lazurem nieba.
"Ale kiedy, po śmierci osób, po zniszczeniu rzeczy, z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie zapach i smak, wątlejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wierniejsze, długo jeszcze, jak dusze, przypominają sobie, czekają, spodziewają się - na ruinie wszystkiego - i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowlę wspomnienia"
Proust, tłumaczenie Boya - Żelenskiego
Kanikuła. W upale smażą się zapachy wiśni. Zrywamy z Małym sukcesywnie, a potem w wielkim garze pyrkocze krwisty dżem, zamieniając kuchnię w magiczne olfaktorium.
Cukinie i bakłażany. Robię babki ziemniaczano - cukiniowe, mamy tyle tego złota, że Montezuma niech zazdrości.
Warzywnik w słońcu, skąpany w upale i brzęczeniu. Wyżej kot cukiniowo - stolikowy. Weranduje.
Nadal róźe, tylko inne - Mary Rose zbrzydła, straciła już wszystkie kwiaty, ale kwitną róże lata, żółte i różowe. Zaczynają cynie.
A na budowie powstaje płyta fundamentowa
Poza strefą upału jest zawsze cienista, podbrzozowa, dzika częśc ogrodowo - lesna.
I mój domek czarownicy na narzędzia:
Ratuje też cieniem rozrastająca się pergola
I nasze leśne kartoflisko. Wyrzucajcie do lasu ziemię z obierkami
I na koniec znowu wracam do deszczu - tak skłaniają głowy dmuszki.
Pięknie u Was i pachnąco.Pamiętam zapach siana ,ale i też grabienie i stawianie kop i przyglądanie się niebu .Ciemne chmury poganiały ostro do pracy :)Wszystko miało swój wyjątkowy zapach ,ściernisko też. Piękny czas i wtedy i teraz.Pozdrawiam ogrodowo :)
OdpowiedzUsuń