15 listopada 2014

W kuchennym fartuchu jest moc.

Dzisiaj będzie o fartuchach i fartuszkach. Bo jest to strój szamański, niezwykły i eteryczno - archetypiczny, coś między sacrum Eliadego a teatrem Goffmana. W kuchennym fartuchu ukryte są kobiece sekrety - wędrujemy w nim od małej dziewczynki, przez podlotki z warkoczem, krzątające się kobietki mamy, aż po ukochaną babcię, w którą można się wtulić, by poczuć zapach szarlotki. Jest to jeden z bardziej kobiecych i ukochanych  przeze mnie strojów, choć bardziej to dla mojej babskiej duszy uniform, elfi i wróżkowy mundur, w którym jako kobieta stawiam czoło światu. Kiedy mam fartuszek, jestem Wodzą (odmiana wodza, ale bardziej bojowa) mojej kuchni, świat staje się oswojony, jak łaszący się do nóg kot, a moc jest ze mną. O tak, moc kuchennego fartuszka...

„Ryba Filifionki była gotowa punktualnie o drugiej. Kryła się w wielkiej, dymiącej, przyrumienionej zapiekance. W całej kuchni pachniało jedzeniem kojąco i przekonywająco. Kuchnia stała się rzeczywiście kuchnią, bezpiecznym miejscem gdzie roztacza się opiekę nad wszystkim, tajemniczym sercem domu, jego najgłębszym wnętrzem, gdzie nic nie grozi”. 

"Mama poszła do kuchni, żeby zagotować wody z sokiem.
- Tam jest nie pozmywane – zawołał Muminek żałośnie.
-Dobrze dobrze – powiedziała Mama. – wszystko się zrobi. "

"Filifionka sprzątała. Wszystkie garnki, jakie tylko były, stały na kuchni i grzała się w nich woda, szczotki, ścierki i miski, tańcząc wyskakiwały ze swoich szaf. Poręcz werandy zdobiły przewieszone przez nią dywany. Odbywało się kolosalne wręcz sprzątanie, największe jakie ktokolwiek kiedykolwiek widział. tamci stali wszyscy w ogrodzie i dziwili się widząc jak Filifionka wpada i wypada, wychodzi i wraca, z chustką na głowie, w fartuchu Mamy Muminka tak dużym, że okręcona nim jest trzy razy.(...)O zmierzchu wszystko znalazło się na swoim miejscu – czyste wybłyszczone i wywietrzone, a zdziwiony dom patrzył na wszystkie strony przez świeżo umyte okna. Filifionka zdjęła chustkę z głowy i powiesiła fartuch Mamy Muminka na odpowiednim kołku."

Nigdy mi się nie sprząta tak dobrze, jak w fartuszku. Jak miło wytrzeć zamączone lepieniem ciasta ręce o kolorowy perkal. W kieszonce fartucha chowają się znalezione na dywanie czy szafkach drobne monety, klucz, pendrive, spinka do włosów, wizytówka, koralik jarzębiny, kasztan spod chłopięcego łóżka. Kobiety szyły i szyją sobie fartuchy, bo to alegoria domu, to poemat bez słów, to strój ogarniającej świat, silnej i kruchej zarazem mamy, która pomiędzy ciastkami, pyrkoczącym rosołem, tomikiem Achmatowej czy Mussetem staje na przeciw wilkom tego świata... Tak, teraz Pratchett:)

"W Lancre zawsze rodziły się mocne, zdrowe kobiety. Lancrański farmer potrzebował żony, która bez trudu własnym fartuchem zatłucze wilka na śmierć, gdy spotka go podczas wycieczki do lasu po drewno."

Fartuchy są piękne. To nie stylizacja, to nie przebranie, to materializacja kobiecego ducha w kuchni, coś jak czary Mary i Dicka z Tajemniczego ogrodu. Mama Muminka w pasiastym fartuchu jest dla mnie taką samą ikoną prawdy jak cudowna Zuzanna Sowerby, mama Dicka.

"Mary schyliła się i zaczęła z zapałem całować kwiatki(...) Dick uśmiechnął się:
- O Boże! Nieraz tak całowałem matkę, gdy wracałem z wrzosowiska po całodziennej bieganinie, a ona stała w drzwiach, oblana słońcem, taka pogodna i dobra!"

Kochajmy fartuszki. Nośmy. Wyciągnijmy z szafy. Im więcej fartuszków, tym lepiej!
A teraz parada.


I po tym fartuszkowym wstępie pytanie tendencyjne, do osób uzdolnionych i rozumiejących potrzebę posiadania fartuszka: KTO uszyje mi coś takiego, jak na zdjęciu niżej? Bo mnie zauroczyło kompletnie...


P.s. Troszkę przymrużam oko w tym poście, pisząc o archetypach i Goffmanie, a tym bardziej Eliade w fartuszku..:)

Ps2. Duży zdał dzisiaj prawo jazdy, za pierwszym podejściem, błędów zero. Teoria też 100%, czyli mam drugiego kierowcę w domu! Hura, hip hip:)


29 komentarzy:

  1. Poczułam się wywołana do tablicy, panipsor...
    No więc:) (wiem, wiem), jestem Mamą Muminka najprawdziwszą, ale bliżej mi do Małej Mi- charakterkiem a dodawszy do tego obowiązki rozliczne - fartuszka nie noszę.
    Mam kilka , mojej Mamy, leżą zapomniane pośród kuchennych , lnianych ścierek i wpadając w ręce przy porządkach, przywołują dzieciństwo razem ze smakiem makaronowego ciasta pieczonego na płycie.
    Noszę w domu leginsy i bluzy, coby móc czynić nie tylko eteryczne czynności kuchenne, latem porcieta urżnięte za kolankiem i koszule w kratki, bo obieranie jarzyn, trzeba przeplatać z nagłym i nie cierpiący zwłoki plewieniem pietruszki, podlewaniem dziesiątek uwięzionych w donicach kwiatów, rzuceniem wszystkiego i pognaniem do sklepu po absolutnie teraz potrzebną laskę wanilii.
    No jak to pogodzić ze ślicznym , falbaniastym fartuszkiem, który trza akuratnie odwiązać z kokardy, odłożyć starannie na miejsce?
    Umazane mąką łapy przy pieczeniu chleba mam zwyczaj wycierać w portki na tyłku.
    Mea culpa, no wiem.
    Jak najbardziej noś, PaniKalino.
    Ty bardziej przetrwasz w pamięci:)
    Pozdrówka , idę śniadać.
    Mama Muminka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo Muminka, ja też latam w porciętach, kroksach i drwalowych koszulach, gdy trzeba, rozumiem doskonale. Fartuszek nakładam z uciechą bo troszkę przymrużam oko pisząc o tym fartuchu domowym, u mnie on wziął się z wielkiego chcenia, marzeń o domku, tęsknoty za babcią:) Pozdrowienia serdeczne!

      Usuń
  2. A ja noszę Moje Panie! Mam do wyboru do koloru, tak jak i chustek na głowę. Jestem ich absolutną fanką. Gdy byłam mieszczką, nie nosiłam, choć zawsze wywoływały we mnie jakąś taką tęsknotę za radosnym dzieciństwem. Moje wiejskie życie jest więc spełnieniem tych wszystkich tęsknot - za paleniem w piecach, prawdziwej kuchni na drewno, piecu chlebowym, zwierzętami nie tylko domowymi, kaloszami, fartuszkami, koralami, sukienkami w kwiaty lub grochy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tęsknoty- stąd pochodzą fartuszki, moje też, Owieczko:)

      Usuń
  3. Skradnę Ci ten post, dobrze? I zamieszczę na mojej stronie na FB? :) ... oczywiście wszystko legal (podepnę linka). Uważam, że jest wart szerszego propagowania :)

    Dobrze być Mamą Muminka w pastelowym, płóciennym fartuszku o obszernych kieszeniach - nie rozstaję się z nim nigdy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę podkradać do woli:)Jest napisany, aby sie uśmiechnąć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ... zamieściłam i spodobał się :) Wiedziałam ...

      Usuń
  5. Nie zgadniesz, który urzekł mnie najbardziej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak o was myślałam, jak te kurki zobaczyłam...:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego postu było mi trzeba ;)
    Bo się zbieram do uszycia fartuszka (-ów), jak sójka za morze. A nie dość, że bardzo by mi się przydał, tak zwyczajnie z praktycznych powodów ( o których wspomniałaś), to jeszcze okrutnie podobają mi się. Są niczym kropka nad "i" dla każdej szanującej się pani domu :)
    Muszę w końcu się złamać i uszyć ten pierwszy... kolejne (jak znam życie) rozmnożą się nie wiadomo kiedy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja już widzę twój fartuszek... wysmakowany i urokliwy jak rzadko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja nie noszę;) Za bardzo mi się z teściową kojarzy;) cmoki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreciku, parę lat i ja będę teściową! W fartuszku:)

      Usuń
    2. A bruńpambuk! Tylko nie zmieniaj się wefnętsznie;)))

      Usuń
    3. Postaram się:) Ale za zmiany zewnętrzne nie ręczę, kilo w tę, kilo we wtę...

      Usuń
  10. Mi też, noszenie fartuchów kojarzyło się z mało atrakcyjnym ubiorem. Myślałam, że nigdy po nie, nie sięgnę, ale od kiedy gotuję więcej i spędzam czasem całe dnie w kuchni, polubiłam je. Tym bardziej, że obecne fartuszki, nie przypominają już tych z dawnych lat, są tak kolorowe, o różnych krojach i na samą myśl ich noszenia buzia mi się uśmiecha :) Pozdrawiam wszystkich miłośników fartuszków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiamy też, Karolino i faktycznie, fartuszków jest tyle rodzajów, ile kobiecych dusz i marzeń. I tak ze wszystkim - ważne, aby się dobrze czuć, w fartuszku czy bez, w swoim ciele, duszy i domku:)

      Usuń
  11. Moje fartuszki kupowane w fazie zauroczenia kształtem i kolorem też leżą w szufladce i czekają na czasy, kiedy po domu nie będę już biegać w dresach, tylko dostojnie przemieszczać się w sukienkach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fartuchem zatłuc wilka?!
    A ja nie mam ani jednego i teraz czuję, że muszę, koniecznie!, uszyć sobie jakiś, romantyczny i słodki... albo przaśny i folkowy... czyli ze dwa co najmniej ;) Bo gdyby trzeba było bronić owieczek... ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzecz ujmując krótko, napisałaś odę do fartuszka ;) Bardzo je lubię, chociaż brakuje mi nawyku zakładania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach, a ja niedawno doceniłam moc fartuszków:) jestem z rodzaju szałaputnych pań domu i za cokolwiek się wezmę - zaraz jestem upaprana. Jednak długo broniłam się przed fartuszkiem z obawy przed udomowieniem mnie i utemperowaniem przez ten kawałek szmatki - to mniej więcej jak palenie staników przez feministki (jakby to stanik decydował czy baba ma jaja czy nie:)) Ale ogrom obowiązków domowo ogrodowych i tym samym kilka bluzek i sweterków które zakończyły swój żywot po spotkaniu z sosem pomidorowym lub innym zabójcą przekonało mnie wreszcie do fartuszka. Pierwszy kupiłam w Ikea, drugi dostałam w prezencie od Ewy z Shabby Shop (gratisik do zamówienia poszewkowego) - i tę dziewczynę chciałam Ci polecić - wyślij jej zdjęcie różanego fartuszka i zapytaj czy uszyje. jest świetna, dokładna, ma polot i fantazję oraz nie boi się wyzwań.
    Wracam do pracy, mam zaległości na blogu, a łamie mnie paskudne choróbsko co jak wampir energetyczny się zachowuje, a ja nie mam sił na NIC. Absolutnie na nic. I tylko magiczne 'muszę" mi każe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podpowiedź, zwrócę się do niej na pewno! Zdrowia, Magdalenko, zdrowia i natchnienia, pisz, a ja będe czytać;)

      Usuń
  15. O, ja też Ci chciałam napisać, że Ewa na pewno uszyje :) A jak nie ona, to Ania z Cottoni. Chociaż Ania to w szale lalkowo-misiowym przed Świętami...
    Jak napisałaś o Wodzy, to zaraz o Pratchettcie pomyślałam i Nac Mac Feeglach ;) A jak fartuch to tylko, żeby wilka zatłuc. Tylko, że ja nie mam... ani jednego!! Też się jakoś broniłam jak Magda, ale coraz częściej myślę o jakimś. Zwłaszcza taka kieszonka by się przydała, by pozbierać wszelkie drobiazgi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę pukać do dziewczyn, w dodatku jeszcze w sprawie pokrowców na krzesła w kuchni. Dziękuję za namiary - a fartuchowa kieszeń nieoceniona:)

      Usuń
  16. No dobrze to ja się przyznam, że u nas w domu fartuch nosi mężczyzna ;) Pokazałaś różne stylizacje ale zabrakło ;) tej męskiej. Wojtek kocha gotować więc kupiłam mu w prezencie piękny czarny fartuch z wielką pomarańczową kieszenią! Małżonek wygląda rewelacyjnie! :) Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jakoś mężczyźni do fartucha się nie garną, nawet mój tata, choć był kucharzem wyśmienitym, to fartucha nie uważał. Ale widziałam męskie, fartuchowe kreacje na innych i owszem - fartuchowa magia! Podrzuciłabyś takie zdjątko, albo link:)

      Usuń
    2. Bardzo proszę: http://www.pakamera.pl/akcesoria-rozne-fartuch-meski-hipsters-breakfast-or-dinner-nr1135430.htm ;)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)