03 grudnia 2014

Krochmalona pościel



Bałam się jej i uwielbiałam ją. Szeleściła, jak sztywna karta papieru, pachniała czymś nieokreślonym, zimowym, uroczystym, opowiadała poduszkowe bajki z krainy Czarodzieja Pierzyny. Krochmalona pościel, zmieniana w domu tuż przed Bożym Narodzeniem.
W półmroku przedświtu, gdy moje pięć latarni mruga do mnie znad brzeziny i sosnowego zagajnika, krochmalenie pościeli wydaje się dziecięcym wspomnieniom czymś  radosnym, magicznym i bardzo prostym. Pac, wróżka chrzestna machnęła różdżka i oto oblekają się kołdry i poduchy, szuu i oto zaściela się samo skrzypiące, ciemne łoże, nad którym ogród oliwny od lat drzemie na obrazie, ze szczupłymi dłońmi Boga wspartymi na modlącym się kamieniu. A wszystko pod iluzorycznym księżycem.



A przecież nie było łatwo, prawda? Nie było łazienki, bieżącej wody, zacny i czcigodny wychodek był na dworze, wodę na pranie pościeli brało się ze studni, gotowało w garze... zapach gotowanych pieluch z szarym mydłem, zapach prania z Frani, mydlin, krochmalu z ziemniaczanej mąki...mózg pamięta zapachy, odtwarza je jak skrupulatny buchalter pana Scrooga. A przecież dawały radę, babcie, mamy.
Prasowały to potem, na sztywną kartę przedziwnej księgi, zapisanej z jednej strony miłością, drugiej obowiązkiem. Pościel musiała być wykrochmalona i uprasowana na święta... nie było "nie chce mi się". Hafty richelieu. Koronki. Kołnierzyki koszul. Obrazki do kuchni, dobra gospodyni dom wesołym czyni. Boże, błogosław dom nasz.





Dzisiaj jest krochmal w sprayu. Mamy wspaniałe czasy! Jak łagodnie układa się serwetka pod gorącym  oddechem żelazka, jak śpiewa para, ślizgają się po wykrochmalonej serwetce palce. Wyciągnęłam z szaf wszystkie haftowane pościele, serwetki, obrusiki. Patrzę na nie, czując się córką i wnuczką pracowitych rąk, które naniosły mój monogram na białą poduszkę. Nie muszę krochmalić.  Moi chłopcy wolą flanelową, mięciutką pościel. A jednak ja sama wsunę się pod białą, pachnącą kartę płócienka dla pamięci, żeby zamykając oczy, poczuć radość Bożego Narodzenia. Tak dla siebie i dla wspomnień.
Dzyń, dzyń. Z dzwoneczkami sanie jadą od rzeki, przez ugory.
W tej rzece mama prała, nim dorobiono się Frani. Pod powiekami widzę biel śniegu - moją starszą siostrę wieziono po urodzeniu saniami ze szpitala, była zima stulecia i człowiek musiał iść przed saniami, torując drogę.



Dzyń, dzyń.
W pustej Frani Babcia zrobiła mi kojec, stryjeczny brat był w łóżeczku a starsza siostra już raczkowała. Babcia opiekowała się naszą trójką i krochmaliła pościel. Jestem dziewczynką z pralki. Za oknem śnieg, nad wykrochmaloną zasłonką.
Nie mam adwentowego kalendarza, ale tak sobie porannie wspominam kochane, pracowite ręce, których już nie ma. I rano biegnę do sklepu, kupić krochmal:)



Na zdjęciu na samej górze Babcia, Dziadek, mój Tato. Zdjęcie na samym dole - z archiwum Polskiego Radia.




21 komentarzy:

  1. No powiedz czemu Ty tak pięknie opisujesz i moje wspomnienia, no czemu??? Z nieba spadłaś jak wróżka jakaś ;)) tak samo było chociaż nie lubiłam tej sztywnej pościeli to na swój sposób ja uwielbiałam ;))) bo jednak lubimy do dzisiaj kojarzyć, wspominać i smaki i zapachy i zdarzenia z dzieciństwa, bo to jest nasz grunt pod nogami.
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie wróżki wypiszą się z klubu przez to porównanie:) Ładnie piszesz o tym gruncie pod nogami - odczuwam go bardziej z każdym rokiem. Nie wiem, czy to dojrzałość, czy coś gorszego:) Mam te same ambiwalentne odczucia wobec pościeli!

      Usuń
  2. Krochmalona pościel to i moje wspomnienie z dzieciństwa. Jak ja wtedy nie lubiłam tej pościeli...
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieram cieplutkie pozdrowienia, bo dzisiaj u nas podwiewa i minus osiem rano było, przyda się bardzo. Wspomnienia z dzieciństwa mają to do siebie, że zarazem idealizują i mocno rozświetlają, nie darmo Stasiuk pisał o magnezji pamięci... tak działa pamięć.

      Usuń
  3. Lubię do Ciebie zaglądać Kalino ...mamy podobne wspomnienia .Kocham krochmaloną pościel ,chociaż dawno jej nie używałam , jutro pranie i krochmalenie ! Święta będą pachnieć Babcią .
    Ja swoim dzieciom uszyłam( bardzo dawno temu) kalendarze i chociaż mają już 21 i 18 lat- nadal wieszam i wkładam czekoladki . Ciekawa jestem czy będą to pamiętały ,? Pozdrawiam E.K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych rytuałach jedni odnajdują spokój i kojącą rękę pamięci, inni wolą je zostawić w przeszłości i co najwyżej wspominać. Żyję dość impulsywnie, poddaję się temu, jak się rozwijam, zmieniam. Jeszcze dwa, trzy lata temu nie pisałabym o krochmalonej pościeli, dzisiaj ona sama przychodzi do mnie, takim tęsknym szeptem prosząc o uwagę. Odkąd mieszkamy w Kalinowie kilka razy co najmniej przemeblowałam dom, zmieniając kolory, meble, wyciągając czy chowając w szafach swoje skarby. Dzisiaj najbliżej mi do takiego domowego romantyzmu, jasnego i ciepłego, za dużo ciemnych tonów i twardości wokoło... wiec tak się ratuję. Mam nadzieję, że wybaczycie mi monotematyczność ostatnio:)

      Usuń
  4. Cudownie opisujesz swoje wspomnienia :))). Ja nie znosiłam nigdy krochmalonej pościeli. Czułam się przykryta papierem, do którego nie da się przytulić. Serwetki , owszem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Gigo, mnóstwo dzieciaków dzisiaj nawet nie wie, co to krochmalona pościel. To mnie zdumiało, gdy odkryłam, ze moi chłopcy moga nie wiedzieć... nie mówi sie o rzeczach oczywistych, a one sa oczywiste czasem tylko dla nas, to moje odkrycie. Musze nakryć Małego nakrochmaloną kołdrą i zapytać, czy ją lubi czy nie. Bardzo mnie ciekawi jego reakcja:)

      Usuń
  5. Bardzo lubię zajrzeć do Ciebie wieczorem, gdy migotliwy blask świec rozświetla kąty domu. Czytam powoli, odkrywając ze zdumieniem, że też wracam pamięcią do wspomnień świątecznych..u nas pościel mama przynosiła z magla - tato ją udamawiał, przytulając kołdrę obleczoną w wykrochmalony adamaszek do ogromnego kaflowego pieca, po chwili taką cudownie rozgrzaną pierzynką otulał mnie i brata.. i pamiętam jabłka pieczone w tzw. "duszy" - czyli miejscu z drzwiczkami nad paleniskiem, mniam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś pieknego, taka cieplutka, udomowiona pierzynka... to musi być wspaniałe wspomnienie. Ja musiałam sama rozgrzewać swoją kołdrę sobą, ech:) I pieczone jabłka... czarujesz:)

      Usuń
  6. Ach, swoim postem wypuściłaś z ukrycia tabun słodkich wspomnień, szaleją mi teraz po głowie :) Co prawda nie było już prania w rzece, bo do rzeki zbyt daleko, ale była woda wyciągana wiadrem na dłuuugim kiju ze studni - u Babci. A w domu rzeczona Frania mieszała z przejęciem naszą bieliznę. I krochmal, na pewno nie ze sklepu, na pewno domowy - jak robiony, nie wiem. Ale pamiętam te pierwsze noce, gdy kładłam się w gładziutką, szeleszczącą pościel - zawsze czułam się odświętnie, inaczej, szczęśliwie :) Może i ja wykrochmalę sobie w tym roku co nieco? Patrzę na zdjęcia - masz wspaniałą haftowaną spuściznę, żal ją trzymać w szafie! Powinna się starzeć wraz z właścicielami, a nie w zapomnieniu na półce. Pozdrawiam bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tabun słodkich wspomnień:)
      Wykrochmal choć serwetkę! A ja dzisiaj pierniczkuję, więc mnie właściwie nie ma, daję się wciągać pierniczkom do dna marzeń:)

      Usuń
  7. A u nas też nosiło się pościel do magla na sąsiedniej ulicy. Następnie nawijało się ją na drewniane wałki. Potem kręciło się korbą, przemieszczając z hurgotem ogromne skrzynie wypełnione kamieniami. I niosło się do domu zawiniątko okręcone prześcieradłem, jak dziecko w powijakach. Może dlatego pościel krochmalona nie była zbyt sztywna. A krochmal do dzisiaj robię sama z mąki ziemniaczanej, ale tylko do serwetek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mnie ciekawił magiel, na wsi tego nie było^^ Ale mam w domu żelazka na duszę węglową i jak na nie patrzę, to nie mogę się nadziwić, jak tym prasowano batysty czy jedwabie? Bo siermieżne lny to jeszcze:) Pozdrowienia, Jagódko.

      Usuń
  8. Do batystów były takie mniejsze żelazka żeliwne, bez duszy. Stawiało się je na gorącym piecyku i sprawdzało temperaturę poślinionym palcem. Mam takie jedno...

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny tekst. Taka pościel ma swój urok. Uwielbiam jej zapach. Moja mama i babcia nadal oddają pościel do magla. My już tylko kolorowej, ikeowskiej używamy, której nawet nie prasuję bo brak chęci i czasu...

    OdpowiedzUsuń
  10. Krochmalna pościel idealna jest na prezent ślubny lub na rocznicę dla rodziców, kupowałam swoim w polskim sklep z kołdrami w Krakowie i rodzicom się spodobała, to coś oryginalnego na prezent, a zarazem dobrego i wygodnego bo pościel jest miła w dotyku i w niepowtarzalnych wzorkach ;p nie to co teraz z poliestru robią na bazarze

    OdpowiedzUsuń
  11. A na mniejsze okazje jak np. Walentynki może być to pościel młodzieżowa... Ładne, oryginalne wzory z pewnością przypadną do gustu wielu osobom.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Doskonale pamiętam zapach krochmalonej pościeli i do tego przepuszczonej przez magiel. Jednak jeszcze bardzo ważna jest sama kołdra. U nas dominuje kołdra całoroczna https://senpo.pl/koldry/koldry-naturalne/caloroczne-koldry-naturalne i idealnie sprawdza się zimą i latem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja bardzo lubię pościel wełnianą. Ten materiał jest bardzo miękki w dotyku, dlatego świetnie się sprawdza do snu.
    https://indygosklep.pl/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)