18 grudnia 2014

Sposoby na ciemne dni

Ostatnie tak ciemne dni. Już niedługo przechyli się waga, ale nawet przy swoim pogodnym temperamencie  za często ostatnio czuję się jak wiolonczela, grająca tylko w moll. Ratuję się jak mogę - słucham pogodnej muzyki, ostatnio już tylko kołysanek dla dzieci, bo nawet świąteczne tony dzwoneczków z trudem wyciągają mnie z nostalgii. Otaczam się światełkami, jasnymi kolorami, pozwalam sobie na słodycze, gorące capuccino z bitą śmietaną, na książki z obrazkami - Mapy Dwóch Sióstr trochę pomagają, ale niewiele. Muszę być teraz ostrożna, żadnych melancholijnych wierszy, dramatycznych filmów, złych wiadomości, bo bukłaczek z łzami jest na podorędziu, a musi sił mi starczyć na szykowanie Wigilii i całe Święta. Czyli Whitman tak, a Garcia Lorca nie, nawet ta piękna fraza, o tysiącu skrzypiec w jednej dłoni musi poczekać. Nic dziwnego, że przodkowie tak czekali na zimowe przesilenie. Słucham swego ciała - chce spać, chce otulać się miękkością koców, wełny, szali, grzać przed kominkiem, jeść sycące, gorące zupy, pić czekoladę, przytulać dłonie do piecowych kafli,  wąchać cynamon, ziewać... Ciągle mi zimno w stopy. Słucham swojej duszy - chce Kabaretu Starszych Panów, starych książek o pąsowych okładkach, wiktoriańskich aniołów, gałązek z czerwonymi jagodami, śmiechu dzieci, mruczenia kota, opowiadania Miłemu o tym, co mi się śniło, skarpet w paski, wianków z ostrokrzewu, wersetów z Biblii o świetle, szklanych świecidełek, smugi słońca nad czarnym lasem, gorzkiego mchu, herbaty u Mamy...
A przecież to tylko ja, a w domu są jeszcze moi kochani, tak samo synchronizujący z czasem tego grudniowego ostatka, tak samo słuchający swoich ciał i dusz, potrzebujący zrozumienia.
- Ja się ostatnio tak zawieszam, mamo - poskarżył się Mały z troską - Normalnie jak komputer się zawieszam...  i taki dreszcz mnie przechodzi....
Średni stał się wielbicielem gorących kąpieli, jak makaki w Japonii. Duży gra w Skyrima i wyjada cukierki. Miły poleguje pod najbardziej puchatym z koców. Najchętniej w kocim towarzystwie.  Ja wstawiłam dzisiaj już kuchenną choinkę, żeby weselej było. Każdy sposób dobry, żeby przetrwać.  Podzielcie się dobrą radą... Ja podsuwam dwie pocieszanki niżej:


Gary Patterson. Koci obrazek dla rozweselenia.


Kołysankowa, łagodna Miriam Stockley do pocieszenia


16 komentarzy:

  1. https://www.youtube.com/watch?v=w8GqhOekiy8

    :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tańczenie Zorby! Zrobię to, niosąc wiaderko na kompost, pod brzozami z których kapie:)

      Usuń
  2. Moj Synus otwierajac oczy grudniowymi porankami szepcze, ze jest zmeczony i pragnie wolnego.
    Malzonek z luboscia krazy wokol szafki ze slodyczami.
    A ja spiewam :) Dosyc glosno i sasiedzi sie usmiechaja :)
    Z dobrych rad - polecam ciepla kapiel z wywarem ziela ostrozenia. Dostaje sie po niej skrzydelek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały to samo, tylko szepce z wyrzutem: ty myślisz, mamo, że ja mogę być szybki rano? Ciągle zmęczeni, chyba dzisiaj upiekę im jabłek z karmelem... A śpiewanie tak, bardzo lubię. Skąd zdobyć ostrożeń do kąpieli?

      Usuń
    2. Kalinko, ja mam ziele ostrozenia z firmy Dary Natury, ktora miesci sie na Podlasiu :)
      Na pewno w sklepie zielarskim jest do kupienia.
      50 g ziol zalewam 6 l wody i gotuje 40 min, potem przecedzam i wlewam do wanny :)

      Usuń
    3. Wszelkie aromatyczne kąpielki są wskazane. Ja mam zapasy macierzanki i tataraku. Zamykam oczy i odnajduję się na letniej rozgrzanej słońcem łące. Trzeba uruchomić wyobraźnię ale tej nam przecież nie brak. No i robię sobie słoneczka w postaci lampek stojących , wiszących . Warunek , to musi być ciepłe światło. Mój luby mówi ,ze pójdziemy z torbami przez ten prąd .No i cytrusy. Cytrusy ratują mi życie. Jakie pyszne są teraz pomarańcze. Uwielbiam je obwąchiwać zanim spożyję.I zawsze przypomina mi się bajka o trzech pomarańczach wystawiana kiedyś przez Teatr telewizji dla dzieci. A dziś słucham Bublea. Jakoś mi się spasował do nastroju.

      Usuń
    4. Bardzo lubię płukanie włosów w macierzance. A pomarańcze... zawsze mi się ze Świetami kojarzą, przez te z dzieciństwa wytęsknione.

      Usuń
  3. kieliszek ciężkiego, wytrawnego, czerwonego wina przy światełkach pachnącej lasem choinki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choineczka dopiero w poniedziałek lub wtorek w salonie zagości, ale wstawiłam już mniejszą, kuchenną, żeby cieszyć oczy przy gotowaniu:)

      Usuń
  4. Ach, ze mną więc jest coś nie tak! Żadnej melancholii, żadnych kocyków, herbat, światełek. Rozweselaczy nie brakuje. Dziś nam owieczki zafundowały kąpiele błotne i śmiechoterapię. Weterynarz został znokautowany i wylądował był w błocie, ja mam siniaki na całym ciele, dwie sąsiadki pomocniczki też zmaltretowane, choć rozbawione, schodziły z placu boju. A przeprowadzaliśmy tylko rutynowe odrobaczanie nieco ponad setki rogatych. Dwie jednak umknęły "przefruwając" ponad nami, bo ja mam też latające owce. Gelotologia każdego dnia. Niech Cię ten obrazek naszych przedpołudniowych zmagań troszkę rozweseli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, rozweseliło:) Emil ze Smajlandii mi się przypomniał. Jak masz takie owieczkowe atrakcje, to nie ma kiedy przesileniowa nostalgią się opiumować;) Ile to pracy przy tym zwierzyńcu... przesyłam uśmiechy!

      Usuń
  5. A mnie trzyma świadomość, że już od 26 grudnia powoli, po minutce dnia będzie przybywać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez o tym marzę, Wietrzyku... znowu zobaczyć słońce o piątej rano z okna mojej sypialni...

      Usuń
  6. Kalino, pięknie to wszystko opisujesz, niezwykła atmosfera panuje w Twoim domu.Bardzo żałuję , że nie każdemu jest dane takie przeżywanie świąt.Wczoraj poznałam historię człowieka, który od kilku już lat jest zupełnie sam.Opisał mi swoje święta:''Nie przygotowuję nic, bo nie mam komu.W dniu Wigilii siadam przed komp, oglądam film, czasem jakaś łza poleci''. Te święta w moim domu także będą inne, pierwsze, tylko z dziećmi.. Szkoda, ze nie mozna się choćby ogrzać w blasku czyjegoś szczęścia. Kalinko, duuużo jest miłości wokół Ciebie i w Tobie-tego zazdroszczę, ale niezłośliwie rzecz jasna! ;) Szczęśliwości moja ulubiona blogerko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, wzajemnie - szczęśliwości, więcej światła w naszym życiu. Wesołych Świąt:)

      Usuń
  7. Hmm... w zabieganiu nie mam czasu na smutki, na obserwowanie, o której robi się ciemno, na wtulanie się w koce... Ale dzięki Twojemu cudnemu tekstowi poczułam, że moje ciało woła... na kanapę! No to idę, posłuszna, wszak to sobota, chwilkę można urwać ;) Uściski ciepłe :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)